Taka jedna... baśń narodowa
Brytyjczycy wchodzą, wychodzą, wychodzą z umową czy bez umowy... Ale chyba nikt się nie uczy na ich błędach, bo słowo „polexit” pojawia się u nas oficjalnie w publicznym obiegu. Ostatnio jakiś europoseł wymyślił sobie takie właśnie spotkanie ze społeczeństwem, pytając, czy „Polexit to szansa czy zagrożenie”. Kołatał do różnych instytucji, ale, zdaje się, że jednak nie doszło do spotkania. Jak Pan myśli, to chyba dobrze?
Myślę, że nawet użycie nazwy „Polexit” jest niebezpieczne. Wobec tak chwiejnego intelektualnie społeczeństwa, jak nasze, otumanionego przez partię rządzącą, która i tak jest przecież za polexitem, ale chodzi o to, by nikt sobie o tym teraz nie przypomniał, gdy akurat trwa kampania wyborcza do wielkiej ucieczki niemal całego rządu do Brukseli. To ważny czas, w którym trzeba zaangażować wszystkich propagandystów, by tak pokręcić narodowi w głowach, by nikt się natychmiast nie zorientował, co się dzieje. I to może się udać, bo naród ci u nas taki skłócony i zajęty sobą, że nawet nie zwróci uwagi, że Brytyjczycy chcą się z tego coraz wyraźniej wymigać, więc może warto pomyśleć.
Zderzenie u nas, w Polsce, tych dwóch pojęć „szansa” czy „zagrożenie”, to jakieś moralne przekroczenie. Wprawdzie do Unii Europejskiej wprowadzał nas obecny premier, jak publicznie, bez mrugnięcia powiek, nam to wmawiał - ale przecież nie wiemy, czy mu się nie odwidziało i teraz nie chce nas przypadkiem z tej Unii wyprowadzić?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień