Tadeusz Zysk: Jacek Jaśkowiak został prezydentem na fali marzeń poznaniaków. Zawiódł ich nadzieje
Rozmowa z Tadeuszem Zyskiem, kandydatem PiS na prezydenta Poznania, a jednocześnie przedsiębiorcą i właścicielem wydawnictwa Zysk i S-ka, o jego wizji Poznania, katastrofie smoleńskiej czy dofinansowaniu in vitro.
Potrafi Pan wyciągać wnioski?
Wydaje mi się, że tak. Uważam, że jedną z moich cech, która zadecydowała o sukcesie w biznesie, jest to, że potrafię korygować swoje zachowanie na podstawie doświadczeń.
A pamięta Pan doświadczenia z jesieni 2015 roku?
Oczywiście chodzi o wybory parlamentarne...
...które zakończyły się Pana niepowodzeniem.
Mój start w tych wyborach nie wiązał się z tym, że zależało mi na dostaniu się do parlamentu. Po kwietniu 2010 roku bardziej uaktywniłem się w życiu publicznym, gdyż w Polsce działo się coraz gorzej. Wtedy rozstrzygał się los Polski. Gdyby PO rządziła przez kolejne lata, to Polska miałaby coraz więcej problemów. A według mnie zmaganie się z problemami wymagało silnego i nowoczesnego państwa. Przystąpiłem do tej bitwy, bo chciałem pokazać kogo popieram. To było moje zwycięstwo.
Zwycięstwem był dla Pana fakt, że nie dostał się Pan do parlamentu?
Najważniejsze było pokazanie swojej twarzy, ukazanie kogo popieram i fakt, że mimo braku kampanii przyniosłem partii 2500 głosów. Moim celem nie było dostanie się do parlamentu, lecz pokazanie, że są przedsiębiorczy i sprawni ludzie, którzy mają konserwatywne poglądy w kwestiach światopoglądu oraz liberalne pod względem gospodarczym.
Jeśli przegra Pan wybory prezydenckie, też uzna Pan to za sukces?
Jeśli do walki o prezydenturę staje ktoś z wizją Poznania, kto odniósł sukces w biznesie i daje swoją twarz, to już jest wielki sukces. Twarz nie polityka i przedsiębiorcy będzie firmowała partię, której przypięto odwrotną gębę. I to będzie sukces. Ale oczywiście startuję też, żeby wygrać i myślę, że są na to duże szanse. Jest bardzo duży elektorat niezadowolonych z rządów prezydenta. To poznaniacy zadecydują czy będą bali się zmiany, czy wybiorą gospodarza, który daje im alternatywę. A ja im daję. Na początku mówiono, że dostanę ok. 3 procent głosów i będzie kompromitacja, a teraz mało kto zdobędzie się na to, by powiedzieć, że nie wejdę do drugiej tury.
Stwierdził Pan, że ma duże szanse na wygraną. W takim razie co zmieniło się przez ostatnie trzy lata, że tym razem miałby Pan wygrać?
Pierwsza fundamentalna sprawa to, czy Poznań jest gotowy na wybór kandydata, który popiera konserwatywne wartości oraz wolną gospodarkę. Druga istotna rzecz to fakt, że mam wizję Poznania i konkretne rozwiązania różnych problemów, które się nagromadziły. Teraz kilkuletnie zaniedbania bardzo skutkują. Poznań przez lata, pod względem rozwoju, był trzecim miastem w Polsce. Jednak przez lata konkurencja dookoła rosła i teraz wiele osób ma wątpliwości czy ta pozycja się utrzymała. Ponadto Poznań jest teraz widziany w Polsce jako miasto konfliktów, podczas gdy przez długi czas uchodził za miasto spokojne, w którym potrafi się dyskutować i znajdować rozwiązania. Nie ma już też Poznania z wizerunkiem miasta kultury oraz wiodącymi uczelniami.
Poznań nie jest obecnie atrakcyjnym miastem do życia?
Kiedyś Poznań na pewno był atrakcyjnym miastem. Patrząc na demografię, to nawet dla samych poznaniaków przestaje być atrakcyjny. Młodzi ludzie decydują się często na wyjazd. Emigracja była problemem już w XIX wieku, kiedy Niemcy silnie się rozwijały i funkcjonowała emigracja z Wielkopolski. Jednak udało się to rozwiązać i zatrzymać najwartościowsze osoby w Wielkopolsce, dzięki temu później udało się zwyciężyć w Powstaniu Wielkopolskim i pomóc w odbudowie państwa.
