Przedstawiciele słupskiego PiS zachwalali przygotowane przez miasto zmiany w szkołach w związku z reformą oświaty.
Tadeusz Bobrowski, wiceprzewodniczący rady miejskiej, tłumaczył, że radni wspólnie z miastem wybrali sposób zmian w oświacie w Słupsku od 1 września. Będzie on głosowany jutro na sesji.
- Wybraliśmy wariant najbardziej prospołeczny. Dwa gimnazja zostaną włączone do szkół podstawowych. Dyrektorem będzie dotychczasowy dyrektor podstawówki, zastępcą dyrektor gimnazjum. Nauczyciele gimnazjów staną się automatycznie nauczycielami szkół podstawowych. Gimnazja, które są w ramach zespołów szkół, zostaną włączone do liceów. Tylko gimnazjum na Lotha zostanie przekształcone w samodzielną podstawówkę. Wynika to z tego, że podstawówka na os. Hubalczyków już pracuje na dwie zmiany, potrzeba więc w tej części miasta nowej szkoły. Zostaną stworzone nowe obwody w tym rejonie.
Tu rodzi się problem, którego rada nie rozwiąże, sami rodzice będą musieli zadecydować, czy z piątki odejdą z czasem do jedenastki całe klasy.
1 podstawówka powstanie w Słupsku, będzie to jedenastka na ulicy Lotha, o ile radni tak zdecydują jutro
Radni PiS zauważyli, że wcześniej miasto straszyło zwolnieniami nauczycieli. A to dopiero się okaże, bo nawet gdyby nie było reformy, to i tak nauczyciele traciliby pracę, ponieważ w Słupsku nie będzie naboru do pięciu oddziałów pierwszaków z uwagi na niż.
- Co do zatrudnienia, to dyrektorzy będą mieli decydujący głos. Ja ze swojej strony apeluję do nauczycieli-emerytów, by ustąpili młodym - mówił Tadeusz Bobrowski.
Gdy dziennikarze pytali o liczbę belfrów, którzy od września stracą pracę w Słupsku, przedstawiciele PiS odpowiedzieli, że wyliczenia z ratusza są „trochę propagandą prezydenta Biedronia”.
Ale gdy zauważyliśmy, że akurat zmiany w oświacie są pierwszą rzeczą, w której radni PiS są tak zgodni z prezydentem Biedroniem, skomentował to szef klubu PiS w radzie Robert Kujawski: - Od samego początku, gdy Robert Biedroń został prezydentem, mówiliśmy, że nie będziemy sypać piasku w tryby. Będziemy oceniać, mówić, co można zrobić lepiej. W przypadku Roberta Biedronia bardzo mało pozytywów można znaleźć. Na szczęście tym tematem zajmowała się pani wiceprezydent Krystyna Danilecka-Wojewódzka i ci pracownicy wydziału oświaty, którzy nie zostali jeszcze przez prezydenta Biedronia zrestruk-turyzowani. Gdyby zostali, to pewnie propozycje ratusza byłyby inne. Ten projekt jest najbardziej prospołeczny i o to apelowaliśmy do pani wiceprezydent, bo Robert Biedroń jest raczej średnio zorientowany w tym, co się w mieście dzieje.
Jest wiele samorządów w Polsce, w których zmiany nie odbiją się na zatrudnieniu nauczycieli. Tu wszystko zależy od samorządu. Przypomnę sprawę 500+, gdy Robert Biedroń krytykował program, nie wiedząc, że w MOPR są już dawno przygotowani. W sprawie oświaty wygląda na to, że też wszystko można wspólnie rozwiązać.