Za sprawą nastolatków z grupy "Psychopaci z Olsztyńskiej" temat socjalnych bloków przy tej ulicy w Toruniu znów jest na ustach wszystkich. Po 15 latach od stworzenia tego socjalnego kwartału nikt już nie ma wątpliwości, że było to błędem. -Dostaliśmy gorzką lekcję. Teraz odrabiamy trudne zadanie domowe - mówi radny Maciej Krużewski, który angażuje się w naprawę sytuacji.
Co okazało się błędem? Stawianie obok siebie kilku bloków socjalnych, na peryferiach miasta (wówczas bez towarzyszącej infrastruktury, np. boiska dla dzieci) i lokowanie tam rodzin z problemami. Bo te problemy zaczęły się systematycznie mnożyć, doprowadzając co jakiś czas do dramatów. Cierpi cała okolica, bo adres "ulica Olsztyńska" kojarzy się źle. A przecież stoją tu także wielorodzinne budynki deweloperskie, komunalne i Toruńskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego.
- Mieszkańcy poszczególnych bloków grodzą się, jak mogą między sobą, choć najczęściej dzieci posyłają do tej samej szkoły. Na "swoje" place zabaw "tamtych" dzieci jednak nie wpuszczają - konstatuje gorzko miejski radny Maciej Krużewski.
Temat Olsztyńskiej właśnie wrócił na usta wszystkich w mieście. To za sprawą grupy nastolatków "Psychopaci z Olsztyńskiej", która w okolicy socjalu miała raczyć się używkami, wykorzystywać i poniżać dzieci z tych bloków i nagrywać filmiki. Dwoje nastolatków policja zatrzymała, prokuratura wszczęła formalne śledztwo. W grupie miały być i nastolatki z socjalu, i z tak zwanych dobrych domów.
Początek. Głód mieszkań, dotacje rządowe i głosy ostrzegające
Bloki socjalne przy ul. Olsztyńskiej, na peryferiach Torunia, stanęły w 2006 roku. Od początku budziły protesty, ale niespecjalnie głośne. Akty wandalizmu, agresji i inne niepokojące zjawiska zaczęły się tutaj pojawiać praktycznie od razu.
- Najłatwiej tanio wybudować miniosiedle, w błyskach fleszy oddać klucze i mówić o „polityce społecznej miasta”. Tymczasem w takiej grupie problemy się nie dodają, tylko mnożą. Grupa się stabilizuje i wzmacnia, krzepnąc w dotychczasowym stylu życia. Porządna mniejszość, która chce coś ze sobą pozytywnego zrobić, wykorzystać rzucaną wędkę, przez resztę ściągana jest skutecznie w dół. Każdy znający temat wie, że dążyć należy do rozpraszania, a nie kumulowania budownictwa socjalnego. W Polsce, niestety, na razie ćwiczymy model socjalnego getta - mówił w 2008 roku nieżyjący prof. Ryszard Borowicz, socjolog UMK w Toruniu, gdy pytaliśmy go o „socjal” przy ul. Olsztyńskiej.
Radny Maciej Krużewski doskonale pamięta i tamten czas, i samego profesora: był jego promotorem. Sam Krużewski natomiast przez kilka dobrych lat zajmował się rewitalizacją; najpierw w magistracie, później pod skrzydłami marszałka województwa.
- Pamiętam, że w okresie roku 2005 i 2006 pomysł tych bloków budził mój głęboki sprzeciw. Mówiłem o tym, że to zły kierunek. Ale byłem wówczas zwykłym urzędnikiem "od rewitalizacji" w Urzędzie Miasta Torunia i mój głos się nie przebijał - wspomina radny.
Uczciwie rzecz ujmując, trzeba podkreślić, że Toruń nie był wyjątkiem. Podobne kwartały socjalnych bloków pojawiły się i w innych miastach. - Zachętą było rządowe dofinansowanie. Dziś kolejki po mieszkanie od gminy są długie. A co było piętnaście lat temu? Dotkliwy głód mieszkań. Dla samorządu możliwość uzyskania 2 mln zł dotacji na postawienie takich budynków jawiła się jak rozwiązanie - przypomina Maciej Krużewski.
Od problemów do przestępstw i zbrodni, których sprawcami były nastolatki
Miasto naprawdę starało się od początku reagować. "Tyle pracy, ile zostawiliśmy przy Olsztyńskiej, nie włożyliśmy w żadną dzielnicę Torunia" - powtarzali kierownicy i szeregowi pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. Według już pierwszych diagnoz ośrodka, głównymi problemami mieszkańców osiedla socjalnego były: niezaradność życiowa, ubóstwo, alkoholizm, bezradność wychowawcza, przemoc, chuligaństwo oraz samotność osób starszych i chorych.
