Ścigany Marszałek Grodzki. Moje trzy po trzy z plusem
Jako lewak z wieloletnim bagażem doświadczeń muszę przyznać się, bez przemocy, że lubię Biedronia, bo w przeciwieństwie do wielu rodaków nie przeszkadzają mi osoby spod znaków L, G, B ani T i jeszcze innych, których za pozwoleniem akurat dziś, ze względu na uczucia religijne moich adwersarzy, nie wymienię.
Bycie gejem we współczesnym świecie jest tak samo zwyczajne, jak posiadanie ojca księdza lub niewiara w przyciąganie ziemskie osób na co dzień zajmujących się chałupniczo lewitacją.
Z kolei bycie kandydatem na prezydenta RP bywa łatwiejsze, jak się okazuje, niż przeczytanie paru książek Olgi Tokarczuk. Mieliśmy wśród pretendentów do tej godności zbyt późno zdiagnozowanych wariatów, pospolitych szaleńców, domorosłych dyktatorów czy osoby bez jakichkolwiek właściwości. Pozwolę sobie przy tej okazji przypomnieć Magdalenę Ogórek - fatalne zauroczenie Leszka Millera - która czasowo dokonuje dzieła zniszczenia przeciwników politycznych w makabrycznym teatrze lalek Jacka Kurskiego.
Oczywiście trudno przypuszczać, że Biedroń skutecznie stawi czoło murowanemu, a nawet betonowemu, kandydatowi prawicy, Andrzejowi Dudzie. Stąd wielu takich, jak ja w chwilach wolnych od wciskania kija w szprychy nieokiełznanego kapitalizmu czy sypaniu piachu w tryby machiny globalizmu zastanawia się, kto mógłby pokrzyżować PiS-owskie plany osadzenia na prezydenckim stolcu Andrzeja D., zwanego, nie bez powodu, długopisem prezesa.
No, właśnie kto? Odpowiedź nie jest zbyt trudna i nie myślę tu wcale o wystawionej na ciężką próbę kandydatce PO. Wystarczy jednak choćby przez moment (i proszę Was - ani chwili dłużej) wsłuchać się w przekaz reżimowej telewizji. To marszałek Grodzki jest i jeszcze długo będzie czarnym i powracającym koszmarem rządzących i ich narodowych mediów. To jego najbardziej boi się PiS, to przez niego prezesa Jarosława Kaczyńskiego boli głowa i noga, a dotychczasowy szef Senatu Karczewski ledwie wiąże, jak niegdyś Gowin, koniec z końcem, „ale nie bierze łapówek” - jak zaznaczyła heroicznym rykiem w TVP-Info tresowana lwica i prezenterka w jednej osobie Danuta Holecka, czym zasugerowała wprost, iż ten obecny marszałek bierze.
Zbieranie kwitów na doktora Tomasza Grodzkiego trwa, listy gończe zostały rozesłane, a ogary poszły w las i nawet wstrząsające doniesienia z dalszego oraz bliższego wschodu nie są w stanie oderwać jego tropicieli od podążania tropem rzekomych bezeceństw trzeciej osoby w państwie. Pościg za doktorem, jak w „Ściganym”, dopiero się zaczął, chętnych do roli Tommy’ego Lee Jonesa nie brakuje. Chirurg do walki o prezydenturę zapewne nie stanie, a szkoda. Choć i tak operacja, której się podjął, będzie jedną z trudniejszych w jego życiu.