Sejmowa wojna już u nas
Opozycja próbuje podpalić Polskę i wprowadzić anarchię - uważają podlascy posłowie PiS. To najpoważniejszy kryzys od 1989 roku. Demokracja jest zagrożona - odpowiada opozycja
Już nie tylko Warszawa żyje parlamentarnym kryzysem i walką o media. Większość posłów ruszyła bowiem w teren, by za pośrednictwem mediów przekonywać ludzi do swoich racji, a przy okazji atakować politycznych konkurentów.
- Posłowie opozycji twierdzą, że są obrońcami demokracji. A oni próbują tak naprawdę podpalić Polskę. Od kilkunastu miesięcy opozycja mówi o tym, że jest niezadowolona z wyniku wyborów i będzie robiła wszystko, by je unieważnić - przekonuje poseł PiS Dariusz Piontkowski. Uważa, że blokada mównicy sejmowej, a także incydenty przed parlamentem zakrawają na próbę anarchizacji kraju.
- My się nie damy sprowokować, nadal będziemy pracować merytorycznie - podkreśla poseł Krzysztof Jurgiel, szef PiS w Podlaskiem. Jego zdaniem obecny konflikt można rozwiązać, ale przy dobrej woli opozycji.
- To partia rządząca musi zrobić krok w tył - uważają przedstawiciele PO i Nowoczesnej. Zapewniają, że zgoda ciągle jest możliwa, ale pod pewnymi warunkami. To m.in. wolne media w Sejmie, możliwość udział w obradach posła Michała Szczerby, czy ponowne posiedzenie budżetowe.
Takie, zdaniem PiS, już się odbyło z odpowiednim kworum, choć nie w sali obrad, ale w kolumnowej. Nie była to nadzwyczajna sytuacja. W sali kolumnowej posłowie już obradowali. Jednak zdaniem opozycji, która w uchwalaniu budżetu na 2017 rok nie wzięła udziału, doszło do złamania prawa.
- Żądamy debaty budżetowej. Chcemy, by budżet został przegłosowany w sposób transparentny - podkreśla Hubert Ścisło z Nowoczesnej. Na konferencji nie było posła tej partii Krzysztofa Truskolaskiego. Wczoraj dyżurował w sejmowej sali obrad. Do Białegostoku przyjechał za to poseł PO Robert Tyszkiewicz.
- Mamy najpoważniejszy kryzys państwowy od 1989 roku. Zagrożona jest demokracja. Posłowie dyżurują w sali obrad po to, by nie dopuścić do ostatecznego złamania konstytucji. Jeżeli w parlamencie, w sercu demokracji nie będzie przestrzegana litera prawa, to nie będzie też przestrzegana w państwie - tłumaczy poseł Tyszkiewicz. Zapewnia, że opozycja jest zdeterminowana do trwania na posterunku. - Dziś Polacy spontanicznie mówią tej władzy: dość naruszeń demokracji. Nie damy się zbyć sławami o porządku, o warchołach - dodaje poseł Tyszkiewicz.
Przypomina, że dziś upływa termin zwołania posiedzenia Sejmu na wniosek partii opozycyjnych, na którym można byłoby przeprowadzić głosowanie budżetowe. Ale możliwe są też dalsze protesty.
Do Majdanu nam daleko
Wczoraj po południu kilkadziesiąt osób wciąż manifestowało przed gmachem parlamentu. Ogrzewają dłonie przy koksownikach, posilają się gorącą zupą. Grozi nam drugi Majdan?
Dr Andrzej Jackowski z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu w Białymstoku: Do Majdanu nam jeszcze daleko. Sądzę, że rządzący nie dopuszczą do tego.
Kto ma rację?
Po obu stronach można dopatrywać się pewnych naruszeń Konstytucji, albo balansowania na krawędzi prawa. Moim zdaniem na drodze prawnej nie ma wyjścia z sytuacji, bo obie strony będą obstawać przy swoich stanowiskach. Co gorsza, nie ma żadnego organu, arbitra, który mógłby ten spór rozstrzygnąć. To jest spór polityczny, i na gruncie politycznym widzę rozwiązanie. Moim zdaniem może to nastąpić pod naciskiem tego, co się dzieje na ulicy. Mam nadzieje, że te nastroje, zwłaszcza przez wzgląd na okres świąteczny, ulegną wyciszeniu. Pewnie po Nowym Roku spór wróci. W zależności od tego, jak będzie gorący, może skłonić do kompromisu. W grę wchodzi rachunek partii rządzących. Żadna partia w państwie demokratycznym nie wygrała na używaniu przemocy wobec protestujących. Jeśli dojdzie do eskalacji, a rządzący sięgną po środki siłowe - armatki wodne, gaz pieprzowy - to będzie dla nich katastrofa polityczna. (IKA)
Kryzys w Warszawie
Śledczy wkraczają do gry: Zawiadomienie do prokuratury złożyły wczoraj Nowoczesna i Platforma Obywatelska. Obydwa wnioski dotyczą możliwości złamania prawa przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Chodzi o przeniesienie piątkowych głosowań budżetowych do Sali Kolumnowej. To właśnie tego dnia posłowie opozycji zablokowali mównicę sejmową. W ten sposób sprzeciwili się zmianom w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz wykluczeniu z obrad posła PO Michała Szczerby.
Protest przed Sejmem trwa. Oficjalnie manifestacja miała zakończyć się w weekend. Jednak kilkadziesiąt osób postanowiło zostać przed parlamentem. - Przy Wiejskiej rozstawiono namiot Obywateli RP, którzy przygotowali ciepłe posiłki, jest zupa, a także kawa i herbata. Przed Sejmem jest bardzo spokojnie - relacjonował Lech Marcinczak, reporter tvnwarszawa.pl
Dziennikarze na starych zasadach. Do 6 stycznia zostaną zaprezentowane nowe propozycje dotyczące pracy dziennikarzy w parlamencie - poinformował w poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski po spotkaniu z przedstawicielami mediów. Jak podaje TVN24 do tego czasu dziennikarze będą pracować tak jak dotychczas.