Spółdzielnie mieszkaniowe zapowiadają podwyżki. Przez bioodpady
Mieszkańcy domów wielorodzinnych zapłacą więcej swoim spółdzielniom. GOAP mimo protestu spółdzielców nie zakupi pojemników na bioodpady, nie zadba też o ich utrzymanie.
80 tys. podpisów mieszkańców - tyle zebrały spółdzielnie mieszkaniowe z Poznania i powiatu poznańskiego, które wiosną protestowały przeciwko obowiązkowi zakupu, utrzymania oraz czyszczenia pojemników na odpady biodegradowalne. Od nowego roku ten obowiązek spadnie na zarządców oraz właścicieli nieruchomości, co dla spółdzielców oznacza podwyżki.
- Niestety GOAP i prezydent nie uwzględnili naszego protestu, choć można było spółdzielcze postulaty wziąc pod uwagę przy rozpisywaniu ostatniego przetargu na odbiór i transport odpadów - tłumaczy Michał Tokłowicz, zastępca prezesa Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Zarządy spółdzielni wytykają GOAP-owi również brak zróżnicowania opłat za odbiór odpadów komunalnych w zależności od rodzajów zabudowy.
To niesprawiedliwa praktyka, nie może być tak, że mieszkańcy domów jednorodzinnych płacą tyle samo co bloków. Ale poniekąd rozumiem władze miasta, bo każdy z prezydentów ma przecież swój dom
- mówi z przekąsem Waldemar Witkowski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej im. H. Cegielskiego.
Trzecim argumentem jakim podwyżki tłumaczą spółdzielnie jest niedawno zakończony przetarg na wywóz odpadów na terenie ZM GOAP. - Niepokoi nas fakt, że dokonano wyboru najdroższej oferty. W tej sprawie zwróciliśmy się na piśmie do prezydenta Lewandowskiego z prośbą o wyjaśnienie sytuacji - mówi Julia Tritt, rzecznik SM Osiedle Młodych.
Zarządy spółdzielni wyliczyły, że od przyszłego roku podwyżki będą się kształtować na poziomie ok. 10 groszy za mkw. powierzchni użytkowej. - Oznacza to, że spółdzielca posiadający mieszkanie 50-metrowe miesięcznie zapłaci o 5 zł więcej - wyjaśnia M. Tokłowicz.
Niestety spółdzielcy z Murowanej Gośliny zapłacą najprawdopodobniej jeszcze więcej. Spółdzielnia Mieszkaniowa Zielone Wzgórza korzysta bowiem z droższych pojemników podziemnych.
Będziemy zmuszeni wymienić około 50, z czego tylko jeden kosztuje prawie 10 tysięcy złotych. Ale GOAP to nie obchodzi, jest głuchy na nasze argumenty i nie chce z nami rozmawiać
- przyznaje Adam Szweda, prezes goślińskiej spółdzielni.
Stanowiskiem spółdzielni zaskoczony jest prezydent Tomasz Lewandowski. - Na spotkaniu, które odbyło się na początku sierpnia umawialiśmy się na dalszą współpracę. Prosiłem wtedy, by przestać używać demagogicznych argumentów. Ekologia kosztuje, trzeba się do tego przyzwyczaić - stwierdza.
Dodaje również, że obowiązek zakupu oraz utrzymania pojemników na odpady biodegradowalne nie wynika z „widzimisię” GOAP-u, a rozporządzenia ministra ochrony środowiska z końca ubiegłego roku.
- Sam dokument jest jednak wymuszony unijnymi przepisami - przypomina T. Lewandowski. Zaprzecza też, że w wyniku rozstrzygnięć „śmieciowego” przetargu wzrosną opłaty pobierane przez sam GOAP. - Na pewno nie wydarzy się to w przyszłym roku - zapewnia.
Wiadomo już, że obecnie prowadzone są rozmowy, by wprowadzić zupełnie nowy system opłat.
- Rozważamy możliwość rezygnacji z dotychczasowego. Wydaje się, że lepsze byłoby rozwiązanie bazujące na płaceniu za odpady w zależności od powierzchni mieszkania lub ilości zużytej wody. Przesłaliśmy stosowane materiały do GOAP w tej sprawie - mówi M. Tokłowicz.
Takiej propozycji przygląda się T. Lewandowski, który zapewnia, iż będzie ono omawiane w najbliższych miesiącach.
- Na wprowadzenie tak daleko idących zmian potrzeba jednak około roku, nie da się tego zrobić w kilka dni - zastrzega zastępca Jacka Jaśkowiaka.
Podpisy trafiły do kosza. Jak śmieci - komentuje Błażej Dąbkowski
Spółdzielnie mieszkaniowe szykują podwyżki dla swoich mieszkańców, niby nieduże, ale nie w ich wysokości jest pies pogrzebany. Prawdziwy problem tkwi raczej w samym ZM GOAP, którego bronią władze miasta. W sumie trudno im się dziwić, bo nie nadszedł jeszcze czas wystąpienia ze związku Poznania, choć coraz częściej mówi się o takiej konieczności. Opłaty, jakie muszą ponosić mieszkańcy bloków, nie są sprawiedliwe, patrząc, ile żąda się za wywiezienie odpadów od właścicieli domów jednorodzinnych. Tu prezesom spółdzielni trzeba przyznać rację i należy w końcu podjąć rozmowy o ich zróżnicowaniu. Żeby tak się jednak stało, musi być chęć dialogu, a wyrzucenie do kosza protestu spółdzielców, pod którym swój podpis złożyło 80 tysięcy osób, sprawia, że może nie być dla niego odpowiedniej atmosfery. Miasto, jak mawiają władze, ma być przyjazne mieszkańcom. Jest, ale przede wszystkim dla tych, których stać na budowę własnego domu.