Śledztwo prokuratury i CBA zniszczyło mi życie
20 tys. zł łapówki miał wziąć Grzegorz Błażków, ówczesny szef Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Po trzech latach prokurator oczyścił go z zarzutów.
Grzegorz Błażków mówi, że przed trzema laty świat mu się zawalił. Do dziś pamięta 20 czerwca 2013 r. Wychodził akurat z mieszkania znajomego w Szwarzędzu, byłego dyrektora WUP w Poznaniu. Otoczyli go agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wsadzili do samochodu i zawieźli do Poznania.
Usłyszał trzy zarzuty
Najpoważniejszym był ten, że korzystając z funkcji dyrektora załatwił jednej z firm 1,4 mln zł dotacji. ,,Przekroczył swoje uprawnienia poprzez bezprawne wywarcie wpływu na członków komisji oceny projektów, na niezależnego eksperta Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i naczelnika wydziału projektów ds. projektów w kwestii wydania pozytywnej oceny wniosku o dofinansowanie ...” - tak brzmi cytat z protokołu prokuratury. 20 tys. zł łapówki miał mu za to wręczyć wspomniany znajomy, były dyrektor wielkopolskiego urzędu pracy. Dwa kolejne zarzuty dotyczyły wykorzystywania do celów prywatnych służbowego samochodu. Miał to zrobić... dwa razy. To naraziło Wojewódzki Urząd Pracy w Zielonej Górze na stratę 673 zł 76 gr.
Paradoksem jest i to, że projekt, za który Błażków miał rzekomo wziąć łapówkę, był oceniany ponownie (w 2013 r. wybór unieważniono).
Zrobiła to kolejna komisja - powołana oczywiście bez udziału Błażkowa. 14 lutego 2016 r. uznała projekt za najlepszy spośród proponowanych czterech i przyznała firmie prawie tyle dofinansowania, o ile firma zabiegała: 1,2 mln zł.
Grzegorz Błażków ostatnie trzy lata wspomina jak udrękę
- Przeżyłem traumę, jakiej nikomu nie życzę. Przez 40 lat swojej pracy zawodowej nie zrobiłem nic złego. A tu czytam w mediach, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało członków ogólnopolskiej grupy przestępczej. Że grozi nam od 8 do 10 lat więzienia. Że sprawa jest rozwojowa... Każdy, by się przeraził, nawet jak nie jest winny. Nawet jak człowiek doskonale wie, że zarzuty są bzdurne... Jako dyrektor nie miałem przecież żadnego wpływu na wydanie opinii dotyczącej dofinansowania.
Ostatecznie po niemal trzech latach Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu umorzyła śledztwo.
Prokurator Agnieszka Degler powiedziała wczoraj „GL”: - Postępowanie nie dostarczyło jakichkolwiek dowodów, które potwierdziłyby, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwo.
Pani prokurator dodała, że umorzenie jest prawomocne i sprawa Grzegorza Błażkowa jest „zakończona”.
- Może dla pani prokurator, ale nie dla mnie - zapowiada Grzegorz Błażków. Przez śledztwo stracił finansowo, na wynagrodzeniu (obecnie jest w urzędzie pracy kierownikiem, zajmuje się statystykami). To oznacza też niższą emeryturę. Zniszczono mu jednak przede wszystkim wizerunek i dobre imię. Przestał być dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze, odwróciła się od niego większość przyjaciół i znajomych... - Dlatego nie wykluczam, że wystąpię o odszkodowanie. Muszę zresztą skonsultować się z fachowcami - zapowiada.