Szef KOD w Wielkopolsce: Afery nie osłabiają naszego morale
Sławomir Majdański, nowy przewodniczący wielkopolskiego Komidetu Obrony Demokracji mówi o obecnych i przyszłych wyzwaniach.
Został Pan wybrany przewodniczącym KOD w Wielkopolsce. Jaki jest pomysł na działalność organizacji w 2017 roku, jakie widzi Pan największe wyzwania?
Najważniejszym zadaniem jest konsolidacja regionu. Chodzi o zasypanie pewnych pęknięć i różnic, które były w ostatnich miesiącach widoczne. Musimy uwolnić energię, która była do tej pory zablokowana. Nie wszyscy mieli możliwość realizowania swoich pomysłów i prowadzenia aktywności na naszym obszarze. To demotywowało ludzi. Poprzedni liderzy nie do końca to zauważali. Druga rzecz to zbudowanie silnego i niezależnego regionu. Niezależnego, co nie znaczy jednak, że oderwanego od krajowych struktur. Mam bardziej na myśli własny pomysł na aktywności wydarzenia w kolejnych tygodniach, miesiącach, a jeśli sytuacja będzie tego wymagać - również latach.
Na górze KOD od kilkunastu dni jest gorąco. Czy ujawniona na początku roku afera dotycząca faktur wystawianych przez Mateusza Kijowskiego Komitetowi Obrony Demokracji miała wpływ na sytuację i morale w wielkopolskich strukturach?
Na morale - nie. Na nasze styczniowe manifestacje przyszło wielu ludzi, cieszy również frekwencja na sobotnich wyborach, która wyniosła około 300 osób. Wątpliwości oczywiście są, ale my nie chcemy ferować wyroków. Dopóki sprawy nie przestanie badać powołana w tym celu komisja, nie chcemy ani stawać murem za Mateuszem, ani zupełnie przeciwko niemu.
Decyzja Kijowskiego o kandydowaniu na przewodniczącego regionu mazowieckiego i Zarządu Głównego spotkała się z oporem ze strony m.in. Krzysztofa Łozińskiego, jak i Radomira Szumełdy, wiceprzewodniczącego KOD. Jak Pan się do tej decyzji odnosi?
Interpretuję to tak, że skoro Mateusz kandyduje, to nie ma sobie nic do zarzucenia. Gdybym był pewien, że komisja rewizyjna oczyści mnie ze stawianych zarzutów, to sam bym kandydował, będąc przekonany o swojej niewinności. Gdybym wiedział, że mam coś za uszami - nie kandydowałbym. Choć jest wiele głosów wskazujących, że Kijowski jednak ma coś za uszami, to póki co pozostaję przy swojej interpretacji.
Czy KOD jest skonfliktowany?
Nie powiem nic odkrywczego: pęknięcie jest widoczne. Widać, że jest duża grupa osób w zarządzie ogólnopolskim, zgłaszających zastrzeżenia pod adresem Mateusza i dążących do skrupulatnego wyjaśnienia sprawy. Są też osoby, gotowe go bronić. Czekamy na wnioski komisji rewizyjnej. Mimo wszystko zdecydowanie bardziej angażują mnie sprawy lokalne.
Jaka jest Pana zdaniem rola przewodniczącego na szczeblu regionalnym? Czy KOD potrzebuje wodza, przywódcy, czy władza w tej organizacji powinna być rozproszona pomiędzy poszczególnych członków?
Zdecydowanie rozproszona. Niezbyt zresztą lubię słowo „władza”. Jedną z pierwszych rzeczy, które podkreślałem od razu po wybraniu mnie na przewodniczącego, była kwestia decyzyjności na poziomie zarządu jako statutowego gremium, a nie tylko tego, kto stoi na jego czele. Zdecydowanie bardziej wolę sytuację, gdy decyzje podejmuje więcej osób bogatych w różne doświadczenia.
KOD regularnie organizuje manifestacje w Poznaniu. Przeciwko czemu pikietować będziecie w najbliższym czasie?
Powodów niestety nie będzie nam brakować. Z nieufnością przyglądamy się pracom PiS przy zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych. Nasz sprzeciw budzą również przygotowywane zmiany w ordynacji wyborczej. Na pewno wkrótce wyjdziemy wyrazić go na ulicach. Pragnę zaznaczyć, że manifestujemy nie tylko w Poznaniu. Nasi liderzy w miastach takich jak Kalisz czy Piła są równie aktywni. Ich determinacja skutecznie mobilizuje mieszkańców do uczestnictwa w kolejnych manifestacjach.