Przy blokach socjalnych stworzono świetlicę, w której systematycznie pracowali animatorzy. Administrujący budynkami Zakład Gospodarki Mieszkaniowej starał się różnymi metodami wpływać na lokatorów. Dewastacje? Będą samodzielnie malować klatkę. Uporczywe zaleganie z opłatami? Będzie pokazowa eksmisja w błysku fleszy (była).
Specjalną rolę przy ul. Olsztyńskiej zaczął odgrywać dzielnicowy. Wyznaczono też miejsce dla strażników miejskich. Zaangażowania trudno odmówić szkołom i parafii. Pojawili się też społeczni streetworkerzy, o których później. Całe to wielkie zaangażowanie z pewnością dawało jakieś efekty, ale opinią publiczną regularnie wstrząsały alarmujące doniesienia z Olsztyńskiej.
Niestety, najczęściej w roli negatywnych bohaterów pojawiały się nastolatki. Najpierw były sprawcami dewastacji i osiedlowej przemocy. Potem głośno było o narkotykach. Dalej - o kradzieżach w okolicznych sklepach. Cezurą w kryminalnej historii socjalu okazał się rok 2014, w którym doszło do szokującej zbrodni.
Bili na śmierć. Główny sprawca nie miał 17 lat...
W nocy z 4 na 5 stycznia 2014 roku bardzo młodzi mieszkańcy bloków socjalnych dosłownie zatłukli na śmierć 45-letniego mężczyznę. Używali między innymi wałka do ciasta. Pierwszy, Piotr W., w dniu zbrodni nie miał nawet 17 lat i uczył. Proces wykazał, że to on kopał i uderzał pięściami, wałkiem do ciasta oraz gipsowym opatrunkiem ofiarę. Był sądzony jak dorosły i w pierwszej instancji skazany został na 12 lat więzienia. Drugi sprawca, Bartosz P., zdążył skończyć 20. Ten zadawać ciosy skończył wcześniej - usłyszał wyrok dwóch lat za udział w pobiciu.
Ślady zbrodni, próbując ukryć zwłoki, zacierali nastoletni bracia Artur i Michał S. Pierwszego Sąd Okręgowy w Toruniu skazał na rok więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Drugim, młodszym, zajmował się sąd rodzinny.
Okoliczności tej zbrodni, brutalność i stopień demoralizacji młodych mieszkańców socjalu wstrząsnęła nie tylko Toruniem. A dodajmy, że zaledwie kilkanaście dni po tym śmiertelnym pobiciu, przy ul. Olsztyńskiej napadnięto dostawcę pizzy. Z nożem. Sprawcami znów byli młodzi ludzie, mający 22 i 23 lata. Wtedy jakaś granica została przekroczona. To właśnie w kwietniu tamtego roku ZGM oddał jedno z pomieszczeń w socjalnym bloku pod posterunek policji i straży miejskiej.
Serii przestępstw przy ul. Olsztyńskiej to jednak nie przerwało. Dość wspomnieć atak grupy nastolatków na Jemeńczyków - ojca lekarza i jego syna. Ten dramat wydarzył się w grudniu 2016 roku. Prawdziwych sprawców nie udało się osądzić. Oskarżony Artur S. został przez sąd uniewinniony. Ataku na nastolatków sędzia nie negował, ale podkreślał, że dowodów winy akurat tego postawionego w stan oskarżenia brak.
Po pięciu latach - "Psychopaci z Olsztyńskiej". Winna pandemia?
Po pięciu latach od wyroku w sprawie zbrodni i ataku na Jemeńczyków temat ulicy Olsztyńskiej znów wrócił na usta ludzi. Jak wspomnieliśmy na wstępie, za sprawą grupy nastolatków, która miała poniżać dzieci z bloków socjalnych, w tym chłopca z psychicznymi dysfunkcjami. W grupie miały być zarówno nastolatki z socjalu, jak i te z tzw. dobrych domów, z innych dzielnic.
Oczywiście, szokowały zdjęcia i filmiki, które nastolatki nagrały i miedzy sobą rozpowszechniały. Naszej redakcji udostępniła je matka chorego chłopca. Pod lupę wzięli je też kryminalni. Dwoje nastolatków zatrzymano. 17-latkę potraktowano z racji wieku jak dorosłą i przedstawiono prokuratorskie zarzuty. Młodszym nieco chłopakiem zajmie się sąd rodzinny.
Sprawa okazała się skomplikowana także z racji sytuacji w rodzinie chorego chłopca. - Nic tutaj nie jest czarno-białe - podkreśla radny Maciej Krużewski, który dobrze poznał sprawę. Ze zrozumiałych jednak względów pewnych szczegółów upubliczniać nie chce.
Gdy tylko temat "Psychopatów" pojawił się na łamach, radny zaapelował do Michała Zaleskiego, prezydenta Torunia o zwołanie specjalnego zebranie. I takie szybko się odbyło. W magistrackim Wydziale Ochrony Ludności dyskutowali i radzili przedstawiciele policji, Straży Miejskiej, magistrackich wydziałów.
