Marian Norkowski to najwybitniejsza postać kujawsko-pomorskiej piłki nożnej. Do czasów Zbigniewa Bońka. O ile jednak obecny prezes PZPN grał w Łodzi, to Norkowski u nas przez całą karierę. I to jak!
Dwa tytuły króla strzelców ekstraklasy piłkarskiej, kilka występów w koszulce z białym orłem na piersi, ogromny wkład w awans bydgoskiej Polonii do I ligi i utrzymanie się w niej przez kilka sezonów w latach 60. ubiegłego wieku, niezapomniane gole strzelane najlepszym drużynom i najznakomitszym bramkarzom i wreszcie żal w Toruniu, że tak wybitny piłkarz, urodzony w tym mieście, zamiast w nim pozostać i rozwijać swój talent, został „uprowadzony” do Bydgoszczy i tam już pozostał - tak wielki ładunek emocji kryje w sobie futbolowa kariera Mariana Norkowskiego. Dla starszego pokolenia kibiców do dziś jest żywą legendą, absolutnie bezkonkurencyjną w skali naszego regionu.
Łowca bramek
„Mala”, bo tak Norkowskiego nazywali kibice, dla których słowa „Sędzia kalosz!” były najgorszym dopuszczalnym obraźliwym okrzykiem z trybun, to absolutny fenomen swoich czasów, niedościgniony do dziś „łowca bramek”. Na mecze, w których występował, ciągnęły prawdziwe tłumy w przekonaniu, że zobaczą kolejne jego wyczyny, jakich wcześniej w Bydgoszczy nie oglądano. Norkowski ma tu swoją tablicę pamiątkową na murze stadionu, na którym grał, jego imieniem nazwany został skwer. Wypada żałować, że przy ostatnich zmianach nazw ulic w Bydgoszczy nie pomyślano o tym piłkarzu. Drugiego takiego na Kujawach i Pomorzu jak dotąd nie było...
Ale miniony rok przyniósł coś zupełnie szokującego. Na pamięci o wybitnym sportowcu, głęboko tkwiącej w piłkarskich kibicach, cieniem położyła się niedawna decyzja autorstwa Instytutu Pamięci Narodowej, którą spopularyzował natychmiast Internet i powtórzyło wiele mediów. „Norkowski był ubekiem” - takie słowa szybko rozeszły się po kraju. Bo taki był kontekst decyzji IPN-u o znaczącym „obcięciu” Urszuli Norkowskiej, wdowie po „Mali”, renty rodzinnej z powodu „wykonywania przez niego działalności skierowanej przeciwko narodowi”.
Ta sama historia dotknęła tysiące sportowców w Polsce, w tym piłkarzy słynnej jedenastki Kazimierza Górskiego. Dlaczego? Bo ci, którzy grali w klubach, podległych resortowi spraw wewnętrznych, mieli fikcyjne etaty w milicji i ubecji. Tak funkcjonował przez cały okres PRL-u polski sport. Wygląda na to, że pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej nie mieli o tym w ogóle pojęcia!? Przypomina to przejazd walca, który - w imię zacierania śladów przeszłości wszystkich potraktował jednakowo - szybko i bez zastanawiania się...
W dalszej części artykułu przeczytasz, czy IPN wycofał się z zarzutów przeciwko Marianowi Norkowskiemu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień