Straci pracę, bo dała mandat?
Policjantka może stracić pracę, bo ukarała kierowcę mandatem. Sąd nie uwierzył ani w jej słowa, ani policjanta, który był obecny podczas kontroli.
W sierpniu 2014 r. w Poznaniu policjantka Marta Cichocka zatrzymała do kontroli drogowej samochód. Powód? Kobieta, która go prowadziła, najpierw korzystała podczas jazdy z telefonu komórkowego, a następnie, zawracając w niedozwolonym miejscu, zmusiła jadący za nią radiowóz do gwałtownego hamowania. I choć kontrolowana najpierw zgodziła się przyjąć mandat, to po chwili zmieniła zdanie. Sprawa skończyła się w sądzie.
- Kobieta od początku była w stosunku do nas arogancka i powoływała się na znajomości świecie prawniczym. Najpierw zgodziła się na mandat, ale poprosiła, by nie dawać jej punktów karnych, bo ma ich zbyt wiele i straci prawo jazdy. Kiedy powiedziałam, że nie ma takiej możliwości, odmówiła przyjęcia mandatu - mówi Marta Cichocka.
Sąd rozpatrzył sprawę trzy miesiące później - uznał kobietę winną wykroczenia i nałożył na nią 1000 złotych kary. Na tym się jednak nie zakończyło. Kobieta odwołała się od wyroku, a sąd drugiej instancji ją uniewinnił. Zarzuty usłyszała z kolei policjantka, którą oskarżono o składanie fałszywych zeznań.
Słowo przeciwko słowu
Co świadczyło o tym, że policjantka kłamała? Głównymi dowodami oskarżenia były zeznania kierowcy oraz zapis z wideorejestratora, który był zainstalowany w jej samochodzie. Na nagraniu nie było bowiem słychać, aby kobieta rozmawiała przez komórkę. - Nie twierdziłam, że prowadziła rozmowę, ale że używała telefonu. Równie dobrze mogła pisać SMS-a lub przeglądać strony w internecie. Nikt nie zatrzymuje samochodu bez powodu - przekonuje Marta Cichocka.
O dalszym przebiegu zdarzenia świadczyły już tylko zeznania obwinionej wcześniej kierowcy, Marty Cichockiej oraz policjanta, który wraz z nią przeprowadzał kontrolę. W sądzie funkcjonariusz potwierdził, iż widział telefon w ręce kobiety oraz słyszał rozmowę o nienakładaniu na nią punktów. Mimo to sąd uznał policjantkę winną zarzucanych jej czynów i umorzył postępowanie na okres dwóch lat.
Aby poznać opinię kobiety, która prowadziła samochód, spróbowaliśmy się z nią skontaktować, jednak - jak dowiedzieliśmy się od jej asystentki- przebywa na urlopie, a ona nie chciała jej go przerywać.
Apelacja
Od decyzji sądu I instancji odwołały się obie strony procesu. W swojej apelacji prokurator pro-wadzący sprawę, który nie godził się na umorzenie, wykazywał m.in., że zeznania jedynego świadka zdarzenia (policjanta) nie są wiarygodne.
- Początkowo świadek przesłuchiwany w toku postępowania przygotowawczego zeznał, że nie pamięta szczegółów zdarzenia - twierdził w złożonej apelacji prok. Wojciech Różycki z Prokuratury Rejonowej Poznań Grunwald i Jeżyce. Prokurator podkreślał też, że policjantka nie mogła zauważyć, czy kierowca trzyma w ręce telefon, gdyż jechała mercedesem sprinterem, czyli pojazdem większym od osobówki. - To prawie niemożliwe, by z tego pojazdu przez tylną szybę jadącego w pewnej odległości od pojazdu infiniti (jechała nim zatrzymana do kontroli kobieta - przyp. red), w którym miejsce kierowcy jest położone dużo niżej, można było zauważyć, że kierowca trzyma w ręce jakiś niewielki przedmiot - przekonywał.
- Jadąc sprinterem widać wszystko, nawet osobówkę, a infiniti jest jeszcze wyżej posadzony, bo to samochód typu SUV. W tej sytuacji widać nie tylko, czy kierowca trzyma telefon, ale też, czy ma zapięte pasy - komentuje Marta Cichocka.
Ostatecznie sąd skazał policjantkę na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz zakaz wykonywania zawodu przez 3 lata. - Na zeznaniach, notatkach i szkicach sporządzanych przez funkcjonariuszy policji opiera się wiele postępowań. Zachwianie zaufania zarówno sądu, jak i społeczeństwa co do działań policjantów w szczególności dla potrzeb postępowań sądowych jest zachowaniem nacechowanym znaczną szkodliwością społeczną - uzasadniła wyrok sędzia Agnieszka Borucka.
Kobieta się odwołała:
- Ten wyrok jest niesprawiedliwy i oznacza dla mnie stratę pracy
- mówi Marta Cichocka. W jej sprawie interweniował także NSZZ policjantów w Wielkopolsce.