Słynął z pracy z młodzieżą. Teraz trenuje gdzieś indziej
W miniony poniedziałek dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. W wieku 66 lat zmarł były zawodnik i trener Falubazu Jan Grabowski. - Nastąpiło to za szybko - przyznał Piotr Protasiewicz
Jan Grabowski jeździł w Falubazie (Zgrzeblarkach) w latach 1970-1980. Zdobył z nim dwa brązowe medale drużynowych mistrzostw Polski (1973 oraz 1979). Po zakończeniu kariery rozpoczął pracę jako trener młodzieży w zielonogórskim klubie. W 1985 objął pierwszoligowy Falubaz i w tym samym sezonie wywalczył tytuł DMP. Kolejny medal (srebrny) nasza drużyna prowadzona przez tego szkoleniowca zdobyła w 1989. Pracował także w Rybniku oraz Ostrowie Wlkp. Do Zielonej Góry wrócił w 2007 roku i przez jeden sezon prowadził ZKŻ Kronopol. Po raz ostatni w roli trenera można było zobaczyć go w ROW-ie Rybnik, w 2015 roku. Jana Grabowskiego cechowała charyzma oraz dyscyplina.
- Urodził się w tym samym roku co ja. Razem się ścigaliśmy. Jeszcze dwa lata temu miałem z nim kontakt, kiedy prowadził drużynę z Rybnika, a ja wtedy pracowałem w Ostrowie, też w pierwszej lidze - zauważył obecny trener Ekantor.pl Falubazu Marek Cieślak. - Trzeba współczuć rodzinie. Dopiero co poszedł na emeryturę. Cieszył się, że już nie musi pracować, bo czuł się trochę zmęczony tym wszystkim. Naprawdę porządny facet poszedł trenować gdzieś indziej... - dodał szkoleniowiec.
Niezwykle wzruszony tą smutną informacją był Piotr Protasiewicz, do którego smutna wieść dotarła podczas zgrupowania w Szklarskiej Porębie. - Odczuwam wielki ból, bo nastąpiło to za szybko. Pan Jan był dla mnie osobą, pod okiem której stawiałem „pierwsze kroki”, szlify na żużlu. Nauczył mnie podstaw. Jestem mu za to bardzo wdzięczny - przyznał kapitan Ekantor.pl Falubazu, który wyjawił, że bardzo cenił swojego pierwszego szkoleniowca. - Miał swoją filozofię, wielką pasję i był do tego stworzony. Nie boję się powiedzieć tego, że był to człowiek obdarzony największym talentem, poświeceniem i „ręką” do młodzieży, z wszystkich trenerów w Polsce jakich poznałem - dodał popularny „PePe”.
Trzeba współczuć rodzinie. Naprawdę porządny facet poszedł trenować gdzieś indziej...
Jan Grabowski bardzo dobrze znał się z legendą zielonogórskiego żużla. - Mnie co prawda nie uczył jeździć, ale później był moim szkoleniowcem. Wcześniej natomiast razem startowaliśmy i sięgaliśmy wspólnie po różne medale - wspominał Andrzej Huszcza. - Nadawał się do tej pracy. Był dobrym pedagogiem, umiał do każdego dotrzeć. Chociaż jak widział, że ktoś „gwiazdorzy”, to nie podejmował dyskusji. Był człowiekiem konsekwentnym, wiedział co robi - dodał.
Z wiadomością o śmierci Jana Grabowskiego długo nie mógł pogodzić się Czesław Czernicki, który pracował z nim w latach osiemdziesiątych w drużynie Falubazu. Obaj panowie poznali się nieco wcześniej, kiedy pan Jan był jeszcze żużlowcem. - Rozmawiałem z nim długo na obchodach 70-lecia żużla w Zielonej Górze, które miały miejsce w październiku ubiegłego roku. Miał plany związane ze swoją rodzinną miejscowością. Nawiasem mówiąc, mieliśmy spotkać się u mnie w domu... - przyznał wyraźnie zasmucony Czernicki. - Dużo się od Janka nauczyłem. Jeżeli chodzi o swoich podopiecznych, to przywiązywał dużą wagę do nauki w szkole, a także dbał o kontakt z ich rodzicami. Zawsze podchodził do pracy z młodzieżą w znany sobie sposób. Ceniłem go i wiele z tych elementów przyjąłem do swojej pracy. Kiedy w 2004 roku objąłem RKM Rybnik, można powiedzieć, że uczyniłem to praktycznie po Janku - dodał.
Pogrzeb Jana Grabowskiego odbył się w piątek o godz. 13.10 na starym cmentarzu przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze.