
Ponad trzy lata temu ośmieszył białostockich policjantów z konwoju uciekając im z budynku strzeżonej prokuratury. Dopiero teraz usłyszał wyrok. Za ucieczkę oraz szereg włamań z kradzieżami w Podlaskiem, sąd skazał go na 7 lat więzienia.
Paweł G., bo o tym oskarżonym mowa, usłyszał łącznie blisko 30 zarzutów. Odpowiadał za włamania do domów, piwnic, garaży, a nawet kościoła. Znikało wszystko, co miało jakąkolwiek wartość: elektronarzędzia, części samochodowe, komputery, kosztowności, srebrne sztućce czy dewocjonalia.
W procesie na ławie oskarżenia zasiadło w sumie 9 osób, z czego część odpowiadała również za paserstwo. Paweł G. od początku przyznawał się do winy, choć w przeciwieństwie do większości jego wspólników, nie chciał się dobrowolnie poddać karze. W efekcie sąd przeprowadził normalny proces i uznał, że 29-letni dziś mężczyzna powinien trafić za kratki na 7 lat (w tym 4 miesiące za ucieczkę). Wziął pod uwagę m. in. liczbę zarzutów, wartość łupów, a także fakt, że oskarżony ma bogatą kryminalną kartotekę (był w przeszłości wielokrotnie karany, przez co odpowiadał w warunkach recydywy, a nawet „multirecydywy”). Groziło mu 15 lat pozbawienia wolności. Orzeczona (na razie wciąż nieprawomocna) sankcja oscyluje w połowie tej skali. Bo sąd dostrzegł również okoliczności łagodzące. Jakie?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień