Sąsiadka się skarży, a sama przeszkadza
- Jesteśmy nękani przez sąsiadów mieszkających piętro wyżej. Nigdzie nie możemy znaleźć pomocy - pisze nasza czytelniczka
Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy dramatyczny list od starszej kobiety. - Gdzie szukać pomocy, bo jestem ofiarą podłości i chamstwa - tak swój list rozpoczyna pani Irena, 91-letnia mieszkanka słupskiego Zatorza. - Mieszkam z chorym synem. Jesteśmy do granic wytrzymałości nękani przez sąsiadów mieszkających nad nami. To rodzina z małym dzieckiem. Kobieta nie pracuje, cały czas siedzi w domu. Od rana do późnych godzin nocnych słyszę stamtąd szuranie meblami, zabawkami i różnymi przedmiotami, walenie krzesłami w podłogę. Zdarzają się też libacje alkoholowe trwające niemal do rana. Pod adresem syna padają zaczepki i groźby.
Kobieta pisze również, że wiele razy interweniowała, wzywając patrole policji. Zdarzało się, że funkcjonariusze przyjeżdżali do jej mieszkania nawet trzy razy jednego wieczora.
- Niestety, policja mi nie pomogła. Próbowałam również poinformować o sprawie dzielnicowego, ale jego odpowiedź tylko mnie oburzyła. Poskarżyłam się na niego komendantowi - pisze starsza kobieta. - Może redakcja mi pomoże. Skontaktowaliśmy się z policją i poprosiliśmy o informacje na temat sytuacji w bloku, w którym mieszka nasza czytelniczka. Zdaniem funkcjonariuszy, nikt z sąsiadów starszej pani nie przeszkadza.
- Ta kobieta jest chora, trwa proces jej leczenia. W rozmowie z funkcjonariuszami skarżyła się, że słyszy różne głosy - mówi Sebastian Cistowski z biura prasowego słupskiej policji. - Na miejscu był dzielnicowy i pytał sąsiadów o relacje między nimi a tą panią. Wszyscy przyznali, że to starsza kobieta jest problemem, że stara się uprzykrzać życie innym mieszkańcom jej bloku.
Jak dodaje, konflikty między zwaśnionymi sąsiadami to bardzo częsty powód interwencji policjantów.
- Jednak nie zawsze okazuje się, że osoba zgłaszająca problem jest ofiarą - mówi Sebastian Cistowski. - W przypadku takich zgłoszeń dzielnicowi zawsze rozpytują pozostałych mieszkańców danego bloku i bardzo często okazuje się, że to osoba zgłaszająca problem faktycznie jest powodem sąsiedzkich zatargów i nieporozumień. Część z nich wychodzi bowiem z założenia, że jeśli pierwsza zadzwoni na policję, to jej wersja wydarzeń będzie bardziej wiarygodna. Podobnie było właśnie w przypadku starszej pani.