Szymon Hołownia. Nowy marszałek Sejmu z wielkimi ambicjami

Czytaj dalej
Fot. fot. sylwia dąbrowa
Dorota Kowalska

Szymon Hołownia. Nowy marszałek Sejmu z wielkimi ambicjami

Dorota Kowalska

Zawsze powtarzał, że wszedł do polityki, by wykonać rzeczy, które wydają mu się konieczne do zrobienia, a później z niej odejść. Został marszałkiem Sejmu, ale wiadomo, że marzy o prezydenturze. Czy ma szanse wygrać wyścig do Pałacu Prezydenckiego? To będzie zależało między innymi od tego, jak poprowadzi Sejm przez najbliższe dwa lata

Pierwsze posiedzenie Sejmu było dla Szymona Hołowni ważnym testem. Pod jego adresem ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości padły oskarżenia o łamanie regulaminu, drobne i większe złośliwości. Hołownia prowadził obrady spokojnie, próbował opanować emocje polityków, do których na koniec zwrócił się z krótkim apelem.

- Mam jedną uwagę i prośbę do państwa. Komentarz też po tym, co dziś się wydarzyło na tej sali. Mikrofony na sali sejmowej zbierają tylko tych, którzy przemawiają. Chciałbym, żeby Polki i Polacy, którzy śledzą obrady Sejmu, wiedzieli, że dzisiaj na tej sali w mojej ocenie, ale myślę też, że i wielu z nas, przekroczone zostały standardy demokratycznej debaty - stwierdził Hołownia. - Gorąco zachęcam państwa do tego, żeby pogarda, nienawiść, agresja i okrzyki „puknij się w głowę”, które dzisiaj słyszeliśmy na tej sali, nigdy więcej na niej nie zagościły, bo są policzkiem wymierzonym tym, którzy poszli do wyborów 15 października tego roku - zakończył.

Hołownia, od 13 listopada nowy marszałek Sejmu, już podczas swojego pierwszego wystąpienia zapowiedział sporo zmian przy Wiejskiej.

- Ta sala to nie oktagon z gali MMA. To dom spotkań i rozmowy. Polacy ogromną frekwencją powiedzieli nam bardzo wyraźnie: dość już tego, co było. Ma się zmienić nie tylko partia, ale i polityka - mówił. - Znikną szpecące Sejm policyjne barierki, wyjedzie zamrażarka - dodał.

Hołownia zapowiedział, że zaprosi najstarszych stażem dziennikarzy sejmowych, by pomogli mu mądrze otworzyć parlament. Mają wrócić spotkania prasowe marszałka z dziennikarzami. On sam będzie występować w mediach i prowadzić podcast.

- Przyszedłem do polityki spoza polityki, nie znam jej wszystkich trików, ale znam jej serce. Polityka to nie przemoc, to troska - mówił Hołownia.

Zawsze powtarzał, że wszedł do polityki, by wykonać rzeczy, które wydają mu się konieczne do zrobienia, a później z niej odejść.

- Opozycja, choć oczywiście niecała, zdecydowanie za często chce być opozycją. A przecież sama definicja opozycji jest taka, że bycie opozycją to walka o to, by być rządem, wziąć odpowiedzialność. To opowieść o komforcie, ale nie o dyskomforcie. Trzeba tu walczyć, trzeba się rwać do przodu, trzeba mieć pomysł, trzeba zarażać ludzi wizją. Ja wierzę, że my będziemy w stanie po tej stronie, w takiej czy innej konfiguracji, w ciągu najbliższych miesięcy wygenerować taką propozycję, żeby te fatalne rządy Zjednoczonej Prawicy wreszcie zakończyć. Bo po tej stronie jest wielu ludzi, którzy ocalili w sobie jeszcze ten gen walki, chce im się, tyle że tkwią wciąż w paraliżujących działanie strukturach. Rozmawiamy z nimi. Mam nadzieję, że będziemy współpracować - mówił nam w wywiadzie na początku 2021 roku.

