Spłonął „Mały”, znany ludziom bunkrów
Na terenie poniemieckiego obozu spalił się bunkrowiec. Miłośnicy fortyfikacji znali go jako „Małego”. Sprawę bada prokuratura.
Do tragedii doszło w Wielki Piątek nad ranem. - Spałem, gdy przybiegł do nas bezdomny mężczyzna. Krzyczał „Mały się smaży!”. Zadzwoniłem po straż, przyjechali po chwili - opowiada Jan Prokop, mieszkaniec Wysokiej.
W piątek rano zatrzymujemy się nad jez. Paklicko Małe w Wysokiej. Podczas drugiej wojny światowej na pobliskim wzniesieniu znajdował się niemiecki obóz pracy. Jego reliktem jest tunel, który mijamy, wspinając się po dość stromej skarpie. Na górze zachowały się piwnice po dwóch budynkach, które zostały rozebrane już po wojnie. Na jednej z nich powstaje apartamentowiec. Przez gęste krzewy przedzieramy się do drugiej. Kierunkowskazem są otaczające ją śmieci i wiszące na gałęziach ubrania.
Wejście do piwnicy jest całe okopcone. Jej ściany pokryte są czarną jak smoła sadzą. W środku walają się nadpalone resztki odzieży, osmalone puszki i butelki. W rogu stoi metalowy piec. Swąd spalenizny aż drapie w gardle. Właśnie tutaj w nocy spalił się „Mały”. Od prawie 30 lat koczował w bunkrach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Porzucił dla nich żonę i dzieci.
52 lata miał bunkrowiec „Mały”, który zginął w Wysokiej. Od prawie 30 lat koczował w bunkrach MRU
- Znali go wszyscy bunkrowcy, czyli miłośnicy fortyfikacji. A on znał bunkry jak własną kieszeń. Oprowadzał po nich wycieczki, a zimą mieszkał w podziemiach - opowiada znawca i przewodnik po MRU Tadeusz Świder z Międzyrzecza.
Razem z „Małym” koczował inny bunkrowiec, który zniknął po zaalarmowaniu straży pożarnej. Już po akcji strażacy odnotowali w raporcie: „w środku znajdowały się spalone zwłoki mężczyzny”.
Rano w sobotę na miejsce tragedii przyjechali prokurator i biegły z zakresu pożarnictwa. - Doszło do pożaru. Wstępnie wykluczyliśmy działanie osób trzecich czy podpalenie - mówił prok. Tomasz Chechła z Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu.
Co wiemy o „Małym”? Na imię miał Andrzej, w młodości służył w marynarce. Zostawił żonę i córki, które mieszkają ponoć w Świnoujściu. - Miał sporą wiedzę o tych terenach. Podobno studiował kiedyś na Uniwersytecie Jagiellońskim - mówi J. Prokop.
„Małego” znali też i lubili mieszkańcy Wysokiej, Boryszyna czy Pniewa, które są ważnymi punktami na mapie „bunkrowej” turystyki. - Kiedyś przyjechała jego matka i zabrała „Małego” do domu. Uciekł i wrócił - mówi jeden z mieszkańców Wysokiej.