Szczyt cierpienia posła, czyli Waszczykowski leci samolotem [FELIETON ARKADIUSZA KRYSTKA]
Co tam trud górnika, rolnika, lekarza... Czymże są przy heroizmie polityka? Wydobywanie węgla, żniwa, przeszczep serca nie mogą się równać z lotem samolotem „w garniturze i z teczką pełną dokumentów siedząc po turecku”.
Taki to ciężar wziął na swoje barki król San Escobar, poseł ziemi sieradzkiej, były szef polskiej dyplomacji, kandydujący z Łódzkiego do Parlamentu Europejskiego Witold Waszczykowski (PiS).
Jakże marnie przy tym poświęceniu wypadamy my, każdego dnia jeżdżący zapchanymi, rozklekotanymi tramwajami, autobusami, busikami, w których zimą ogrzewanie nie działa, ale za to latem podnosi ciśnienie. Posiedzieć po turecku? Marzenie.
Waszczykowski mógłby się przekonać, ale nie... on cierpiał za miliony w przestworzach: „Dziś na rejsowy lot do Brukseli LOT podstawił samolot tanich linii litewskich GetJet. Skandaliczne warunki lotu” – relacjonował udręczony.
Podobnie odleciała parę lat temu posłanka, była minister sportu Joanna Mucha (PO): „Myślałam, że takich pociągów już nie ma”. Środek lokomocji inny, ale poświęcenie godne podziwu. Warte uwiecznienia na zdjęciach i podzielenia się ze światem. Tak też posłanka uczyniła. Niestety, setki śmiały jej wytknąć, że miliony jeżdżą takimi pociągami każdego dnia do pracy, szkoły, że rzeczywistość to nie Pendolino.
Nikt nie doceni, nie współczuje. Tylko oburzenie, kpina, wytykanie palcami. Tak było z posłanką Krystyną Pawłowicz (PiS). Na Światowy Szczyt Kobiet do Tokio poleciała klasą biznes, a nie ekonomiczną: „Skorzystałam z przysługującego mi prawa do zdrowia”.
I dziwiła się, że deputowane z innych partii wybrały tańszą opcję: „Mimo że przy podróży lotniczej trwającej 8 lub więcej godzin mają prawo do zdrowszej dla wieku i płci klasy biznes refundowanej przez Sejm. Wystraszone leciały 11 godzin w jedną stronę skulone, a po przylocie czekały, aż zejdzie im z nóg opuchlizna”.
Pomóżmy im i nie głosujmy na nich. Co się będą męczyć w samolotach...