Sen o Warszawie. Święto demokracji i marsz wolności
Miniona sobota była wielkim świętem demokracji. Marsz wolności, który przeszedł ulicami Warszawy, zaskoczył całą Europę. Wcześniej nikt nie wierzył zapewnieniom organizatorów, że weźmie w nim udział milion Polaków, gotowych maszerować nawet do Brukseli, byle tylko wróciła ich ulubiona władza.
Tymczasem przyszły i przyjechały - z całej Polski - tłumy. Niestety, nie dopisali sojusznicy. Ratusz Hanny Gronkiewicz-Waltz, który ustawił specjalne znaki drogowe, informujące o parkingach tylko dla członków swojej partii, ordynarnie zaniżył liczbę uczestników do 50 tysięcy.
Podobnie podała na swoim portalu „Gazeta Wyborcza”, a TVN delektowała się pokazywaniem rzekomo malejącej z każdym kwadransem liczby demonstrantów. Cóż z tego, że na podstawie zdjęć, dokonywanych z góry (kto wynajął drony?) doliczono się jedenastu tysięcy na początku i dwóch tysięcy na końcu marszu?
Przecież przyszli wszyscy! Nie tylko aktor Olbrychski i sędzia Rzepliński, jak podały stronnicze media. Czy był Petru? Tego nie wiemy. Ale była Henryka Krzywonos, legenda Solidarności, która w płomiennym przemówieniu zapewniała: Nie pozwólmy odebrać sobie władzy. Może na razie miała na myśli tylko mikrofon?
Wszyscy razem, pięści w górę, obalimy dyktaturę - skandowali demonstranci. Tym razem nikt nie zachęcał do rytmicznego skakania. Organizatorzy rozdawali niebieskie baloniki. Będzie grochówka? - pytał zwolennik demokracji, dowieziony z Poznania. Zapobiegliwi działacze KOD zbierali pieniądze do puszek, a starsza pani w białym czepku maszerowała z zarzuconą na plecy unijną flagą i portretem Tuska.
Z kolei młody człowiek demonstrował w płaszczu z tęczowej flagi. Nad nimi unosił się napis na wielkim kartonie: Nie bądź jołopa, ważna jest Europa. Czy to hasło feministek, dla których jołop powinien być rodzaju żeńskiego? Na innych transparentach: KOD Pabianice, Wolna Praga, PO Włocławek, Nowoczesna Łódź. Dużo tęczowych parasoli. A gdzie czarne?
Ten marsz będzie trwał do wiosny 2020 roku - wołał lider opozycji, czym zaniepokoił nieco tych, którzy już chcieli wrócić do autokarów i odjechać do domów. Tak czy inaczej demokracja znów zwyciężyła i organizatorzy mogli wieczorem w różnych telewizjach oglądać swój sukces na ulicach stolicy.
W następnych dniach radosna atmosfera przeniosła się do telewizyjnych studiów, gdzie z godziny na godzinę oczekiwano dymisji rządu i zrównania wieku emerytalnego do siedemdziesięciu lat dla wszystkich. Zapowiedziano też przeniesienie części biur Komisji Europejskiej do Warszawy i uroczyste powitanie na dworcu Franka Timmermansa. W tej sytuacji organizatorzy marszu wolności odwołali następne wielkie zgromadzenie, planowane tym razem z udziałem dwóch milionów uczestników.