Socjolog sportu o derbach Trójmiasta. „Chuliganka” wraca do łask?
O zbliżającym się meczu Lechii Gdańsk i Arki Gdynia rozmawiamy z dr. Radosławem Kossakowskim, socjologiem sportu z Uniwersytetu Gdańskiego.
Przed nami pierwsze od 5 lat derby Trójmiasta. Widowisko sportowe, na które wyprzedawane są już ostatnie bilety, ale też tradycyjnie mecz podwyższonego ryzyka. Powinniśmy spodziewać się awantury?
Moim zdaniem, na samym stadionie nie będzie burd i bijatyk. Może tam zostać przemycona znaczna ilość pirotechniki, bo tzw. ultrasi Lechii i Arki traktują ten mecz prestiżowo. Nie zabraknie zapewne oprawy pokazującej dominację jednej czy drugiej strony.
Warto powiedzieć, bo zapewne wiele osób o tym nie wie, że ostatnio na mieście doszło do kilku „spotkań” kibiców obu drużyn i w tych okolicznościach, jak mawiają kibice: flagi zmieniły właściciela. Te emblematy klubowe mogą zostać zniszczone na stadionie, ale policja dość dobrze inwigiluje środowisko chuliganów i jest świadoma zagrożeń, więc podejrzewam, że otwartej przemocy nie będzie.
A poza stadionem?
Podejrzewam, że Arka może robić podchody pod kibiców Lechii, którzy w zorganizowany sposób przyjadą na mecz, ale tego również policja jest świadoma. Po meczu może dochodzić do tzw. ganianek i próby wyłapywania przeciwników w mniejszych grupach - to dość powszechna rzecz i do takich sytuacji dochodzi bardzo często. Pamiętajmy, że derby mają szeroki kontekst rywalizacji Gdyni z Gdańskiem, sportowej - a obie drużyny są ostatnio mocne w tabeli - ale też chuligańskiej. Jednak bardziej niż bijatyk spodziewałbym się efektownych opraw i czegoś, co nazwałbym performansem.
Doszło ostatnio do kilku poważnych burd z udziałem kibiców, choćby w Łodzi, Katowicach czy przy okazji meczu Legii z Realem. Możemy mówić o eskalacji przemocy czy to incydenty?
Za wcześnie, by mówić, że mamy do czynienia z jakimś ogólnym trendem, choć rzeczywiście na scenie chuligańskiej dochodzi ostatnio do pewnych przetasowań. Padła „zgoda” Lechii z Wisłą Kraków, Lechia została tylko ze Śląskiem Wrocław, a Wisła ma z kolei nowy układ chuligański... Sporo się dzieje i może to być zapowiedź większego natężenia burd, głównie pozastadionowych. Mieliśmy ostatnio okres, kiedy kibice angażowali się w inne kwestie, choćby działali w stowarzyszeniach, a teraz być może „chuliganka” wraca do łask, ale czy tak jest - czas pokaże.
Ma na to wpływ sytuacja polityczna? Rząd PO wypowiedział „kibolom” otwartą wojnę. Jak jest pod rządami Beaty Szydło?
Platforma nie miała żadnych oporów, by wchodzić w nieprzyjazne relacje z „kibolami”, można wręcz mówić, że byli oni wykorzystywani politycznie jako kozioł ofiarny czy wróg publiczny, który miał pokazać determinację i zdecydowanie działań rządu. Tymczasem wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości chwali kibiców za pomoc w upamiętnianiu wydarzeń historycznych, patriotyzm, udział w przywracaniu pamięci o żołnierzach wyklętych. Myślę, że otwarta wojna byłaby dla rządu strzałem w stopę, więc nie będzie tolerancji i pobłażania dla uczestników bijatyk, ale zajmą się tym służby, a władze będą unikać wojennej narracji.