Krytycznie odnosi się Pan do obecnej sytuacji w Poznaniu, ale co w takim razie chciałby Pan zmienić i zrobić?
Po pierwsze trzeba zdiagnozować problemy. Jeśli mówi się, że głównym problemem Poznania są korki, to trzeba stwierdzić, że obecne rozwiązania tylko pogłębiają ten kryzys. Wystarczy odkryć, że potrzebujemy nowoczesnego transportu, stąd moja propozycja budowy premetra z os. Sobieskiego na Dębiec i drugiej linii z Ławicy na Franowo.
Premetra, o którym wiceprezydent Maciej Wudarski napisał, że to „wyborcza bujda na resorach”.
Wiceprezydent Wudarski ma prawo do wygłaszania swoich opinii. Natomiast wiem jedno – kiedy w Warszawie nie było metra, tamtejsza komunikacja autobusowa i tramwajowa się zwijała. Tak samo jest teraz w Poznaniu. Wystarczy zobaczyć na puste tramwaje, którymi niewielu chce jeździć. Ale kiedy w stolicy zbudowano metro, zaś w innych miastach o wielkości Poznania powstało premetro, gwałtownie wzrosło zainteresowanie komunikacją publiczną. Premetro byłoby impulsem, który ożywiłby transport publiczny. A co proponuje nam pan wiceprezydent? Te słupki w centrum miasta, korki i puste tramwaje? To ślepa ulica. Problem jest w jakości oferowanej usługi. Tak samo jest w przypadku kultury – trzeba mieć dobre teatry, imprezy kulturalne i to poruszy inicjatywę mieszkańców, którzy zaczną się tym interesować. Niszowe imprezy są ciekawe, ale jeśli chcemy rozruszać miasto, to musimy mieć wielkie wydarzenia i cel, do którego dążymy.
Skoro już rozmawiamy m.in. o transporcie, to chciałbym się dowiedzieć, czy będzie Pan dążył do budowy tramwaju na Naramowice?
Trzeba go jak najszybciej wybudować, a nie tylko o tym mówić.
A za Pana ewentualnej prezydentury tramwaj zostałby wybudowany?
Myślę, że tak. Jeżeli jest prawdą, że wykupiono tereny, jest projekt i jest wybrany wykonawca to na pewno można to skończyć w 4-5 lat.
Zakończy Pan konflikt między rowerzystami a kierowcami?
Oczywiście. Problem polega na tym, że ścieżki rowerowe są źle przemyślane i chaotyczne. Są dokładnie takie jak rządy pana prezydenta. Te ścieżki powinny być dobre, bezpieczne, szybkie i przede wszystkim powinno być ich dużo.
Będzie Pan chciał rozbudowywać ścieżki rowerowe w Poznaniu?
Naturalnie. Część poznaniaków pokochała rowery, więc dlaczego nie umożliwić im bezpiecznej jazdy. Niech Pan spróbuje np. bezpiecznie przejechać przez Rondo Kaponiera. Ale niekoniecznie tylko tam. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest Wartostrada, która jest szybka i dobrze zrobiona. Ona oczywiście powinna troszkę inaczej przebiegać, wyżej, na wałach, ale to nie jest istotne. Wystarczy już jednak przejechać z Przeźmierowa do centrum miasta i będzie pełno niespodzianek. Albo z centrum do Ławicy.
Przywróciłby Pan do pracy oficera rowerowego?
Taka osoba musi być. Poprzedni oficer odszedł z hukiem, ale to chyba standardowe dla prezydenta Jaśkowiaka. Mam wrażenie, że on nie umie współpracować z ludźmi. Co chwilę widać, że rozstaje się z kimś w nieporozumieniu. Jednak poza osobą odpowiedzialną za politykę rowerową musi być też spójna wizja. Nie może być tak, że budujemy kawałek ścieżki, bo ktoś ma takie życzenie lub silne lobby. Lepiej zrobić mniej, ale spójnie i użytecznie.
Wrócę w takim razie do pytania o to jak zakończyć konflikt między rowerzystami a kierowcami.
Trzeba wybudować dobre drogi, dokończyć I ramę komunikacyjną, zrobić III ramę, zaś rowerzystom wybudować bezpieczne ścieżki rowerowe.
Ale skąd wziąć na to wszystko pieniądze?
