Sowa i... "przyjaciele"
Do szpitali trafiają grzybiarze, którzy pomylili kanie/sowy z muchomorami.
- Ostatnio nakarmiłam rodzinę sowami - przyznaje Natalia Wolska. Rozmawiamy w centrum Zielonej Góry, obok ulicznego sprzedawcy grzybów. - Nie znałam tych grzybów, ale teść mnie namówił. Były może i smaczne, ale później... Może nie będę mówiła o szczegółach.
Sprzedawca tylko wzrusza ramionami i po chwili dodaje, że... trzeba nie mieć oczu, by pomylić sowy, zwane także kaniami, z muchomorami. Lekarze jednak przekonują, że można. I podają przykłady kolejnych grzybiarzy, którzy dali się porwać sowom. A później przeszli płukanie żołądka, co jest najniższym wymiarem kary.
Na straganie przede wszystkim sowy. Obok nieco zmęczonych podgrzybków i maślaków. Do tego gąski.
- Wie pan, że te grzyby są trujące? - pytamy.
- Żartuje pan? - odpowiada sprzedawca.
Ale to wcale nie jest żart. Od kilku lat popularna gąska zielonka znajduje się na liście grzybów trujących. I jak słyszymy, ten rok jest wyjątkowo trudny, bo na bezgrzybiu... Przy niewielkiej ilości grzybów zbieracze sięgają po takie, których wcześniej nie wrzuciliby do koszyka. Tymczasem późnojesienne gatunki są szczególnie niebezpieczne, bo rzeczywiście do złudzenia przypominają trujących krewniaków...
Więcej przeczytasz we wtorek (8 listopada) w papierowym wydaniu „GL” oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Jak odróżnić grzyby jadalne od niejadalnych i trujących?