To był dobry czas dla Hołowni, notowania Ruchu Polska 2050 szybowały w górę, w każdym razie gdyby wybory parlamentarne odbywały się w lutym 2021 roku, Hołownia mógłby liczyć na 19 procent wyborczych głosów. Jego ruch był liderem na opozycji, a przecież działał na polskiej scenie politycznej zaledwie od roku. Powstał przed wyborami prezydenckimi, w których Hołownia wystartował. Szło mu całkiem nieźle, dopóki w grze nie pojawił się Rafał Trzaskowski, który zastąpił Małgorzatę Kidawę-Błońską, kiedy ta w trakcie kampanii wycofała się z walki o Pałac Prezydencki. W pierwszej turze czerwcowych wyborów zajął trzecie miejsce i stwierdził, że w turze drugiej swój głos odda właśnie na Rafała Trzaskowskiego.

Jeszcze w trakcie kampanii wyborczej zapowiedział powołanie ruchu społecznego o nazwie Polska 2050. Stowarzyszenie zostało zarejestrowane w sierpniu 2020 roku.

Było dobrze, sondaże wskazywały, że może być pierwszą siłą po stronie opozycji. Z czasem do Hołowni zaczęli zresztą dołączać politycy Koalicji Obywatelskiej, żeby wspomnieć chociażby o Tomaszu Zimochu, Joannie Musze, Paulinie Hennig-Klosek czy posłance Lewicy Hannie Gill-Piątek. Politycy Platformy Obywatelskiej nie kryli niepokoju.

Przyszedł lipiec 2021 roku i sytuacja się zmieniła. Powód? Do polskiej polityki wrócił Donald Tusk, były premier, były szef Rady Europejskiej, a od 2019 przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej.

- Powrót Tuska stanowi wyzwanie przede wszystkim dla Szymona Hołowni. Przecież zyskiwał on silne poparcie na rozczarowaniu polityką poprzedniego przywództwa PO. Jednak Hołowni udało się zbudować silną markę i miejsce w polskiej polityce. Nie tylko chce przywrócenia rządów prawa, ale przekonuje swój elektorat o bardziej wspólnotowej i mniej spolaryzowanej wizji Polski, szanującej tradycje, ale nowoczesnej i mocno osadzonej na Zachodzie, wolnorynkowej, ale zwracającej uwagę na słabszych. Taki mniej wielkomiejski program jest Polsce bardzo potrzebny i ważny w kontekście rywalizacji z PiS-em. Dlatego jestem przekonany, że ugrupowanie Hołowni, choć z mniejszym poparciem niż ostatnio, będzie trwałym elementem polskiej sceny politycznej - mówił mi wtedy Paweł Zalewski, były polityk PO i PiS-u, obecnie poseł Trzeciej Drogi.

Hołownia postanowił nie oddawać pola, we wrześniu zorganizował pierwszy kongres Ruchu Polska 2050. Przedstawił na nim gościa specjalnego, który, jak powiedział, „odmieni polską politykę”. Chyba nikt nie spodziewał się, że będzie nim aplikacja polityczna „Jaśmina”.

- Ja już ją mam u siebie w telefonie. Mam nadzieję, że wy zaraz też będziecie mieć - mówił Hołownia.

I tłumaczył, że ta właśnie aplikacja „da możliwość głosowania w ważnych dla Polski sprawach, a za chwilę będzie informowała o eventach odbywających się w okolicy, o tym, co warto dzisiaj zrobić”. Jednym konwencja się podobała, inni nazwali ją niewypałem, jeszcze inni oskarżali Hołownię o to, że z „wdziękiem telewizyjnej gwiazdy sięgał po znany arsenał populizmu politycznego”.

- Konwencja Ruchu Polska 2050 jednak coś pokazała, że Hołownia przestaje walczyć z Platformą Obywatelską. Widać wyraźnie, że ten ruch będzie próbował docierać do jak najmłodszych wyborców - komentował prof. Rafał Chwedoruk, politolog. - Przed Hołownią dwie drogi. Pierwsza jest taka, że przed wyborami dołączy do jakieś koalicji, na czele której będzie stała Platforma Obywatelska. Jeśli jednak kalkulacje sondażowe wskażą, że lepiej, aby taki komitet wyborczy istniał samodzielnie, to tak się stanie. Ale, jak mówię, wszystko zależy od politycznej kalkulacji - dodał prof. Chwedoruk.