Przecież mieszkańcy płacą podatki. Ponadto miasto jest po to, żeby wygenerować pieniądze. Pamiętajmy też, że pieniądz jest wtórny. Najważniejszy jest pomysł. Bo nawet jeśli ma pan pieniądze, ale głupi pomysł, to szybko pan zbankrutuje. A jak ma pan dobry pomysł, to przyciągnie też pieniądze. Jeśli ludzie zaczną częściej korzystać z komunikacji publicznej, to będą większe wpływy z biletów.
Jak Pan ocenia politykę uspakajania ruchu pojazdów w centrum miasta i wprowadzania strefy Tempo 30? Czy będzie Pan to kontynuował?
W centrum miasta powinna być strefa Tempo 30 i uspokojony ruch. Tylko najpierw trzeba to zrobić, bo na razie w okolicach Placu Wolności mamy miasteczko nauki jazdy. Poza tym ograniczanie ruchu w centrum powinno być poprzedzone wybudowaniem I ramy komunikacyjnej. Ona musi przenieść ruch z autostrady A2, Dębiny czy Lubonia na Naramowice czy Piątkowo.
Jakich jeszcze zmian chciałby Pan w Poznaniu?
Bardzo ważna kwestia to przywrócenie Poznaniowi pozycji centrum innowacyjno-artystycznego, czyli wybudowanie czegoś na wzór Centrum Nauki Kopernik czy parków technologicznych. Trzeba w to wciągnąć miejscowe uczelnie i zakłady pracy. Poznań musi odzyskać pozycję lidera innowacyjnego i start upowego. Jesteśmy w ścisłej czołówce pod względem liczby powstających małych firm. Ale one często są likwidowane. Może nadszedł czas, aby miasto im jakoś pomogło i pokazało, że stawia na te pomysły. Ponadto koniecznie trzeba zająć się kwestią czystego powietrza i zieleni. My nawet nie wiemy, w jakich miejscach Poznania i w jakim okresie jest smog.
Jak chciałby Pan zadbać o czyste powietrze?
Najpierw trzeba ustalić, co wywołuje największe zanieczyszczenia powietrza. Jeśli transport publiczny, to tym bardziej w grę wchodzi budowa premetra. Jeśli opalanie drewnem w piecach kaflowych, to wtedy zaproponować ich wymianę. Oprócz tego trzeba zaprzestać wycinki drzew i terenów zielonych oraz zacząć sadzić nowe drzewa. Prezydent obiecywał kiedyś posadzić drzewa na ul. Zwierzynieckiej. I co? Nadal tych drzew nie ma. A centrum miasta? Jakieś absurdalne donice, jakby drzewa nie mogły być zasadzone w ziemi.
Wybuduje Pan 4000 mieszkań komunalnych?
Myślę, że w ciągu pięciu lat jest to możliwe. Miasto dysponuje terenami, do tego jest rządowy program Mieszkanie Plus. To skandal, że do tej pory wybudowano jedynie ok. 800 mieszkań. A jak chcemy zatrzymać młodych ludzi w Poznaniu? Tylko proponując mieszkanie. To jest konieczne. Poza tym, jeśli buduje się więcej mieszkań, to spada ich cena, co też ułatwia kupno mniej zamożnym. Te 4000 mieszkań w pięć lat to tak naprawdę minimum, które jest możliwe do wykonania.
Wspominał Pan o wprowadzeniu w Poznaniu programów Niedziela Plus czy Bobas Plus. Nie za dużo tych plusów?
Trzeba będzie jeszcze się nad tym zastanowić. Mówiąc o Niedzieli Plus, zależało mi na tym, aby miasto dało mieszkańcom atrakcyjną ofertę i zachęciło ich do korzystania z instytucji kultury podległych miastu. Jestem przekonany, że obniżki cen biletów w niedziele do teatrów czy muzeów o 50 procent wypalą i przyciągną poznaniaków. A jeśli się okaże, że to przekracza możliwości miasta, a ludzie nie są zainteresowani, to nie będziemy nikogo na siłę uszczęśliwiać.
Objąłby Pan patronatem Marsz Równości w Poznaniu?
Nie, ale zapewniłbym bezpieczeństwo jego uczestnikom. Nie może być tak, że jakieś demonstracje przeszkadzają im w manifestacji. Chciałbym, aby ten marsz wyglądał tak, jak w innych polskich miastach, czyli bezpiecznie i bez żadnych ekscesów. Jeśli ruchy prawicowe i prolife chcą organizować demonstracje, to powinny je zrobić samodzielnie. A nie na zasadzie kontrmanifestacji. Nie można być reaktywnym, tylko kreatywnym. Trzeba pokazać ludziom, że warto jest mieć dzieci.
