Stargardzianie zobaczyli film mający szansę dostać Oscara

Czytaj dalej
Emilia Chanczewska

Stargardzianie zobaczyli film mający szansę dostać Oscara

Emilia Chanczewska

Chorą na cukrzycę samotną alkoholiczkę Judytę zagrała w nim Anna Dymna.

Za nami pierwsze w tym roku Czwartkowe Spotkania Klubu Filmowego w kinie Stargardzkiego Centrum Kultury. W czwartek 5 stycznia obejrzeć można było dwie bardzo dobre etiudy filmowe. Była to „Mocna kawa wcale nie jest taka zła” (scenariusz i reżyseria Aleksander Pietrzak) oraz „Dzień babci” w reżyserii Miłosza Sakowskiego. Podczas gdy pierwszy z tych filmów, pokazujący niełatwe relacje ojca z dorosłym synem (w rolach tych niesamowity Marian Dziędziel i Wojciech Mecwaldowski), wzbudzał salwy śmiechu, ten drugi - oparty na temacie oszukiwania starszych, samotnych osób metodą na wnuczka - był przeraźliwie smutny. Sam reżyser mówi o nim „brudny i ostry”. W rolach głównych rewelacyjna Anna Dymna oraz początkujący aktor 26-letni Mateusz Nędza.

Stargardzianie zobaczyli film mający szansę dostać Oscara

Do Stargardu tego dnia nie dotarł niestety Aleksander Pietrzak, ale był Miłosz Sakowski, 30-letni gdańszczanin, który z wielkim powodzeniem zadebiutował jako reżyser. Na zakończenie Gdyńskiej Szkoły Filmowej, jako pracę dyplomową, wyreżyserował krótkometrażowy, półgodzinny film z Anną Dymną w roli głównej.

„Dzień babci”, którego współscenarzystą jest Marcin Kubawski, pokazywany jest na festiwalach filmowych w Polsce i za granicą, wygrywając większość z nich. Zwyciężył m.in. na Foyle Film Festival w Irlandii, który ma status festiwalu kwalifikującego do ubiegania się o nominację do Oscara. Decyzja o tym, czy tak będzie, zapadnie jeszcze w styczniu. „Dzień babci” opowiada o często pojawiającym się w mediach temacie oszukiwania metodą na wnuczka. Tematem tym młody reżyser zainteresował się pracując jako dziennikarz. Przez 5 lat był reporterem TVN24 w Gdańsku.

Zrezygnował z tej pracy, bo jak tłumaczył, chce opowiadać historie, a nie je relacjonować.

Miłosz Sakowski na spotkaniu w Stargardzie opowiadał dlaczego chciał, by główną rolę zagrała właśnie 65-letnia Anna Dymna. Pół roku czekał, by znalazła na to czas. Zdjęcia zajęły 9 dni. Kręcone były w celowo zdewastowanym apartamencie, chronologicznie, co reżyser uważa za duży pozytyw, bo dzięki temu aktorzy mogli poczuć, jak rozwija się filmowa historia i pomogło to we wzajemnych relacjach.

- Szukałem bohaterki, która jest ciepła, ale i potrafi walnąć w stół - mówił. - Kiedyś usłyszałem, jak Anna Dymna przeklęła poza kamerą. Pisząc scenariusz myślałem o niej. Opłacało się czekać, bo nie wyobrażam sobie kogoś lepszego w tej roli. To dopiero druga taka trudna rola, gdzie nie musi się podobać. Pani Anna się nie malowała, miała ujęcia od dołu, pokazała brzuch, udo. Miała w sobie wewnętrzny spokój, że nie musi dobrze wyglądać, bo im będzie wyglądała gorzej, tym będzie lepiej. Jest zadowolona z efektu i chyba nie żałuje.

Stargardzianie zobaczyli film mający szansę dostać Oscara

Pierwowzorem filmowej Judyty jest nosząca to samo imię babcia pana Miłosza.

- Nie jest patologią, ale jest krnąbrna - wyjaśniał. - Gdy moja babcia już zobaczyła film i przyszedłem do niej, musiałem jej się pokazać przez okno, bo nie chciała mnie wpuścić.

Ważną dla całej historii, choć epizodyczną rolę zagrał Łukasz Simlat.

- Polubił tę historię i zgodził się zagrać - mówił Miłosz Sakowski. - Na plan jechał całą noc, był cierpliwy, bardzo się poświęcił.

Młody reżyser wyznał także, że ekipa traktowała go jak reżysera, bo tak traktowała go Anna Dymna, jak reżysera i partnera.

- Zaiskrzyło też między Anną Dymną a Mateuszem Nędzą, nie czuło się przepaści doświadczenia ani między panią Anną a nim, ani między panią Anną a mną - opowiadał.

Reżyser tłumaczył, że mimo iż chciałby, by jego film dotarł do młodych ludzi, by zadziałał na nich prewencyjnie, musiał posłużyć się takim językiem, jakiego rzeczywiście używają ludzie, będący pierwowzorami jego postaci. Jedna ze stargardzkich kinomanek, starsza pani, nie chciała przyjąć tego tłumaczenia uważając, że epatowanie wulgaryzmami jest niepotrzebne i szkodliwe.

- Czy w następnych filmach też będą takie dialogi? - dopytywała uczestniczka CSKF.

Stargardzianie zobaczyli film mający szansę dostać Oscara

- Następnym moim filmem będzie tragikomedia, ale gdy kiedyś będę przedstawiał ludzi, którzy używają takiego języka, obracają się w takim środowisku, to też będą takie słowa - odpowiadał Miłosz Sakowski.

Oprócz tragikomedii, Miłosz Sakowski ma na warsztacie 8-odcinkowy serial młodzieżowy, w konwencji thrillera. Nie chciał zdradzać szczegółów, bo jest w początkowym etapie. Mówił, że seriale lubi za to, że można zbudować świat i cyklicznie do niego zapraszać.

- Mamy młode talenty, uzdolnionych reżyserów - mówiła na zakończenie spotkania Ewa Tomczak ze Stargardzkiego Centrum Kultury. - Oby tak dalej! A Miłoszowi życzymy Oskara. Tym bardziej, że krótkie metraże są, moim zdaniem, niedoceniane.

Film „Dzień babci” oglądać będzie można w Canal plus, na Kino Polska i w TVP Kultura.

Kolejne CSKF w kinie SCK 19 stycznia, godzina 18.30, pt. „Dokumenty Jadwigi Żukow-skiej i nie tylko”. Tym razem gościem specjalnym będzie Stanisław Śliskowski, znakomity operator.

Emilia Chanczewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.