W 2022 roku stało się to, co wielu politologów przewidywało: prysnął czar nowości. Poza tym, co podkreślali eksperci, wysokie notowania Ruchu Polska 2050 były pochodną słabości Borysa Budki, który wtedy przewodził Koalicji Obywatelskiej; powrót Donalda Tuska wszystko zmienił. Notowania Hołowni pikowały.

- To bardzo inteligentny człowiek, otoczony mądrymi ludźmi, ale pozostaje pytanie, czy Hołownia zrobi coś, czego nie zrobili inni? - zastanawiał się wtedy prof. Kazimierz Kik, politolog.

To prawda, inteligencji i zaangażowania społecznego Hołowni odmówić nie można. To dziennikarz, pisarz, publicysta, prezenter telewizyjny, działacz społeczny i polityk. Ukończył Społeczne Liceum Ogólnokształcące Społecznego Towarzystwa Oświatowego, później przemianowane na Społeczne Liceum Ogólnokształcące „Fabryczna 10”, w Białymstoku. Przez pięć lat studiował psychologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, jednak studiów tych nie ukończył. Dwukrotnie przebywał w nowicjacie zakonu dominikanów.

Jako felietonista lub redaktor współpracował z „Gazetą Wyborczą”, „Newsweek Polska”, „Rzeczpospolitą”, „Wprost”. Publikował też w magazynach katolickich, m.in. w „Tygodniku Powszechnym”. W 2005 był zastępcą redaktora naczelnego tygodnika „Ozon”. W latach 2007-2012 był dyrektorem programowym oraz prezenterem stacji Religia.tv. Wraz z Marcinem Prokopem współprowadził w telewizji TVN programy „Mam talent!”. Był jednym z założycieli białostockiego oddziału fundacji „Pomoc Maltańska”. W kwietniu 2013 założył fundację „Kasisi”, skupiającą się na prowadzeniu domu dziecka w Zambii. W 2014 założył fundację Dobra Fabryka, organizującą pomoc mieszkańcom m.in. Bangladeszu, Mauretanii, Rwandy, Burkina Faso czy Senegalu. Obie fundacje pomagają co roku łącznie niemal 40 tys. osób. Działał na rzecz praw dziecka. Pod koniec 2019 roku zorganizował w serwisie Facebook zbiórkę obywatelską, podczas której zebrano 2 miliony złotych na dalsze funkcjonowanie telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Wsparcie umożliwiło działanie telefonu przez kolejny rok (24 godziny na dobę). Wcześniej MEN odmówiło finansowania. Jest współinicjatorem założenia strony internetowej Pomocni.info, kierowanej do osób w trudnej sytuacji życiowej. Jest też działaczem na rzecz praw zwierząt. Był ambasadorem Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ. Pisze książki.

Tylko czy nadaje się do polityki? To pytanie pojawiło się już wtedy, kiedy Hołownia wystartował w wyborach prezydenckich. Dla opinii publicznej był przede wszystkim „facetem z telewizji”, owszem utalentowanym publicystą i autorem książek, aż tyle i tylko tyle.

- Znam działalność charytatywną Szymona, do której sam się przekonał i która narodziła się z jego własnych pieniędzy. Nie musi przekonywać mnie o swojej bezinteresowności. Wiem po prostu, że on jest takim człowiekiem - mówił wtedy w rozmowie z Wirtualną Polską ks. Kazimierz Sowa, przez długie lata współpracownik Hołowni. - Zbudował dwie fundacje, które pomagają w 10 krajach. Działają od Chin, poprzez Afrykę, Bangladesz, a na Lesbos kończąc. Przez te fundacje przeszło kilkanaście mln zł przekazanych na zasadzie crowdfundingu przez ludzi, którzy mu zaufali. To jest facet, który potrafi spojrzeć na pewne rzeczy biznesowo i zaprojektować struktury w oparciu o fundusze - dodał.

Dopytywany o kompetencje Szymona Hołowni ks. Sowa odpowiedział: „Czy zna się na wojsku? „On nie, ale jego żona jak najbardziej” - można zażartować. Ale poważnie mówiąc: widziałem Szymona w akcji, kiedy rozmawiał z poważnym postaciami z życia politycznego, i nie odniosłem wrażenia, że byli nim znudzeni. Wręcz przeciwnie, on umiał do nich dotrzeć”.