Był na spotkaniu też sam Krużewski. - Pojawił się między innymi wątek pandemii. To przecież czas, w którym zawieszono - także przy Olsztyńskiej - zajęcia dla dzieci i młodzieży, spotkania z mieszkańcami, festyny osiedlowe; generalnie większość form społecznego bycia razem. To również miało wpływ na sytuację w obrębie bloków socjalnych i, szerzej, zachowania młodzieży - zaznacza.
"Dostaliśmy gorzką lekcję". Teraz pytanie, co robić dalej?
Pierwsze propozycje rozwiązań, do zastosowania przy ul. Olsztyńskiej od razu, już się pojawiły. To na przykład: więcej patroli w okolicy, wsparcie dla pracy MOPR i animatorów, powrót do regularnych przed wybuchem pandemii spotkań mieszkańców z Radą Okręgu Bielawy i przedstawicielami policji, urzędników, ośrodka pomocy.
Radny Maciej Krużewski widzi jednak potrzebę głębszego działania i to na kilku płaszczyznach. Największym wyzwaniem, rozłożonym na dwa-trzy lata, byłaby zmiana struktury lokatorskiej w socjalnym kwartale. Tak, by docelowo mieszkali tutaj różni lokatorzy, także komunalni. - Może nawet tutaj należałoby przyznawać mieszkania dla najlepszych absolwentów UMK? - zastanawia się głośno rajca.
Krużewski zwraca też uwagę na niezwykle ważną rzecz: "lokalsi" z socjalu, a młodzież w szczególności, nie ufają instytucjom i mundurowym. Od lat mnożone wysiłki urzędniczo-policyjne w kierunku kształtowania postaw nastolatków z ulicy Olsztyńskiej skazane są w dużej mierze na niepowodzenie.
-Zaufaniem i szacunkiem cieszą się tutaj takie osoby jak Jan Kwiatkowski, popularnie nazywany "panem Jasiem". To społeczny streetwoker. Formalnie: członek rady okręgu, spec od prac społecznych. W praktyce natomiast człowiek, który zna w dzielnicy każdego człowieka i każdy kamień, cieszy się poważaniem i ma realny wpływ na ludzi. W kierunku wspierania takich właśnie społeczny streetwokerów bym zmierzał - podkreśla radny.
Wielkim, osobnym problemem pozostaje cała okolica bloków socjalnych. Etykieta ulicy Olsztyńskiej jako tej złej, niebezpiecznej, patologicznej wręcz nie tylko ma prawo denerwować i martwić mieszkańców domów prywatnych, TBS-wskich, komunalnych. Ta etykieta odbija się też chociażby na cenach metrów kwadratowych...
WAŻNE. Pierwsze reakcje po ujawnieniu sprawy "Psychopatów z Olsztyńskiej"
- Prezydent Torunia Michał Zaleski na gorąco na swoim Facebooku pisał tak: "W odpowiedzi na sygnały dotyczące incydentów, do których dochodzi na osiedlu przy ul. Olsztyńskiej poprosiłem moich współpracowników o zorganizowanie spotkania z udziałem służb mundurowych, Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej oraz administratora nieruchomości. Potrzebujemy dokładnej analizy sytuacji i wypracowania skutecznych rozwiązań. Problemy w tym rejonie muszą się skończyć".
- 15 października w Wydziale Ochrony Ludności Urzędu Miasta Torunia odbyło się specjalne spotkanie. Uczestniczyli w nim, obok Dariusza Adamczyk, szefa tego wydziału, także komendanci policji i Straży Miejskiej, przedstawiciele ZGM i Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie oraz radny Maciej Krużewski.
- "Za nami rozmowa burzliwa, ale konstruktywna" - tak na gorąco podsumowywał spotkanie dyrektor Adamczyk. Wiadomo, że rekomendowane będzie zwiększenie patroli w tej okolicy. Działania mają być jednak szersze, bardziej kompleksowe. W rejonie osiedla powinni zacząć realnie pracować streetworkerzy. Na kilku płaszczyznach zadbać trzeba o: bezpieczeństwo, społeczną integrację, wzbudzenie zdrowych mechanizmów kontroli sąsiedzkiej oraz zmianę wizerunku dzielnicy.
- Wiadomo, że przywrócone mają zostać regularnie odbywające się przed pandemią spotkania mieszkańców z przedstawicielami policji i Straży Miejskiej. Wzmocnione mają też zostać siły animatorów pracujących w świetlicy środowiskowej. Pole do działania ma też Rada Okręgu Bielawy. Potrzebny jest powrót do działań pozytywnie integrujących osiedle, choćby w postaci festynów czy innych wydarzeń kulturalno-rekreacyjnych.