Katastrofa śmigłowca w Czystej z maja 2014 roku znowu w sądzie. Jak podało Radio Gdańsk, Amerykanin Mark B. zaskarżył wyrok.
Sprawa katastrofy śmigłowca w Czystej koło Słupska ponownie będzie rozpatrywana przez sąd. Wyrok pierwszej instancji zaskarżył amerykański emerytowany pilot, którego prokuratura oskarżyła o spowodowanie katastrofy.
Chodzi o Marka B., który w lutym tego roku skazany został na karę roku i czterech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Sąd orzekł zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów w ruchu powietrznym na trzy lata. Wymierzył mu także osiem tysięcy złotych kary grzywny, zasądził prawie 13,4 tysiąca złotych tytułem wydatków i tysiąc złotych opłaty sądowej.
Przypomnijmy, że była to kara za zdarzenie, do którego doszło 1 maja 2014 roku. W Czystej koło Smołdzina zgasły oba silniki śmigłowca Mi-2. Ma-szyna zaczęła spadać. Siedem osób, w tym dwoje dzieci, ocalało. Jedynie Dawid G. odniósł obrażenia trwające powyżej siedmiu dni.
Sąd zgodził się z oskarżeniem słupskiej Prokuratury Rejonowej i uznał, że Mark B. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym, powodując obrażenia u pasażera. Jednak sam wypadek spowodował nieumyślnie. Jako pilot bez wymaganych polskich licencji sterował nie-zdatnym do lotów śmigłowcem, z licznymi usterkami, nie przestrzegając przepisów dotyczących ruchu lotniczego, zajmując niewłaściwe miejsce w kabinie pilotów.
Sąd nie miał wątpliwości, że śmigłowiec pilotował Mark B. Ten bronił się, że był pasażerem i przejął ster dopiero w chwili zagrożenia. Doprowadził do autorotacji i w miarę szczęśliwego lądowania. Sąd nie stwierdził też żadnych okoliczności wyłączających winę ani okoliczności łagodzących.