To było dla wielu zaskoczeniem, ale, rzeczywiście, żona Szymona Hołowni jest pilotem. W 2019 roku Edyta Żemła, specjalizująca się w sprawach wojskowości, pisała w Onet.pl tak: „Tylko cztery kobiety w polskiej armii pilotują samoloty odrzutowe. Wśród nich jest porucznik Urszula Brzezińska-Hołownia, żona Szymona Hołowni, który właśnie ogłosił start w wyborach prezydenckich. Jeśli wygra, jego małżonka będzie musiała zawiesić służbę wojskową i latanie na myśliwcach MiG-29. „Byłaby to wielka strata dla sił powietrznych. Ta dziewczyna jest naprawdę dobra. Ma talent” - mówi jeden z lotników wojskowych.

Dla wielu ten wpis był zaskoczeniem. Hołownia chronił swoje życie prywatne. Na wizji pokazywał się bez obrączki. Wreszcie, jeszcze przed wyborami prezydenckimi, napisał w social mediach: „Niby o meandrach i pułapkach e-handlu wiesz wszystko. Ale ta reklama sklepu z USA na FB taka ładna... Zamawiasz dwie pary spodni, takich do marynarki, bo akurat potrzebujesz, a stare się przetarły. Spodni nie dostajesz, za to dostajesz przesyłką z Chin tuzin innych wspaniałych, wartych łącznie pewnie 15-20 USD, rzeczy, m.in. kurtkę trzeciej jakości haftowaną w żurawie w rozmiarze dla krasnoludka, przymałe majtki chyba z płótna żaglowego we wzorze moro, tudzież te okulary, w których możesz sobie np. zatańczyć „Gangnam Style” (tyle że żona z córką mają ubaw, gdy zakładam, więc chyba z powodów rodzinnych zostawię)”.

I tak rozpoczęły się medialne poszukiwania żony Szymona Hołowni. Dzisiaj wiadomo już, że por. Brzezińska-Hołownia jest absolwentką Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Ma wśród wojskowych świetną opinię. Para poznała się w 2014 roku dzięki programowi TVN, o czym Szymon Hołownia opowiadał „Newsweekowi”.

- Poznałem ją, można powiedzieć, w pewnym sensie dzięki „Mam talent!”. Kręciliśmy materiał, udawaliśmy pilotów z „Top Gun”, którzy chodzą w zachodzącym słońcu pasem startowym. I tak to się wszystko potoczyło, że spotkaliśmy się z moją żoną” - opowiadał. - Czuję się jak mąż Angeli Merkel, który też zwykle jest jedynym mężczyzną na spotkaniach z udziałem żon premierów - dodał.

Ale wracając do politycznej ścieżki Szymona Hołowni, w kwietniu 2023 roku lider Polski 2050 ogłosił oficjalnie, że do wyborów parlamentarnych idą razem z ludowcami pod nazwą Trzecia Droga. To była trudna decyzja dla obu liderów, ich wspólny start oznaczał bowiem, że jako komitet koalicyjny muszą przekroczyć ośmioprocentowy próg poparcia, by dostać się do Sejmu. Obaj, i Władysław Kosiniak-Kamysz, i Hołownia, ruszyli w Polskę. Spotkali się z tysiącem ludzi, przekonywali do swojego projektu, który łączy, jak przekonywali, tradycję najstarszej partii politycznej w Polsce z nowoczesnością najmłodszej.

- Każdy już wie, jak ustawił się ten wyścig na ostatniej prostej. Donald Tusk jest tam, gdzie jest. My też jesteśmy na swoim miejscu. Pewnie dojdzie jeszcze do ruchów o jeden, dwa albo trzy punkty procentowe. Ale wszyscy wiemy, że one muszą doprowadzić do tego, żeby kolejny parlament był w stanie wyłonić demokratyczny rząd. Wynik Trzeciej Drogi będzie kluczowy. Wybór jest dziś prosty: Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS-u. Część zadania już wykonaliśmy - zatrzymaliśmy Konfederację. Proszę zobaczyć, gdzie był Mentzen trzy miesiące temu - mówił Szymon Hołownia na ostatniej prostej kampanii w rozmowie z OKO.press.

