Stanąć „na nogi”. Żeby dało się żyć samodzielnie i godnie
Po to, by Mirek z Bydgoszczy nie wpatrywał się godzinami w urnę na swoje prochy. Po to, by 7-letni Eryk z Niedźwiadów Dużych koło Ślesina nie musiał nosić kosmicznego kasku. Po to, by Małgorzata nie musiała utopić swojej niepełnosprawnej, dorosłej córki. Po to, by Karolina z Białegostoku poskładała swoje roztrzaskane życie.
To zaledwie kilka z tysięcy historii ludzi z całej Polski, które potrzebują Osady Janaszkowo.
Mirek: 15 lipca 1982 r., w 572. rocznicę bitwy pod Grunwaldem skoczyłem z pomostu dzikiej plaży w Pieckach wprost do Jeziora Jezuickiego rozlewającego swoje wody między Bydgoszczą a Inowrocławiem. Służyłem wtedy jako starszy szeregowy w niedalekiej jednostce wojskowej w Bydgoszczy. Za 90 dni miałem wracać do domu ze stopniem kaprala. A co robi wojsko, kiedy mu się na służbie nudzi, a niedaleko ma jezioro? Jedzie tam autostopem, aby się wykąpać. Niekoniecznie informując o tym przełożonego. Pierwszy skok mi się udał. Drugi już nie. Uderzyłem głową w piaszczyste, zbite dno.Zgięty w scyzoryk, nie mogąc ruszyć głową w żadną stronę ani zawołać pomocy topiłem się z pełną świadomością, że umieram...
Jest takie miejsce w sercu Polski
Nazywa się Wąsosze i leży koło Konina. To właśnie tam, w pięknym, rozległym parku nad brzegiem Jeziora Mikorzyńskiego stoi stary, dwupoziomowy budynek. Osiem miesięcy temu weszli do niego ludzie, aby go ożywić i nadać jego istnieniu nowy cel.
Ekipy fachowców zaczęły energicznie odgrzybiać piwnice, burzyć ściany ciasnych pomieszczeń, budować szyb dla windy i skuwać podłogi. To wszystko dzieje się za sprawą mającej swoją siedzibę w Koninie, ale znanej w całym kraju Fundacji im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ, która od ponad 17 lat pomaga osobom z niepełnosprawnościami żyć niezależnie, samodzielnie i godnie. W Wąsoszach powstaje największe jak dotąd dzieło Fundacji - jeden z najbardziej nowoczesnych kompleksów rehabilitacyjno-treningowo-wytchnieniowych w Polsce dla osób z niepełnosprawnościami oraz ich bliskich.
Jak mnie uratowano? Na kilka rat. Najpierw był przygodny wczasowicz, który wyciągnął mnie z wody, zrobił sztuczne oddychanie, a potem poszedł, bo uznał, że jestem trupem. Potem był kolejny wczasowicz, który bardziej znał się na ratownictwie, bo był majorem Wojska Polskiego. Gdy ten wykonywał u mnie resuscytację krążeniowo-oddechową, mój kolega biegł 5 km do najbliższego telefonu, aby wezwać pogotowie. Potem karetką zawieziono mnie - bez kołnierza na szyi, bez zamocowania na noszach, obijającego się o pośladki sanitariusza - do szpitala w Bydgoszczy. A tam zrobiono mi zdjęcie Rtg, które pokazało biało na czarnym, że mam złamany kręgosłup.
Kolejki ludzi na wózkach
To częsty widok przed salami, w których Fundacja PODAJ DALEJ prowadzi zajęcia rehabilitacyjne.
