Sędziowie oburzeni słowami premiera. "Nie zdziwiłbym się, gdyby skierowano pozew przeciwko niemu"
Burza po słowach premiera na Uniwersytecie Nowojorskim. Premier Mateusz Morawiecki wysnuł analogię, według której polskich sędziów można porównać do tych orzekających na terenie Francji w czasach kolaboranckiej republiki Vichy. Adw. Michał Bukowiński: - Nie zdziwiłbym się, gdyby został skierowany pozew przeciwko premierowi o naruszenie dóbr osobistych.
Takie słowa padły podczas ostatniego wystąpienia premiera na Uniwersytecie Nowojorskim.
- Nie możemy dyskutować tutaj o jednym elemencie czy kolejnym elemencie wybierając je z całości - mówił Morawiecki. - Dla mnie to jest taka sytuacja, którą możemy porównać z Francją w okresie post-Vichy.
Premier Mateusz Morawiecki dodał, że „Charles de Gaulle kompletnie przebudował system”. Poza tym z ust szefa polskiego rządu padły słowa o tym, iż znaczna część systemu sądownictwa w Polsce jest skorumpowana oraz, że zmiany wprowadzane w sądach przez koalicję Zjednoczonej Prawicy popiera nawet 85 proc. społeczeństwa.
- Ta wypowiedź bardzo zasmuca nasze środowisko, jest bardzo niesprawiedliwa - mówi sędzia Iwona Łowicka, wiceprezes Sądu Rejonowego we Włocławku. - Te słowa wprowadzają opinię społeczną w błąd, bo powstaje taki obraz, że oto sędziowie w Polsce nie byli lustrowani, weryfikowani. Trzeba zaznaczyć, że to jest nieprawda, taka lustracja występowała i występuje cały czas.
Czy faktycznie tak było? Kiedy PiS rozpoczął reformę sądownictwa w 2017 roku, do kwestii lustracji odniósł się prof. Adam Strzembosz, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego (w latach 1990-1998). W rozmowie z Piotrem Pacewiczem dla OKO.press wspomniał o tym, iż za czasów minister sprawiedliwości Hanny Suchockiej udało się wprowadzić do ustawy o ustroju sądów powszechnych przepisy pozbawiające statusu sędziego w stanie spoczynku tych sędziów, „którzy przed objęciem stanowiska sędziego byli funkcjonariuszami UB, SB, pracowali na stanowiskach represyjnych w wojsku albo już po objęciu stanowiska sędziego orzekali w czasach stalinowskich w tzw. sekcjach tajnych”
- Takich przypadków – osób w sędziwym wieku – było kilkadziesiąt - mówił Adam Strzembosz. Dodał, że wszyscy sędziowie, jak prokuratorzy i adwokaci „zostali poddani lustracji (...) z punktu widzenia powiązań agenturalnych”. - Często spotykane twierdzenie, że sędziowie nie byli lustrowani jest jawnie fałszywe, od 1998 roku zostali sprawdzeni. Każdy nowy kandydat na sędziego, który urodził się przed 1972 rokiem, jest lustrowany przez IPN - mówił.
- To wypowiedź obraźliwa, a nawet - nie zawaham się użyć takiego określenia - obrzydliwa - z kolei komentuje słowa premiera adw. Michał Bukowiński z Okręgowej Rady Adwokackiej w Bydgoszczy. - Nie widzę żadnej analogii, która by usprawiedliwiała wypowiedź premiera. Myślę, że bardzo się zagalopował. Nie bardzo rozumiem, z kim polscy sędziowie mieliby kolaborować, współpracować. Kto w tej metaforze miałby być odpowiednikiem okupanta. Szczególnie w polskiej tradycji historycznej takie porównanie musi być odczytywane jako wysoce obraźliwe.
Według adw. Bukowińskiego premier Mateusz Morawiecki w ten sposób szkodzi wizerunkowi Polski. - To działanie dziwne z punktu widzenia politycznego. Wydaje mi się, że to jest rozwinięcie wcześniejszej myśli, która się pojawiała w wypowiedziach polityków o oczyszczeniu wymiaru sprawiedliwości z sędziów stalinowskich.
Sędziowie stowarzyszenia „Iustitia” skierowali do Mateusza Morawieckiego list, w którym domagają się przeprosin. „W naszej ocenie uwłaczają one godności piastowanego przez Pana urzędu. Ta krótka wypowiedź stanowi mieszankę manipulacji i nieprawdy. Jest przejawem szkalowania własnego kraju oraz naszych sojuszników” - czytamy w stanowisku "Iustitii". Sędziowie odnosząc się do informacji o poparciu społecznym reformy sądownictwa, przywołali dane CBOS-u z 2017 roku, w których „za” zmianami proponowanymi przez PiS opowiedziało się 28 proc. ankietowanych.
"Nie wiemy z kim sędziowie mieliby potajemnie współpracować w celu dokonywania masowych zbrodni przeciwko ludzkości. Na jakiej podstawie premier polskiego rządu stawia znak równości pomiędzy polskimi sędziami a ludźmi odpowiedzialnymi za wywiezienie z Francji do obozów zagłady kilkudziesięciu tysięcy Żydów? Po raz kolejny pojawiają się również zarzuty o korupcji, bez ujawnienia dowodów. Oczekujemy wyjaśnienia tej kwestii i przypominamy, że urzędnik publiczny zobowiązany jest do zgłoszenia organom ścigania posiadanych informacji o przestępstwach" czytamy w oświadczeniu stowarzyszenia "Iustitia".
Sędziowie zaznaczają również, że według nich wystąpienie premiera można odczytywać jako "wytykanie Francuzom za Oceanem ich trudnych momentów z historii uważamy za co najmniej nietaktowne. Być może Pan Premier nie dostrzega, że będąc w USA jest traktowany również jako reprezentant unijnego kraju i powinien wykazywać się solidarnością z innymi krajami UE. Godne szczególnego potępienia jest stwierdzenie uzasadniające przejmowanie kontroli nad sądownictwem: „Unia Europejska wtrąca się, bo o Polsce nie ma pojęcia”. Próba przyprawiania UE wizerunku odrębnego od nas bytu, który jest naiwny, pozbawiony wiedzy i w sposób nieuprawniony się wypowiada, w naszej ocenie szkodzi polskim interesom, w przededniu wyborów do Parlamentu Europejskiego i dyskusji o budżecie Wspólnoty na kolejne lata.
Na koniec pragniemy dodać, że zgadzamy się z Panem Premierem, że aktywność niektórych postkomunistycznych polityków budzi niepokój, zwłaszcza gdy nazywają oni sędziów „złodziejami”, a jednocześnie są odpowiedzialni w Polsce za wdrażanie „reform sądowych”.
- Nie byłbym zdziwiony, gdyby wobec braku przeprosin ze strony premiera, został skierowany przeciwko niemu pozew o ochronę dóbr osobistych - mówi adw. Michał Bukowiński.