Smecz towarzyski: Polska w transie
"Wszystkim, którzy rozpaczają, że trwa wojna kulturowa, cywilizacyjna wręcz, przypominam, że ona trwa od zawsze".
Cześć, nazywam się Taylor. Moje zaimki to oni, ich, im – tak w serialu „Billions” przedstawia się jedna z głównych postaci. Chwilę musiałem pomyśleć nad właściwą konstrukcją pierwszego zdania: gdybym napisał jeden z bohaterów lub jedna z bohaterek wyraziłbym się nieprecyzyjnie. Taylor to bowiem osoba niebinarna, czyli nie identyfikująca się z jedną płcią. To nie pierwsza transpłciowa rola w popkulturze, ale w tej chwili najbardziej znana. Również dlatego, że wcielająca się w nią Asia Kate Dillon sama jest niebinarna. Siłą rzeczy jest dziś też głosem tej grupy ludzi.
„Billions”, wyjaśnijmy, nie opowiada o transpłciowości. To serial o świecie wielkiej finansjery, nad tożsamością Taylor(a), analitycznego geniusza, szybko przechodzi się tu do porządku dziennego. „To są zaimki, których używasz? Świetnie, ale do rzeczy. Ile możesz dla mnie zarobić?” - mówi w trakcie zapoznania szef funduszu hedgingowego Bobby Axelrod. Potem akcja toczy się wartko wokół tytułowych miliardów, a polscy tłumacze walczą z językiem. Nieskutecznie. W angielskim jest znacznie prościej – w odmianie nie rozróżnia się męskich i żeńskich końcówek, a męska i żeńska forma zaimka występuje jedynie w trzeciej osobie liczby pojedynczej. W tym ostatnim przypadku w angielskim stosuje się liczbę mnogą. „Powiedz im”. „Niech oni zrobią”. W polskim tłumaczeniu Taylor jest kobietą – zapewne dlatego, że androgyniczna Dillon taką płeć ma wpisaną w akcie urodzenia. W pierwszym akapicie sam zresztą wpadłem w tę pułapkę. Tym trudniej, stawiam tezę, będzie się u nas realizować genderowe postulaty.
Wspominam o tym oczywiście na kanwie historii i histerii wokół Margot. Ta sprawa - emocje i prawny aspekt zostawmy tutaj z boku - z jednej strony ujawniła bezmiar buractwa polskiej prawicy, aż chce się krzyknąć: wąsaci wujowie wszystkich krajów łączcie się! Z drugiej – pokazała po przeciwnej stronie rewolucyjną niezłomność do karykaturyzowania politycznej poprawności, czego jaskrawym przejawem było zmuszenie do dymisji prezesa radia Nowy Świat za to, że pomyliły mu się właśnie zaimki.
Polski język - trudny język, ale jakoś z wyzwaniami współczesności będzie musiał sobie poradzić. Zaadaptujemy, przywykniemy, szacunek zaczyna się od języka właśnie; i na nim w gruncie rzeczy kończy. Wszystkim, którzy rozpaczają, że trwa wojna kulturowa, cywilizacyjna wręcz, przypominam, że ona trwa od zawsze. Kiedyś aberracją była demokracja, potem powszechne prawo wyborcze, a preferowaną formą świadczenia pracy było niewolnictwo. Ludzi na lepszych i gorszych dzieliły przepisy prawa, rozrywką były prześladowania, zwłaszcza religijne. Horrorem dla męskiego świata stała się walka o prawa kobiet, długo za normę uchodziła segregacja rasowa.
I konserwatyści zawsze mówili: o nie, nie z tymi zmianami to już jest o krok za daleko. Najlepiej by było, żeby nasz koniec historii nastąpił przed zburzeniem Bastylii, ale skoro już od tego czasu zgodziliśmy na tyle ustępstw, na kolejne nie pójdziemy. Postęp ich jednak do tego zmuszał, zresztą dzisiejszy konserwatysta ze swoim obecnym systemem wartości na początku XX wieku uznany by został za radykalnego lewicowca.
Jeżeli wierzyć serialom, które od lat są najlepszą ilustracją społecznych przemian, kiedyś runie i ten transowy mur. Z czasem my też nauczymy się o tym normalnie mówić.