Święta na zdrowie. Jakich mocy magicznych nabierała woda w Wielkanoc?
Woda poświęcona w Wielkanoc miała leczyć bezsenność. Z tej zbieranej potajemnie nad ranem można było przygotować eliksir piękności. Bywało to jednak ryzykowne.
Ci, którzy mówią o powrocie do korzeni, muszą teraz zacierać ręce. Oczywiście najlepiej przez co najmniej 20 sekund namydlane i płukane pod kranem. Woda przez tyle wieków leczyła i uzdrawiała ludzi, i teraz znów, wzmocniona detergentem, ratuje nas przed wirusowym niebezpieczeństwem.
Woda=życie
- Woda w tradycji wszystkich kultur świata odgrywała fundamentalne znaczenie, gdyż w rzeczywistości woda równa się życie - mówi folklorystka, dr hab. Violetta Wróblewska, dyrektor Instytutu Nauk o Kulturze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Dlatego też przypisywano wodzie liczne symboliczne znaczenia, które z życiem się kojarzyły, czyli zdrowie, siłę, witalność, płodność, a także moc oczyszczającą. Ze względu na swe właściwości wodę wykorzystywano w wielu obrzędach, np. w ludowej kulturze tradycyjnej podczas przyjmowania noworodka do rodziny obowiązkowo odbywała się pierwsza rytualna kąpiel, aby pozbyć się wszelkich nieczystości rozumianych dosłownie i w przenośni. Do kąpieli wrzucano czasem pieniądz, aby zapewnić dziecku bogactwo w przyszłości. Rytualne kąpiele odbywały się także w sobótkę, zwaną nocą Kupały lub - pod wpływem tradycji chrześcijańskich - św. Jana. Kąpali się młodzi ludzie, aby zapewnić sobie witalność i płodność, gdyż noc sobótkowa była też czasem kojarzenia par. Towarzyszyło temu puszczanie wianków na wodę. W obu wypadkach wierzono, że kąpiel w przełomowych momentach życia lub roku ma większą siłę oddziaływania.
Kąpiel w Wielkanoc ma znaczenie
Jeden z takich przełomowych momentów właśnie nadchodzi. Wielkanoc. Kąpiel w tym czasie może mieć dla wielu z nas ogromne znaczenie, zwłaszcza dla tych, którzy niezbyt dbają o higienę, co według danych statystycznych jest cechą wielu Polaków. Warto więc się przełamać, gdyż wedle tradycyjnych przekazów w okolicach świąt woda nabierała szczególnych właściwości magicznych. Można więc było zaryzykować kąpiel, chociaż w marcu czy kwietniu człowiek narażał się przy tym na poważne niebezpieczeństwo.
Nie kąp się przed świętym Janem, bo zachorujesz albo umrzesz!
- Rzadko kąpano się przed św. Janem, gdyż groziło to chorobą bądź śmiercią - mówi profesor Wróblewska. - Woda musiała przestać „kwitnąć”, a więc zniknąć musiały wszelkie wodorosty, które zaczynają się pojawiać pod wpływem ciepła. Uważano, że woda przed przesileniem może przynieść choroby, np. skórne. Granicą kąpieli był więc dzień po dniu św. Jana. W Wielkanoc co prawda słabła moc zła, ale nie ustawała w sposób zupełny, więc demony wodne czatowały na śmiałków pragnących zażyć rzecznej kąpieli. W Wielkanoc nie o kąpiel więc zwykłą chodzi, lecz o oczyszczanie, zmywanie nieczystości, o obmywanie lub zanurzanie rytualne bądź rytualne przechodzenie przez wodę, niekiedy zwane cedronem, a dokonywane z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek lub o świcie w Wielki Piątek. Druga z nazw ma nawiązywać do przejścia Jezusa przez rzekę Cedron. Nie pływanie, lecz oczyszczanie odgrywało tu rolę. Wierzono, że kąpiel tego rodzaju o świcie, przed wschodem słońca, w Wielki Piątek, daje siłę, urodę, chroni przed bólem i zabezpiecza przed febrą. Po kąpieli trzeba było iść prosto do domu, nie oglądając się za siebie, aby zostawić to, co złe. Stąd raczej symboliczne, choć obfite polewanie wodą i bicie dziewcząt świeżymi rózgami w lany poniedziałek, aby zapewnić im także witalność. Inna sprawa, że dziewczętom na tym zależało, by były polewane przez kawalerów, gdyż świadczyło to o ich atrakcyjności.
Woda poświęcona w Wielkanoc miała leczyć bezsenność. Z tej zbieranej potajemnie nad ranem można było przygotować eliksir piękności. Bywało to jednak ryzykowne.
Z wodą, jak z każdym lekarstwem, szczególnie obdarzonym mocą nadprzyrodzoną, należało jednak uważać. Woda ze stawu, czy nie daj Bóg wyciągnięta z bagna, mogła bardzo zaszkodzić. Gdzie zatem należało szukać prawdziwej zdrowej wody?
- Moc posiadała niemal każda woda zaczerpnięta w dniu szczególnie świątecznym, jak Wielkanoc czy Boże Narodzenie, ale musiała być czerpana w odpowiednim czasie i miejscu, wtedy stawała się lekiem na różne dolegliwości - mówi Violetta Wróblewska. - Na bezsenność pito np. wodę święconą w Wielkanoc. W dniach nieświątecznych taką moc miała woda pochodząca ze świętych źródełek, zwykle znajdujących się przy kaplicach. Wierzono, że tego typu źródełka lub studzienki, a jest ich w Polsce mnóstwo, zostały stworzone przez świętych, więc pochodząca z nich woda ma właściwości lecznicze.