A popiera Pan budowę Pomnika Wdzięczności?
Ten pomnik absolutnie powinien powstać. Mamy mało tablic i pomników nawiązujących do niepodległości, a ten pomnik był wyrazem wdzięczności za nią i wpisał się w ówczesny krajobraz. A następnie został brutalnie zniszczony przez Niemców zaraz po wejściu do miasta. Najlepszą lokalizacją byłyby okolice Jeziora Maltańskiego tym bardziej, że projektant jeziora – ś.p. Klemens Mikuła – popierał jego odbudowę.
Czy miasto Poznań nadal dofinansowałoby program in vitro, gdyby został Pan prezydentem?
Są ważniejsze sprawy i inne metody jak np. naprotechnologiczne. Z in vitro skorzystało może kilkadziesiąt rodzin. Myślę, że istotniejsza dla Poznaniaków byłaby np. dofinansowana opieka ginekologiczna.
Czyli zakończyłby Pan dofinansowanie in vitro?
Raczej tak, choć trudno odbierać rzeczy, które już funkcjonują. Skierowałbym te pieniądze na profilaktyczne badania ginekologiczne kobiet. Osoby, które chciałyby skorzystać z in vitro, naprawdę na nie stać (tak uważam). Ważniejsze jest to, by mieszkańcom stwarzać warunki do tego, by chcieli mieć dzieci. Dodatkowo skierowałbym pieniądze na bezpłatne badania związane z wykrywaniem chorób płuc. Przypominam o zanieczyszczonym powietrzu oraz o dziesiątkach tysięcy osób umierających każdego roku ze względu na zanieczyszczenia powietrza w Poznaniu.
A popiera Pan obecne postulaty władz PiS dotyczące zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej?
Najlepsze byłoby pozostawienie stanu obecnego. Ruszenie tego może obudzić demony, które wyrządzą szkody obu stronom. Wprowadzenie obecnej ustawy w latach 90. XX wieku oraz promocja ruchu prolife spowodowały, że liczba aborcji w Polsce naprawdę zmalała. A walka z aborcją powinna się odbywać przez profilaktykę, tłumaczenie i informowanie o tym, jak istotne są dzieci dla naszej przyszłości. Natomiast przenoszenie tej kwestii na niwę polityczną i ideologiczną nikomu nie służy.
Skoro już rozmawiamy o sprawach ogólnopolskich, to jestem ciekawy, co Pan sądzi o przeprowadzanej przez PiS reformie sądownictwa. Czy odbywa się ona zgodnie z konstytucją?
To, że reforma sądownictwa jest potrzebna, było jasne. Wiem też, że Jarosław Kaczyński potrzebuje reformy nie po to, żeby uzyskać dla siebie władzę, ale chce zreformować państwo. Udana reforma państwa bez uczciwych i sprawiedliwych sądów jest niemożliwa.
A ta reforma przebiega w uczciwy i sprawiedliwy sposób?
Uważam, że tak. Testem tej reformy będzie jednak to, czy wymiar sprawiedliwości będzie funkcjonował dobrze, czy nie.
Wspomniał Pan o Jarosławie Kaczyńskim, więc chciałbym spytać kim jest dla Pana prezes PiS i jak Pan go ocenia?
W XIX wieku Niemcy zostały zreformowane przez Ottona von Bismarcka. Niekiedy wbrew woli innych, ale zbudował nowoczesne Niemcy. A Polska potrzebuje człowieka, który może ją zmienić. Patrzę na skutki działań Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli się okaże, że system sądowniczy nadal będzie kastą, to historia rozliczy Jarosława Kaczyńskiego. Ale jestem przekonany, że jemu nie chodzi o władzę tylko o realizację fundamentalnych zmian. On nie chce być kolejnym Piłsudskim tylko zreformować kraj tak jak Bismarck. Jarosław Kaczyński jest prawnikiem i widzi, że bez dobrego systemu sądowniczego nadal będą układy i naciski a reforma państwa się nie uda.
Pozostając jeszcze przy osobie Jarosława Kaczyńskiego, chciałbym się dowiedzieć, czy wg Pana w 2010 roku w Smoleńsku doszło do zamachu czy katastrofy?
Nie wiem. Jako były uczony zawsze biorę pod uwagę każdy wariant. Dzień po wypadku najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem był olbrzymi bałagan i fatalny sprzęt sowiecki. Ale po tym, co dzieje się obecnie, teorie o zamachu trochę bardziej się uwiarygodniły. Ale to można stwierdzić jedynie po przeprowadzeniu odpowiednich badań. Dla mnie równie prawdopodobne jest to, że doszło do zamachu, jak i po prostu do nieudolnej organizacji tego lotu. Ale odpowiedź na pytanie, co się stało, prawdopodobnie pozostanie tajemnicą jak zamach na Johna Kennedy’ego.