Obecnie z naszej pomocy regularnie korzysta ponad 200 podopiecznych. Zgłasza się jednak do nas coraz więcej osób z niepełnosprawnościami w różnym wieku, ze wszystkich stron kraju. Proszę sobie wyobrazić, że niektórzy zostawiają swoje domy rodzinne i przenoszą się do Konina, aby być bliżej Fundacji i wszystkich działań, które oferujemy. A my po prostu nie mamy gdzie i jak im pomóc. Tak narodził się pomysł, aby stworzyć Osadę Janaszkowo - tłumaczy Zuzanna Janaszek-Maciaszek, Prezes Fundacji PODAJ DALEJ
Jest córką doktora Piotra Janaszka - społecznika i lekarza, który od lat 70. XX wieku zmieniał na lepsze życie osób niepełnosprawnych. Dziesiątkom ludzi pomógł uwierzyć, że niepełnosprawność nie może być przeszkodą w realizacji marzeń. Stworzył Mielnicę, która z małej wielkopolskiej wsi stała się miejscem, gdzie wielu niepełnosprawnych zaczęło żyć od nowa. Kalekie dzieci, młodzież i dorośli na wakacjach pod namiotami uczyli się samodzielności. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu kąpało się w jeziorze i śpiewało harcerskie piosenki przy ognisku.
Doktor stworzył jedne z pierwszych w Polsce warsztaty terapii zajęciowej, gdzie osoby niepełnosprawne uczyły się zawodu i przygotowywały do samodzielnego życia. Za swoją działalność otrzymał wiele odznaczeń, ale najważniejszy dla niego był Order Uśmiechu przyznany przez dzieci. Doktor zginął tragicznie w 1998 roku, zostawiając wiele niezrealizowanych planów.
Kilka dni i chłopak pójdzie do piachu - stwierdzili lekarze i… zostawili mnie w spokoju. Potem jednak uznali, że może warto mnie przetransportować do szpitala Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Niestety, za późno. Uratowano mi tam życie, ale nie chodzenie. Jak się później okazało, gdy trafiłem do szpitala, mój rdzeń kręgowy nie był uszkodzony, a jedynie uciśnięty. Gdybym szybko dostał pomoc, prawdopodobnie nie przeżyłbym reszty swojego życia na wózku inwalidzkim z porażeniem czterokończynowym. Tak oto upamiętniłem pokonanie Krzyżaków. Przyznacie: są lepsze sposoby.
Akcja - Osada Janaszkowo
Rehabilitacja, treningi samodzielności, mieszkania oferujące wytchnienie dla opiekunów - to główne części Osady Janaszkowo. Oraz mieszkania treningowe dla osób, których niepełnosprawność i bezsilność uwięziły w czterech ścianach domów i rujnują ich życie.
Często stali się niepełnosprawni nagle. Bo ulegli wypadkowi, bo przyszła ciężka choroba. Żyją bez pracy, pieniędzy, nadziei nawet na krótki spacer, bo nie mają nikogo, kto zniósłby ich i ich wózki inwalidzkie po schodach. A tutaj nauczą się w kilka miesięcy, jak żyć niezależnie - jak się samodzielnie ubrać, umyć, zjechać wózkiem po schodach czy znaleźć pracę.
W Osadzie zamieszkają też osoby, które wiedzą, jak żyć z niepełnosprawnością, bo żyją z nią od dawna. Pracują, realizują swoje pasje, ale potrzebują pomocy asystenta w najprostszych codziennych czynnościach, np. gdy trzeba przesiąść się na wózek czy zjeść posiłek.
Rodzice i opiekunowie często stają przed koniecznością leczenia, wyjazdu, załatwienia spraw prawnych, dostosowania domu, a nie mają nikogo bliskiego, kto zająłby się w tym czasie ich niepełnosprawnym, często już dorosłym dzieckiem. Po to właśnie powstaje część wytchnieniowa dla opiekunów - aby mogli przenieść swoje dziecko w bezpieczne miejsce pod troskliwą opiekę specjalistów. Latem to miejsce opanują dzieciaki z niepełnosprawnością, aby spędzić w nim radosne wakacje i nauczyć się samodzielności. Rehabilitacja, choć ulokowana w przyziemiu, jest najbardziej nowoczesną częścią Osady Janaszkowo. Tutaj specjaliści będą diagnozować, prowadzić fizjoterapię i zajęcia rehabilitacyjne najnowocześniejszymi metodami. W jednej z przestronnych sal prowadzona będzie również terapia sztuką.
