Tamtego dnia mieliśmy imprezę integracyjną - tymi słowami wczoraj w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy rozpoczął swoje wyjaśnienia Andrzej Wesołowski, sołtys Januszkowa.
Jest świadkiem w procesie Łukasza L. 30-latka oskarżonego o zamordowanie w sierpniu ubiegłego roku mieszkańca pobliskiego Wilczkowa. 65-letniego Zenona S. znaleziono utopionego w studni na podwórzu swojego gospodarstwa.
- L. był tam ze swoim bratem. Wszyscy się bawili. Około godziny 16 rozpalaliśmy grilla. Alkohol był, ale tylko ten, który mieli ze sobą uczestnicy zabawy - wyjaśniał Wesołowski.
Impreza dla mieszkańców gminy odbywała się 16 sierpnia. Sołtys zaznaczył wczoraj, że pamięta, iż w pewnym momencie Łukasz L. opuścił zabawę. - Kiedy wrócił, zapytałem, gdzie był. Odpowiedział pytaniem, co mnie to obchodzi. Zapytałem drugi raz, to powiedział, że był w domu - mówił świadek.
Śledczy prokuratury rejonowej w Żninie mają dowody, że w czasie trwania imprezy Łukasz L. pojechał rowerem do mieszkającego w Wilczkowie Zenona S. Chciał od niego pożyczyć - nie pierwszy raz zresztą - pieniądze. Chodziło mu o 50 zł na alkohol. S. odmówił. Następnego dnia znaleziono jego ciało w studni. Schorowany mężczyzna po zabiegu tracheotomii miał na ciele liczne urazy powstałe w wyniku pobicia, a śmierć nastąpiła - jak stwierdzili biegli - przez zakrztuszenie wodą. L. przyznał się do zabójstwa. Na pytanie, jak pamięta oskarżonego, sołtys Januszkowa odpowiedział wczoraj: - To dobry chłopak. Zawsze chętny do pomocy. tamtego dnia też jeszcze około godziny 23 pomagał nam sprzątać po imprezie. Tylko, że lepkie ręce miał... Ale o tym każdy wiedział.
Świadek nawiązał tym samym do przestępczej przeszłości 30-latka. Był on karany za kradzieże.
Wczoraj na sali rozpraw odtworzono zapis wideo z wizji lokalnej, którą prokurator Wojciech Jabłoński przeprowadził w ubiegłym roku na miejscu zbrodni. Oskarżony Łukasz L. ze szczegółami opowiadał, jak 16 sierpnia dwukrotnie przychodził do Zenona S. po pieniądze. - Chciałem pożyczyć 50 zł, ale nie miał tyle, to dał mi w bilonie 42 zł - L. skuty kajdankami relacjonował prokuratorowi i filmującym go policjantom.
Tego samego dnia po jakimś czasie przyjechał ponownie do S. Znowu chciał 50 zł. Rencista odmówił mu.
- Powiedziałem mu, że chcę się przespać - wyjaśnił na filmie L. stojąc razem ze śledczym i policjantami ze Żnina w pokoju w domu Zenona S. - On leżał na tym łóżku, odpoczywał - wskazał L. - Powiedział, że mam się położyć na drugim łóżku. Poleżałem kilka minut, wstałem, usiadłem obok niego i zacząłem go bić.
Oskarżony wyjaśnił, że skłamał Zenonowi S., iż chce się zdrzemnąć. Zamierzał w ten sposób uśpić jego czujność i okraść. Ostatecznie po zadaniu kilku mocnych ciosów S., wstał i chwytając trzonek od siekiery postanowił - jak sam przyznał - zabić mężczyznę. Przyciskał narzędzie do szyi, aż stwierdził, że S. jest martwy. Wyszedł następnie przed dom, a potem wrócił. Gdy okazało się, że Zenon S. żyje, L. zaciągnął go do studni na podwórzu i wepchnął do szybu z betonowych kręgów.
Wczoraj L. podtrzymał te zeznania. Dodał jeszcze, że zaraz po zabójstwie, wracając rowerem na gminną imprezę zadzwonił do brata i powiedział mu o zabójstwie.
- Powiedziałem bratu, że zabiłem Zenka. A on zapytał, czy Zenek nie żyje.
- Przywołał pan jakieś szczegóły? - pytał prokurator Wojciech Jabłoński.
- Nie... To znaczy, powiedziałem, że wrzuciłem go do studni.
Według zeznań świadka, który składał wyjaśniania w sądzie w środę, na pierwszej rozprawie w procesie, człowiekiem, który następnego dnia rozpoczął we wsi poszukiwania Zenona S., był właśnie brat Łukasza, Andrzej.
- Zwoziliśmy baloty z pola - mówił świadek. - Andrzej przyjechał swoim ciągnikiem, rozmawialiśmy chwilę. Potem powiedział, że dawno nie widział pana Zenona. Poszliśmy go szukać. Drzwi jego domu były uchylone, ale w środku było pusto. To Andrzej jako pierwszy zajrzał do studni. Odwrócił się, zakrył usta i powiedział: - To chyba Zenek.
Powiedziałem, że trzeba wezwać kogoś z latarką, bo w studni nic nie było widać. Tylko jakąś ciemną plamę na dnie. On powiedział, że musimy wezwać strażaków.
Przybyli na miejsce policjanci i lekarz pogotowia potwierdzili zgon Zenona S.
Prokurator dodaje, że Łukasz L. działał sam, a to, co zrobił, nie było podyktowane żadnym zleceniem. Te wyjaśnienia są ważne, ponieważ w tej sprawie pojawił się wątek związanym z jednym z mieszkańców Żnina. Plotki mówiły o rzekomym udziale tej osoby w sprawie, za co miał przejąć kilkuhektarowe gospodarstwo rolne. - Ten wątek został zamknięty, gdyż osoba, którą podejrzewano, ma potwierdzone alibi. Nie powstrzymało to wandali od zniszczenia elewacji budynku należącego do tej osoby. Sprawcy szuka policja.
L. grozi 25 lat więzienia albo dożywocie.
Autorzy: Maciej Czerniak i (SZYM)