Jakie ma Pan obecnie relacje z posłem Bartłomiejem Wróblewskim?
Poseł Wróblewski jest bardzo pracowitą osobą. Dobrze wykonuje swoją pracę.
Nie ma między Panami żadnego sporu?
Nic z tych rzeczy. Dobrze się stało, że Bartłomiej Wróblewski chciał być kandydatem na prezydenta i stanął do tej rywalizacji. Jest wartością dodaną w życiu politycznym Poznania. Pamięta pan na pewno posłów, którzy prawie nie istnieją jak np. lider PO w Wielkopolsce Rafał Grupiński. Chciałbym, żeby w Poznaniu było więcej polityków o ogólnopolskim znaczeniu. Polska potrzebuje dobrego Poznania z efektywnymi politykami.
Skoro Polska potrzebuje Poznania z efektywnymi politykami, to kogo wziąłby Pan na stanowiska wiceprezydentów?
Na ten moment nie wskażę konkretnych kandydatów do wszystkich zadań. Proszę mnie zrozumieć. To moja strategia wyborcza, niebawem poznacie Państwo moją wizję wiceprezydentów, mogę dla przykładu wskazać, że wiceprezydentem ds. realizacji inwestycji będzie wojewoda Maciej Musiał. Ma wybitne umiejętności. A wielkie projekty, które musimy realizować, musimy trzeźwo kalkulować. Co do pozostałych osób, dopiero będę na ten temat rozmawiał. Chciałbym, aby były osoby od komunikacji czy mieszkaniami komunalnymi. Co prawda w tej chwili są od tego prezydenci, ale efekty też są, jakie są.
Pan niejednokrotnie krytykuje Jacka Jaśkowiaka i jego ludzi…
Nie o to chodzi. Nie mam największych pretensji do prezydenta o to, że nie spełnił swoich obietnic. Pretensje mam o to, że został prezydentem na fali marzeń poznaniaków, którzy chcieli przyjaznego miasta, sprawnej komunikacji i zieleni, a on te nadzieje zawiódł.
Skoro wg Pana Jacek Jaśkowiak zawiódł te nadzieje, to jak Pan chciałby sprawnie zarządzać miastem, skoro nie ma Pan żadnego doświadczenia politycznego?
Mam wizję oraz doświadczenie jako przedsiębiorca i umiejętność podejmowana odważnych i konkretnych decyzji, jestem przekonany, że miasto dysponuje takimi fachowcami, którzy ją zrealizują. Ja tych fachowców już mam.
Po co Panu ten udział w wyborach?
Można brać udział w polityce nie dla pieniędzy lub samorealizacji, tylko żeby uczestniczyć w niej z pewnego obowiązku oraz by pokazać, że miasto jest źle zarządzane. Ponadto to wpisuje się w dobrą tradycję poznańską, że do polityki idzie się, kiedy jest się dorosłym i odniosło sukces, a nie od razu po studiach, żeby zdobyć zawód polityka. Być może ta moja staroświecka wizja nie zostanie przyjęta, ale myślę, że ona jest bardzo dobra i poznańska. Pamiętajmy też, że kiedy w 2014 roku startował Jacek Jaśkowiak, miał na początku niewielkie poparcie i wydawało się, że Ryszard Grobelny wygra bez problemu. Dla mnie najważniejsze jest zaproponowanie pewnej oferty dla Poznania i nowej twarzy, która coś już osiągnęła i chce się tym podzielić z miastem.
W trakcie naszej rozmowy wspominał Pan o wielu aspektach, które należałoby poprawić, ale chciałbym się dowiedzieć, co wg Pana dobrze funkcjonuje?
Pozytywem jest rozpoczęta już polityka senioralna czy oddolne inicjatywy mieszkańców. To, że np. odżyła Śródka, nie jest zasługą władz miasta, tylko tamtejszych mieszkańców. Ale mam wrażenie, że potencjał mieszkańców musi być wzmocniony przez miasto, a tego brakuje. Zaletą obecnej ekipy jest wskazanie problemów, które ma Poznań. Ale obecne władze nie mają rozwiązań tych problemów i dlatego chwyciły się ideologii i światopoglądu, co ma zakryć brak kompetencji.