Razem z Kosiniakiem-Kamyszem świetnie się uzupełniali. Choć niektórzy mówili: są jak ogień i woda. Hołownia: ekspresywny, emocjonalny, żywiołowy, Kosiniak-Kamysz: spokojny, koncyliacyjny, wyważony.

Ich notowania na przełomie lipca i sierpnia 2023 roku nie napawały jednak optymizmem - Polska 2050 miała około dziewięcioprocentowe poparcie, PSL mogło liczyć na dwa, trzy procent głosów. Liderzy nie odpuszczali, zjeżdżali powiat po powiecie i powtarzali niczym mantrę: Trzecia Droga albo trzecia kadencja PiS-u.

Ale też z czasem stało się jasne, że wynik Trzeciej Drogi będzie miał decydujące znaczenie dla parlamentarnej opozycji. Jeśli ugrupowania Hołowni i Kosiniaka-Kamysza weszłyby do Sejmu, zdobyły znaczące poparcie, Prawo i Sprawiedliwość mogło nie uzyskać większości.

Zdawali sobie z tego sprawę liderzy innych ugrupowań opozycyjnych. Na swój sposób wspierali Trzecią Drogę, a w każdym razie nie rzucali jej kłód pod nogi, przynajmniej na ostatniej kampanijnej prostej. Hołowni i Kosiniaka-Kamysza nie było na Marszu Miliona Serc, byli w trasie, zauważył to Donald Tusk i wysłał czytelny komunikat do wyborców.

- Chcę pozdrowić tych, którzy podjęli swoją robotę, swoje działania i są dzisiaj gdzie indziej. Liderów innych demokratycznych partii politycznych, i Władysława Kosiniaka-Kamysza, i Szymona Hołownię. Robią swoją dobrą pracę dzisiaj - powiedział na manifestacji.

Przyszedł 15 października 2023 roku. Wynik Trzeciej Drogi zaskoczył nawet jej liderów. 14,40 proc. poparcia - tego nie spodziewali się nawet najwięksi optymiści.

- To było dla mnie zaskoczenie. Miałem do końca obawy, czy Trzecia Droga przekroczy ośmioprocentowy próg wyborczy. Jak widać, niemal go podwoiła - przyznał zaraz po wyborach prof. Antoni Dudek, politolog. - To wynika oczywiście z tego, że Trzecia Droga okazała się autorem najskuteczniejszego hasła tej kampanii: Albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS-u. W praktyce to oznaczało, że część wyborców, którzy normalnie zagłosowaliby na Koalicję Obywatelską, przerzuciła swoje głosy na Trzecią Drogę. O Lewicę nikt się specjalnie nie martwił, ona miała do przekroczenia tylko 5- procentowy próg, więc zakładano, że da sobie radę, ale wejście do Sejmu Trzeciej Drogi stało pod znakiem zapytania - dodał.

Co ciekawe, na Podlasiu najlepszy wynik - niemal 80 tysięcy głosów - zdobył właśnie Szymon Hołownia, zostawiając w tyle i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z PiS, i Krzysztofa Truskolaskiego - szefa podlaskich struktur PO i syna prezydenta Białegostoku.

W wyniku umowy koalicyjnej między partiami opozycyjnymi to Szymon Hołownia został ich kandydatem na marszałka Sejmu. 13 listopada podczas sejmowego głosowania pokonał Elżbietę Witek desygnowaną przez Prawo i Sprawiedliwość. To Hołownia stoi dzisiaj na czele parlamentu i to on jest drugą osobą w państwie.

Czy stanowisko marszałka Sejmu będzie dla niego odskocznią do dalszej kariery? Wiadomo, że marzy o prezydenturze, że prawdopodobnie wystartuje w wyborach prezydenckich 2025 roku. Czy je wygra, tego oczywiście nie wiadomo. Ale pewne jest, że o szansach Hołowni w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego zadecyduje także to, jak poprowadzi Sejm przez najbliższe dwa lata.

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.