Prawda ze studni
W studniach można też było także różne rzeczy zobaczyć i wywróżyć. Bywało to ryzykowne, studnie łączyły dwa światy - nasz i ten podziemny. Wiele informacji na ten temat można zaczerpnąć ze „Słownika Polskiej Bajki Ludowej” pod redakcją Violetty Wróblewskiej, który poza wersją drukowaną, istnieje również w sieci (bajka.umk.pl). Święte źródła natomiast badał swego czasu Paweł Pytka z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Ich śladów nie znalazł tylko w województwie lubuskim. Cóż, kresy zachodnie najwyraźniej nie zdążyły tą cudownością przesiąknąć. W pozostałych częściach kraju święte źródło posiada pewnie co drugi ciek wodny, nawet jeśli dziś przypomina bardziej rów do zbierania wód opadowych. Coś takiego znajduje się na przykład w Kaszczorku, który dziś jest częścią Torunia. U podnóża wysokiej skarpy nad Wisłą stoi tam gotycki kościół. Wspomniał o nim ksiądz Jakub Fankidejski w wydanej w 1880 roku książce „Obrazy cudowne i miejsca w dzisiejszej dyecezji chełmińskiej”. Według zanotowanych przez duchownego opowieści, świątynia pierwotnie miała stanąć na skarpie, jednak budowniczowie, gdy we wczesnych latach chrystianizacji Pomorza przystąpili do dzieła, ujrzeli przy płynącym u stóp wzniesienia źródełku ukrzyżowanego Jezusa. Sygnał był jasny i oczywisty. Kościół Świętego Krzyża stanął ostatecznie nie na wzniesieniu, ale u jego stóp. Przy źródełku, które jeszcze w XIX wieku płynęło obok dzwonnicy na tyle wartko, że ksiądz Fankidejski mógł o nim napisać:
„Tylkom to jeszcze słyszał, jako sobie powiadają tamtejsi prości ludzie, że owe cudowne, jak mówią, źródło przechodzi na wylot przez środek ziemi”.
Cudowne źródła bardzo dobrze wpływały również na koła młyńskie, w każdym razie między młynami i magiczną wodą była pewna symbioza. Być może dlatego, że młynarze, jako ludzie, którzy potrafili zaprząc do pracy siły natury, byli postrzegani jako łącznicy między światem ludzkim i nie-ludzkim. Niestety, cudowne właściwości magicznej wody w wielu przypadkach nie były w stanie ocalić młynów, a gdy młyny zniknęły, z krajobrazu oraz ludzkiej pamięci wyparowywała także woda.
Znów sięgnijmy po przykład z okolic Torunia, a konkretnie do Barbarki, gdzie w lesie stoi kaplica świętej (jak się łatwo domyślić) Barbary.
„I musiało stać się to objawienie dosyć dawno, bo już w roku 1299 jest pewna wiadomość, że kaplica (prawdopodobnie nie pierwszy raz) była wtedy na nowo budowana - pisze Fankidejski. - Kilka razy w roku odbywały się tu sławne odpusty, na które wielkie mnóstwo ludu ze wszystkich stron przychodziło (...). W roku 1475, biskup ówczesny Wincenty Gosławski, zwany także Kiełbasa, wyraźnie wspomina, że w tem miejscu świętem wiele łask i cudów się działo przez przyczynę św. Barbary”.
Woda z płynącej obok kaplicy młynówki miała leczyć choroby oczu oraz... kołtun. W kwietniu 1541 roku, a więc w okolicach Wielkanocy, z pielgrzymką do Barbarki przybył nawet król Zygmunt Stary.
Cudowne źródło biło przez wieki, jeszcze w połowie XIX wieku, a dla lepszej jego ochrony właściciel młyna ustawił przy krynicy wielki kamień. Dziś młyna nie ma, zaś od sąsiadującej ze stawem kaplicy magicznych właściwości nikt nie oczekuje.
Cóż, pandemia unieruchomiła nas w domach, więc niezwykłych właściwości strumieni nikt badał nie będzie. Aby uchronić się przed złymi mocami, musimy ograniczyć się do wody z kranu, koniecznie połączonej z mydłem. Warto jednak pamiętać, że w Wielkanoc magiczną moc miała nie tylko woda.
- Bazie, ale pochodzące z palm święconych w Niedzielę Palmową, miały moc leczenia gardła. Każdy domownik musiał połknąć jedną bazię w ramach profilaktyki. Z palm robiono też krzyżyki, które wynoszono na pole, zatykano w stodołach czy oborach, aby zabezpieczyć przed burzą czy gradobiciem - wylicza profesor Violetta Wróblewska. W niektórych regionach Polski, np. na Podhalu, w Wielką Sobotę święcono nie tylko pokarmy, ale też ogień i wodę. Zabierano je do domu jako środki „magiczne”, zapewniające zdrowie i odstraszające zło. Ogniem, a w zasadzie dymem, okadzano chatę, a wodą skrapiano dom i gospodarstwo. Niektórym czynnościom wykonywanym w Wielki Piątek lub Sobotę przypisywano niezwykłą moc, np. masło zrobione w Wielki Piątek miało leczyć zwierzęta, więc go nie jedzono, trzymając jako medykament.