Święta w rodzinie boksera Łukasza Różańskiego. Po latach znów przy jednym stole
- Już dobrze nie pamiętam, kiedy ostatni raz ja i moje rodzeństwo siedzieliśmy w święta przy jednym stole - mówi bokser zawodowy Łukasz Różański, najmłodszy z ośmiorga rodzeństwa. Po blisko trzydziestu latach znów cała ósemka spotkała się razem w Boże Narodzenie.
- Mama często mi wypomina, „Kiedy się ożenisz?”, ale ja na razie chcę się skupić na boksie, a potem pomyślę nad założeniem własnej rodziny - mówi Łukasz, bokser Stali Rzeszów, który jest też jedynym sportowcem w rodzinie, ale swoją pasję początkowo musiał ukrywać przed rodziną. Zaczynał w wieku 17 lat w Wisłoku Rzeszów. - Mamie mówiłem, że trenuję koszykówkę. Kiedy jednak zacząłem przychodzić do domu poobijany, trzeba było się przyznać. Jakoś to przyjęli - dodaje bokser.
Mama prawie dostała zawału
Pan Antoni przyznał, że Łukasz w dzieciństwie nie był idealny, ale... - Nie był znów taki zły. Wychowaliśmy przed nim czterech chłopaków. Potrafili dać w kość. Z każdym kolejnym dzieckiem stresu było coraz mniej - mówi senior rodu. - Wstydzić za niego się nie muszę. Jak to chłopak, czasem nabroił, ale w kaszę dmuchać sobie nie dał i już.
- Trudno policzyć ile było tych moich bójek w dzieciństwie - dodaje bokser. - Kiedy zacząłem trenować boks w Wisłoku, przeszło mi wojowanie na ulicy. Wykorzystywałem swoje umiejętności gdzie indziej, pracowałem w dyskotekach na bramce. Chwalić się nie ma czym, ale przy tak dużej rodzinie nie mogłem liczyć, że dostanę od rodziców wszystko czego chcę. Chciałem tylko zarobić dla siebie trochę pieniędzy.
Mama to emerytowana nauczycielka. W swojej zawodowej karierze miała okazję uczyć każde ze swoich ośmiorga dzieci. Pasji najmłodszego syna nie pochwalała, ale w końcu przełamała się i chciała zobaczyć go w ringu. - To było przed jego studiami. Tak się podenerwowałam, że na drugi dzień wylądowałam w szpitalu na serce - wspomina pani Zofia. - Na szczęście okazało się, że to nic poważnego, ale potem już nie jeździłam z nim.
W 2005 roku Rożański był bliski podpisania zawodowego kontraktu z grupą Hammer Knockout Promotion, w której boksował wówczas m.in. Krzysztof “Diablo” Włodarczyk czy rzeszowski bokser zawodowy Dawid Kostecki.
W dalszej części artykułu m.in.:
- Kibicował mi nawet nasz świętej pamięci proboszcz, ks. Władysław Zima. Kiedyś, gdy biegałem po okolicy, zaczepił mnie i dopytywał, kiedy walka i czy pokaże ją telewizja. Obiecał, że będzie mnie wspierał - wspomina Łukasz Różański.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień