Sprawa majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych. Wyrok w tym tygodniu
Uniewinnienia lub ponownego rozpatrzenia sprawy domagali się od sądu obrońcy Ryszarda P., jego syna Sebastiana P., zięcia Marcina B. i Bogdana K. w sprawie o wyprowadzenie majątku Rzeszowskich Zakładów Graficznych.
Ryszard P. i pozostali trzej oskarżeni są winni przestępstwa wyprowadzenia majątku RZG - orzekli z początkiem tego roku sędziowie Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Rzeszowie. Wszyscy czterej usłyszeli wyrok skazujący.
Ryszard P. został skazany na trzy lata bezwzględnego pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 100 tys. zł. Na dwa i pół roku więzienia i 800 tys. zł grzywny zasłużył - w opinii sądu - jego zięć Marcin B. Stopień winy Sebastiana P., syna Ryszarda, był zdaniem sądu mniejszy, toteż wyrok brzmiał: 1,5 roku pozbawienia wolności z zawieszeniem kary na cztery lata i 60 tys. zł grzywny. Bogdan K. usłyszał wyrok 1,5 roku pozbawienia wolności i 18 tys. zł grzywny. Wobec tego ostatniego skazanego sąd zdecydował o zawieszeniu wykonania kary na 4 lata. Cała czwórka solidarnie ma też zwrócić Rzeszowskim Zakładom Graficznym prawie 14 mln 134 tys. zł, bo tej wysokości straty - jak wyliczyli biegli - poniósł zakład w wyniku ich działań.
O ściganie całej czwórki wystąpiła do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Najwyższa Izba Kontroli, która wcześniej prowadziła kontrolę w RZG SA. Jej wyniki i raport pokontrolny jednoznacznie wskazywały, że majątek państwowego zakładu dostał się w prywatne ręce przez ciąg nielegalnych działań.
Sebastian P. był członkiem rady nadzorczej RZG SA w czasie, kiedy dochodziło do przejęcia tej państwowej spółki przez Ryszarda P. Marcin B. miał w niej funkcję prezesa zarządu, Bogdan K. - przewodniczącego rady nadzorczej. Ryszard P. nie sprawował w spółce żadnej funkcji. Nie musiał.
- Wykorzystywał to Ryszard P., który nie musiał mieć bezpośredniego wpływu na spółkę, żeby wpływać na jej majątek - uzasadniała wyrok sędzia Grażyna Artymiak, wskazując, że mając zięcia i syna we władzach RZG SA, faktycznie decydował o sprawach majątkowych, podejmowanych w przedsiębiorstwie.
- Działanie na szkodę spółki dokonywało się poprzez wnoszenie aportów, dzielenia spółki, przenoszeniu majątku między spółkami, przenoszeniu udziałów w nich. Umożliwiło to przejęcie przez Ryszarda P. nieruchomości zakładu, położonej w Rzeszowie przy ul. Lisa Kuli, gdzie dziś mieści się Galeria Graffica.
Z państwowego na prywatne
Całą czwórkę oskarżała rzeszowska prokuratura okręgowa, z doniesienia Najwyższej Izby Kontroli, która badała, jak doszło do tego, że państwowa spółka poligraficzna i jej nieruchomości stały się w praktyce własnością Ryszarda P.
Intensywna prywatyzacja zakładów rozpoczęła się z chwilą, kiedy do rady nadzorczej RZG powołano Sebastiana P., syna Ryszarda. Miesiąc później prezesem został Marcin B., zięć Ryszarda. Zarząd i rada nadzorcza spółki, której przewodniczył Bogdan K., błyskawicznie podjęła decyzję o sprzedaży Ryszardowi P. dwóch działek leżących w sąsiedztwie zakładu. Zarządzaniem nieruchomościami zakładów graficznych zajęła się nowo powołana spółka Grafika sp. z o.o., w której niepodzielne rządy sprawował Ryszard P. przez syna i zięcia. Kontrolerzy NIK byli przekonani, że powołanie tej spółki miało na celu „wyjęcie” nieruchomości przy ul. Lisa Kuli z kapitału zakładów graficznych i przekazanie ich Ryszardowi P. Do spółki „Grafika” zagłady graficzne wniosły w listopadzie 2004 r. plac i budynki przy ul. Lisa Kuli, Ryszard P. wniósł aport w postaci studia poligraficznego CtP i sprowadzonej ze Szwajcarii używanej i starej maszyny poligraficznej Compacta. Powołani przez niego rzeczoznawcy wycenili Compactę na prawie 12 mln zł, bo za tyle RZG SA kupiło maszynę od Ryszarda P. W podobny sposób rzeczoznawcy wycenili oprzyrządowanie studia CtP, które Ryszard P. wniósł aportem do Grafiki. Kontrolerzy NIK byli zdania, że wartość obu aportów wielokrotnie zawyżono. Jednocześnie rzeczoznawcy Ryszarda P. zaniżyli wartość budynku przy ul. Lisa Kuli.
W efekcie - jak zauważył raport NIK - prezes Marcin B., zięć Ryszarda P., przy udziale członków rady nadzorczej: syna Sebastiana i kolegi Bogdana P., podejmowali decyzje, która dawały Ryszardowi P. prawo własności do budynku. Powołani przez prokuraturę biegli wyliczyli, że w rzeczywistości jego aport wart był nie kilka milionów, a... niewiele ponad 4 tys. zł. Tyle - zdaniem aktu oskarżenia - Ryszard P. zapłacił za budynek, którego wartość biegli oszacowali na ponad 14 mln zł. Poligrafię przeniesiono do wynajętych pomieszczeń w Pogwizdowie. Według raportu NIK i ustaleń prokuratury, zakład prowadzono w taki sposób, że drukarnia traciła szanse na przetrwanie.
Niewiarygodni biegli
Od skazującego wyroku Sądu Okręgowego w Rzeszowie wszyscy czterej odwołali się do sądu apelacyjnego. Tu siedmiu reprezentujących ich adwokatów starało się przede wszystkim podważyć wiarygodność biegłych sądowych, którzy wyceniali majątek, wniesiony przez Ryszarda P. aportem do Grafiki i wartość budynku przy ul. Lisa Kuli. A właśnie opinia biegłych była dla Sądu Okręgowego w Rzeszowie kluczowa dla podejmowania decyzji. Adwokaci złożyli w sądzie apelacyjnym szereg wniosków dowodowych, sędzia nie zgodził się na ich uwzględnienie, bo też część z nich była prywatnymi opiniami rzeczoznawców majątkowych, które miały podważać opinie biegłych. Jeden z adwokatów podkreślał, że skoro na ławie oskarżonych siedzą Ryszard P., Marcin B., Sebastian P. i Bogusław K., to dlaczego nie ma wśród nich przedstawicieli Skarbu Państwa, mniejszościowego udziałowca w RZG SA.
- Przecież wszystkie, podważane przez sąd decyzje oskarżonych, które miały - zdaniem sądu - przestępczy charakter, podejmowane były z udziałem przedstawicieli Ministerstwa Skarbu Państwa w radzie nadzorczej RZG SA - argumentował. - Wszystkie decyzje rady nadzorczej zapadały jednomyślnie, również przy udziale Skarbu Państwa.
Jeden z adwokatów posunął się nieco dalej, niż tylko do kwestionowania kompetencji biegłych sądowych od wyceny majątku. Sugerował, że również sędziowie Sądu Okręgowego w Rzeszowie w tej sprawie okazali się mało kompetentni. Przypomniał, że przewodniczący składu sędziego wnioskował do prezesa swojego sądu o dokooptowanie do składu sędziego z wydziału gospodarczego.
- Bo też ta rozprawa miała rzeczywiście charakter bardziej gospodarczy niż kryminalny - stwierdził. - Widocznie orzekający sędziowie nie dość pewnie czuli się w tej materii.
Adwokat dodał, że temu zapewne należy przypisać, że bezkrytycznie przyjęli opinie biegłych sądowych. Nieco wcześniej starał się przekonać sąd apelacyjny, że ekspertyza biegłych jest z gruntu niewiarygodna. I - przypomniał - dlaczego stało się tak, że wcześniej prokuratura umarzała dochodzenie w tej samej sprawie, opierając się na identycznym materiale dowodowym? I nagle zmieniła zdanie, doprowadzając do podjęcia śledztwa i sformułowania aktu oskarżenia?
Każdy z adwokatów podkreślał, że wszelkie działania jego klienta służyły ratowaniu RZG SA, nie można mówić o tym, że oskarżeni porozumieli się w celu wyprowadzenia majątku państwa, ich decyzje miały służyć rzeszowskiemu zakładowi poligraficznemu. Temu miały służyć np. inwestycje, jakie poczynił Ryszard P., także decyzja o przeniesieniu produkcji z budynku przy ul. Lisa Kuli do znacznie mniej kosztownych w eksploatacji hal w Pogwizdowie.
- Przyjmijmy nawet, że ciąg operacji wyrządził Rzeszowskim Zakładom Graficznym szkodę materialną - wskazał jeden z adwokatów na szereg decyzji zarządu i rady nadzorczej RZG. - Ale jak można przypisywać oskarżonym umyślność? Wszak opierali się na wycenach majątku, zleconych zewnętrznym, niezależnym podmiotom, tym wycenom zaufali. Nie ma żadnego dowodu, by wpływali na rzeczoznawców.
Oskarżająca w tej sprawie prok. Marta Steciak z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, podważyła takie szlachetne intencje oskarżonych.
- Przecież jedynym beneficjentem wszystkich tych zmian był Ryszard P. - stwierdziła.
W piątek 2 grudnia Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zdecyduje, czy zaakceptować wnioski adwokatów o skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia, czy też podtrzymać decyzję sądu okręgowego o skazaniu całej czwórki, o co prosiła prokuratura i uczestniczące w rozprawie Stowarzyszenie „Grafik”, zrzeszające byłych pracowników Rzeszowskich Zakładów Graficznych.