Przez 4 lata po wypadku „włóczyłem się” po polskich szpitalach i sanatoriach intensywnie się rehabilitując. Potem zająłem się też profesjonalnie sportem. Najpierw trenowałem lekkoatletykę (wyścigi na wózkach, pchnięcie kulą, rzut dyskiem i rzut oszczepem), a potem pływanie. Byłem członkiem kadry narodowej niepełnosprawnych pływaków przez 15 lat. W tym czasie zdobyłem dla Polaków medale każdej barwy na czterech Paraolimpiadach, 4 Mistrzostwach Świata i 4 Mistrzostwach Europy. Byłem też pierwszym tetraplegikiem, który w 1989 r. przejechał na zwykłym wózku inwalidzkim Maraton Warszawski - dystans: 42 km 195 m w czasie 6 godzin i 24 minut. Pracowałem, prowadziłem własną firmę, mieszkałem w swoim mieszkaniu w Bydgoszczy, byłem instruktorem aktywnej rehabilitacji i... „psem na baby”. A teraz…?
Potrzeba ponad 5 milionów złotych
Piątka i sześć zer, aby powstała Osada Janaszkowo. - Na prace w części przyziemia, gdzie lada dzień uruchomimy część rehabilitacyjną, wydaliśmy już ponad 2,1 mln złotych. Pieniądze zebraliśmy dzięki wsparciu zaprzyjaźnionych firm, instytucji, indywidualnych darczyńców oraz podczas różnego rodzaju akcji charytatywnych. Wykonaliśmy kapitalny remont przyziemia, w tym m.in. zlikwidowaliśmy progi i strome schody, odgrzybiliśmy fundamenty i ściany, zbudowaliśmy szyb windy i dodatkową klatkę schodową, powiększyliśmy okna, aby doświetlić pomieszczenia. Sale rehabilitacyjne i terapeutyczne, poczekalnia, łazienki, szatnie i pomieszczenie socjalne - wszystko jest dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością - wylicza Zuzanna Janaszek-Maciaszek.
Teraz moje ręce, dzięki którym żyłem samodzielnie i osiągałem sukcesy sportowe, już mnie nie słuchają. Tak je „zużyłem”, że już się nie prostują. W listopadzie 2020 r. zachorowałem na COVID-19, co jeszcze bardziej pogorszyło moje zdrowie. Moje nerki nie pracują, oddycham z trudem, układ pokarmowy też szwankuje. Potrzebuję pomocy, aby się ubrać, przenieść z łóżka na wózek. Końcówka mojego życia nie jest fajna. Ja, mistrz, stałem się wrakiem człowieka i gnuśnieję w smutnym pokoju w Domu Pomocy Społecznej. Na szafce postawiłem urnę na swoje prochy. Na krzesłach nakleiłem kartki, kogo powiadomić, gdybym odszedł we śnie. Wiem, że ci przyjaciele zadbają, abym był godnie pochowany. I mam tylko jedno marzenie…
Pomoc jednym kliknięciem
- Potrzebujemy pomocy, aby stworzyć kolejne części Osady. Miejsca, które jeśli wy będziecie w potrzebie, pomoże wam, waszym dzieciom i bliskim. Wejdźcie na stronę: osadajanaszkowo.pl i pomóżcie jednym klikiem. Bo przecież każdy z nas, w każdej chwili może na krótko lub na dłużej utracić sprawność i potrzebować profesjonalnej, nieodpłatnej pomocy specjalistów - tłumaczy Zuzanna Janaszek-Maciaszek.
Chciałbym przeżyć jeszcze kilka lat w mieszkaniu wspomaganym Osady Janaszkowo. O idei takich mieszkań usłyszałem już od samego śp. Doktora Piotra Janaszka, kiedy z jednym plecakiem całego mojego dobytku przyjechałem w 1987 r. na organizowany przez doktora Piotra obóz rehabilitacyjny dla osób niepełnosprawnych w Mielnicy nad Gopłem.