Śledczy: Prawnicza rodzina zostawiła rolnika bez grosza

Czytaj dalej
Fot. Paweł Miecznik
Joanna Labuda

Śledczy: Prawnicza rodzina zostawiła rolnika bez grosza

Joanna Labuda

Prokuratura oskarża prawników z Poznania o to, że oszukali rolnika. W środę w tej sprawie przed sądem zeznawali kolejni świadkowie.

Przed poznańskim Sądem Okręgowym toczy się proces w sprawie oszustwa na szkodę Tomasza Kaczmarka, rolnika z Wielkopolski. Na ławie oskarżonych siedzą poznańscy radcy prawni: ojciec i córka. O tej sprawie jako pierwsi pisaliśmy już w 2011 roku. Wczoraj zeznawali w niej kolejni świadkowie.

Ziemia za milion

Sprawa miała swój początek w 2007 roku. Wtedy po raz pierwszy do Tomasza Kaczmarka zadzwonił prawnik Augustyn P. – dzisiaj jeden z oskarżonych. Powiedział, że należy się mu odszkodowanie za niespełna hektar ziemi w Chybach, z którego w 1997 roku wywłaszczyła go gmina Tarnowo Podgórne. Prawnik miał w tych sprawach doświadczenie – wcześniej reprezentował sąsiada poszkodowanego. W 2008 roku wójt gminy proponował rolnikowi 25 złotych za metr kwadratowy ziemi. To oznacza, że w sumie otrzymał by za nią około 250 tys. zł. Pokrzywdzony twierdzi jednak, że za radą mecenasa P., który miał obiecywać, że wynegocjuje więcej, nie zgodził się na tę kwotę.

Sprawa się przeciągała, a Kaczmarek potrzebował pieniędzy m.in. na remont domu. Wtedy poznański prawnik zaproponował mu pożyczkę. Jak mówił nam Tomasz Kaczmarek, przyjął od niego kilkadziesiąt tysięcy złotych, a kiedy zaczął naciskać w sprawie odszkodowania, oskarżony pokazał mu umowę, z której wynikało, że pieniądze się należą, ale nie jemu, tylko zięciowi oskarżonego. Ten w zamian za przejęcie prawa do odszkodowania rzekomo miał dać Kaczmarkowi 15 tys. zł. Po rozstrzygnięciu sprawy ziemi przez starostę to zięć P. dostał ponad milion złotych odszkodowania.

Biała koperta, dokumenty

Wczoraj sąd wysłuchał kolejnych świadków. Wśród nich byli mężczyźni, którzy wykonywali na gospodarstwie rolnika drobne usługi i zawozili go na spotkania z oskarżonym prawnikiem.

- Przeczytałem u Tomka list, w którym P. zapraszał go do siebie. Zawiozłem go na to spotkanie i byłem przy ich pierwszej rozmowie. Kojarzę, że chodziło o pieniądze za ziemię. P. powiedział, że Tomkowi należą się niemałe pieniądze i warto się o nie bić – mówił pan Zenon. Świadek znał Tomasza Kaczmarka, ponieważ pokrzywdzony kilka lat wcześniej sprzedał mu pole.

Teraz Augustyn P. przekonuje, że nie spodziewał się wówczas, iż odszkodowanie za ziemię rolnika może być tak wysokie. Dla porównania pan Zdzisław, który zeznawał wczoraj, również dostał odszkodowanie za grunty przejęte pod drogę.

Tomasz Kaczmarek walczy przed sądem o odzyskanie utraconych pieniędzy
Paweł Miecznik Tomasz Kaczmarek walczy przed sądem o odzyskanie utraconych pieniędzy

– To było około półtora hektara ziemi, a odszkodowanie dostałem 100 złotych za metr. W sumie około półtora miliona złotych – mówił pan Zdzisław.

Kolejnym ze świadków był dawny kolega poszkodowanego. On również poznał oskarżonego, kiedy zawoził Kaczmarka do jego domu na spotkania.

- Wiem, że Tomek dostał od P. jakieś pieniądze. Widziałem, jak wręcza mu białą kopertę, ale nie wiem o jaką sumę chodziło. Nigdy też nie słyszałem, żeby o tej sprawie rozmawiali. Jedyna rozmowa, jaką pamiętam, dotyczyła nowego mercedesa mecenasa, bo się nim przed nami chwalił

– mówił w sądzie pan Ryszard.

- Tomasz jest dobrym człowiekiem. On wielu ludziom zaufał, a oni go wykorzystali. Kiedyś jego życie kwitło, miał gospodarstwo, trzodę, dwoje dzieci, a później wszystko się posypało. Tomek pił, może nadużywał alkoholu, ale zawsze, jak woziłem go do mecenasa, był trzeźwy – dodał.

Ostatnim świadkiem podczas wczorajszej rozprawy był mężczyzna, u którego Kaczmarek zadłużył się wcześniej na kwotę w wysokości 256 tys. zł. Mężczyzna prowadzi centrum finansowe i udziela kredytów. Kaczmarek sam się do niego zgłosił, ale okazało się, że nie ma zdolności kredytowej. Wtedy mężczyzna zaczął pożyczać mu pieniądze z własnej kieszeni, bo zabezpieczeniem był dom rolnika. Kiedy ten nie miał z czego spłacić długu, przedsiębiorca poszedł do sądu, gdzie wygrał sprawę.

– W zamian za ten dług oddał mi wierzytelność, chodziło o dom. Powiedział też, że A.Ż. (zięć oskarżonego – przyp. red.) jest mu winien pieniądze, więc się do niego zgłosiłem. Wtedy pan Kaczmarek był w areszcie, a ja chyba wysłałem do niego notariusza. Kaczmarek podpisał dokumenty, a ja pokazałem je A.Ż. Po paru miesiącach dostałem od niego 80 albo 100 tys. zł. Zapłacił mi, bo był winny Kaczmarkowi. Wcześniej kupił od niego cesję wierzytelności za odszkodowanie – zeznawał świadek.

Kolejna rozprawa w sprawie Tomasza Kaczmarka odbędzie się w maju. Oskarżeni nie chcą komentować sprawy i nie przyznają się do winy.

Joanna Labuda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.