Szprotawa. Rodzice przedszkolaków są przeciw rewolucji w kuchniach
Czarne chmury zbierają się nad Szprotawskim Ratuszem. Mieszkańcom nie podoba się szukanie oszczędności na szkołach, przedszkolach cięcia w zatrudnieniu urzędników czy inne zabiegi, które gminie będącej w finansowej zapaści mają przynieść realne oszczędności. Kilka dni temu przed urzędem protestowali rodzice i pracownicy przedszkoli, których od maja ma zatrudniać nie jak dotąd urząd, a spółdzielnia socjalna.
Falę niepokoju wśród pracownic kuchni szprotawskich przedszkoli wywołała informacja o tym, że od maja ich pracodawcą przestanie być dyrekcja placówki. Kucharki ma „przejąć” spółdzielnia socjalna. Kobiety boją się przede wszystkim zmian warunków płacy, ale i pracy. Wprost mówią, że ile złego słyszały też o sposobie przygotowania posiłków przez tę właśnie spółdzielnię.
- 30 lat pracuję w jednym przedszkolu, otwierałam je, przez te lata wykarmiłam pokolenia szprotawian, a dziś u schyłku mojej pracy przyjdzie mi pracować na umowie sezonowej – żali się pani Krystyna. - Do emerytury zostało mi dwa miesiące i nie wiem co mnie czeka. Pod koniec miesiąca wszystkie mamy dostać wypowiedzenia. Boimy się przejścia, bo nikt nam nie wyjaśnił szczegółów. Miałyśmy jedynie spotkanie z dyrektorką przedszkola.
Zmian obawiają się też inne pracownice kuchni trzech szprotawskich przedszkoli.
– Zarabiamy wprawdzie najniższą krajową, ale nie to jest najważniejsze, razem tworzymy zespół, rodzinę, doskonale się dogadujemy. Dbamy o to, by gotowane posiłki były świeże, smaczne i przyrządzane tak, jakbyśmy żywiły własne dzieci, z zachowaniem właściwej higieny. Jak zaczną nas rzucać co rusz do innych placówek, bo wiemy, że ta spółdzielnia tak właśnie robi, nie możemy odpowiadać za innych - tłumaczy inna z pań zatrudnionych w kuchni. – Nie chcemy też mieć na sumieniu zdrowia dzieci, słyszałyśmy jak to wygląda, bo spółdzielnia przygotowuje posiłki dla szkół na terenie Szprotawy. Rodzice się skarżą, dzieci nie chcą tego jeść i rezygnują z obiadów w szkole.
Pracownice kuchni mają dostać wypowiedzenia pod koniec miesiąca.
Mirosław Gąsik, burmistrz Szprotawy tłumaczy, że przekazanie powadzenia kuchni przedszkolnych podmiotowi zewnętrznemu ma się odbyć bez szkody dla dzieci i pracowników.
- Chodzi nam o ujednolicenie sposobu przygotowania posiłków dla dzieci przedszkolnych i uczniów szkół na terenie całej gminy. Winda od sześciu lat prowadzi kuchnie we wszystkich przedszkolach i szkołach podstawowych. Własne stołówki mają jedynie trzy przedszkola: przy ul. Parkowej, ul. Rolnej i Waszyngtona. Zostają kucharki, stołówki, zmienia się jedynie operator, który będzie te panie zatrudniał. To podmiot ekonomii społecznej , działający non profit, sprawdzony, bo żywi z powodzeniem wszystkie nasze jednostki. Wsad do kotła będzie taki sam, dla dzieci nic się nie zmieni. Nadzór nad żywieniem nadal będzie sprawował dyrektor. Na pewno wszystkie panie otrzymają propozycję pracy. Będzie to oszczędniejsze dla gminy. I dodaje, że z uwagi na kolosalne, 70-milionowe zadłużenie gminy oszczędności szuka na każdym polu.
-Spółdzielnia socjalna ma możliwość o starania się o dopłaty, gmina ich nie ma – podkreśla burmistrz.- Zmiana będzie dotyczyła zaledwie dziewięciu pracownic, a dla miasta to oszczędność 250 tys. zł rocznie. -Do maja panie są pracownicami budżetówki, więc przysługują im różnego rodzaju dodatki jak 13 pensja, świadczenia socjalne, czy wysługa lat.
- Burmistrz mówi, że nic się nie zmieni, wiemy, że zatrudnione w Windzie osoby dostają umowy sezonowe – mówi pani Maria, kucharka w jednym z rewolucjonizowanych przedszkoli. - Oznacza to, że pracujemy przez 10 miesięcy w roku. A za co mamy utrzymać nasze rodziny w wakacje? Kto nas przyjmie do pracy?
- Pod petycją do burmistrza o zmianę stanowiska w tej sprawie podpisali się rodzice z trzech przedszkoli. Przed urzędem protestowali też pracownicy szkół, w których burmistrz także w ramach oszczędności zapowiada łączenia grup i redukcję kadry. W środę zanieśli ją na biurko włodarza. Ten zapewnił, że redukcje etatów w szkołach będą dotyczyć osób, które już mogą przejść na emerytury.
Daniel Fąferko, prezes Spółdzielni Winda
W listopadzie w Szprotawie dożywialiśmy 212 przedszkolaków w pięciu oddziałach przedszkolnych i nie było uwag, co do naszego żywienia. Jesteśmy kontrolowani przez Sanepid i inne sprawdzające nas instytucje i w sporządzanych po tym raportach nie ma uwag, co do sposobu przygotowania posiłków przez pracowników Windy, czy też ich jakości Dwa ostatnie takie raporty w czwartek przedstawiłem burmistrzowi Szprotawy. Nasz jadłospis jest też kontrolowany pod względem jakości i różnorodności.
A co do kadry: w każdej z kuchni są doświadczeni kucharze, osoby które wyciągamy z trudnych życiowych dołków, są one wyłącznie pomocą i samodzielnie nie przygotowują posiłków. Zawsze dzieje się to pod nadzorem kucharki. Chętnie spotkam się z rodzicami, by rozwiać ich wątpliwości. Jako instytucja pożytku publicznego jesteśmy rozliczani, więc ciężko ponosić koszty obsługi, np. w wakacje, gdy dzieci w przedszkolu nie ma. Gwarantujemy, że od września te panie znów będą miały etat, jeśli tylko zechcą pracować. Dożywiamy też dzieci na terenie Gozdnicy i Niegosławic.