Serial Smoleńsk 2010. Sezon pierwszy [komentarz Wojciecha Potockiego]
W kampanii wyborczej Jarosław Kaczyński prawie każdego dnia odgrażał się, że po zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości wreszcie zacznie się kręcenie wielkich produkcji filmowych promujących historię Polski.
To mają być filmy robione z hollywoodzkim rozmachem. Słowa prezesa nabrały realnych kształtów, gdy w listopadzie wicepremier Piotr Gliński zapowiedział, że lada chwila pojawią się ogłoszenia o konkursie na pierwszy taki film.
W ostatni czwartek objawił się reżyser i scenarzysta pierwszej takiej superprodukcji. To Antoni. Antoni Macierewicz. Superbond polskiej sceny politycznej, jako szef Ministerstwa Obrony Narodowej wznowił badanie katastrofy smoleńskiej powołując przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego podkomisję, która - jak zapowiedział - zbada „całość tragedii smoleńskiej”. Nowym ekspertom podkomisji nie brakuje profesorskich tytułów, ale chyba żaden z nich nie badał jeszcze w swojej karierze katastrofy lotniczej. Ten drobiazg reżyserowi Antoniemu nie przeszkadza, bo scenariusz jego superprodukcji będzie pisany kłamstwem, insynuacją i pomówieniem.
Przesadzam? Pierwszą odsłonę tego, co nas czeka w nowym serialu zobaczyliśmy w sobotę. Portal TVP.INFO dotarł (ulubione słówko tzw. dziennikarzy śledczych) do protokołu zniszczenia „Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych” z 10 kwietnia 2010 roku. To na ów „odnaleziony ostatnio” tajemniczy dokument powoływał się szef MON ogłaszając w czwartek skład spec podkomisji. Rzeczywiście, jest to dokument tajemniczy niezwykle (zobacz na pomorska.pl). Jak z niego wynika (a właściwie z jego kopii) Dziennik Działania przestał istnieć 27 lutego 2012 roku „poprzez rozdrobnienie mechaniczne w niszczarkach przemysłowych” w Centralnym Punkcie Niszczenia Dokumentów. Protokół sporządził przewodniczący i dwaj członkowie komisji.
Zaiste dokument jest aż tak tajny, że … nie został podpisany przez nikogo, ma trzy niewyraźne pieczęcie, i nie wiadomo co oznacza widoczna tam liczba 400. Nie ma żadnego potwierdzenia, że – jak mówił Macierewicz – chodziło o wszystkie meldunki (ponad 400 stron) dotyczące sprawy smoleńskiej, które napływały do Sztabu Generalnego 10 kwietnia. Takimi drobiazgami scenarzysta Macierewicz się nie przejmuje.
Jego serial smoleński oglądalnością na pewno przebije wracający po trzynastu latach kultowy „Z archiwum X”. Mrożące krew w żyłach przygody agentów Muldera i Scully mają się tak do rewelacji szefa MON, jak dobranocka do przypadków Agenta 007.