Samorządowcy nie ukrywają obaw związanych z wprowadzaną reformą oświaty
Samorządowcy nie ukrywają obaw związanych z wprowadzaną reformą oświaty. Prędzej czy później odbije się ona na samorządzie gminnym.
Tak jak odbija się wiele rządowych pomysłów. Bo reforma systemu oświaty to tylko jedno z wielu wyzwań w krótkim czasie postawionych przed samorządami przez obecny rząd.
Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak dodać, że szczególnie gminy „dociskane” są przez kolejne rządy, bez względu na ich barwy polityczne.
Choć o kosztach cofnięcia reformy oświaty w poszczególnych gminach trudno dziś mówić - ustawa została dopiero co uchwalona - to gminy w projektach budżetów musiały ją uwzględnić.
Burmistrz Chełmna, Mariusz Kędzierski, zastanawia się, czy w Warszawie pomyśleli np. o przenoszeniu tablic interaktywnych z jednego budynku do innego. - Przecież tego nie zrobią pracownicy z robót publicznych - mówi. - Musi być firma, która to zdemontuje, przeniesie i zamontuje.
- Nie jestem przeciw reformie, ale boję się, czy sobie poradzimy - nie kryje obaw Jakub Kochowicz, wójt Lisewa. Gmina na pewno odczuje reformę w kasie. Najpóźniej za trzy lata, gdy zniknie jeden rocznik, czyli 50-60 uczniów. Znikną, bo nie będą chodzić do trzeciej klasy gminnego gimnazjum, a przejdą do szkoły ponadpodstawowej, podległej powiatowi. Z nimi odejdzie subwencja oświatowa. Dla Lisewa oznaczać to będzie 400-500 tys. zł mniej. Przy 20-milionowym budżecie kwota znacząca. Szkoły i nauczyciele przecież zostaną.
- Już na przyszły rok dostaliśmy subwencję oświatową o 50 tys. zł niższą i jest też podwyżka dla nauczycieli, o której nie wiedziałem - przyznaje wójt.
Burmistrz Chełmna nie ma jednak wątpliwości, że samorządy ze zmianami w oświacie sobie poradzą. Bo muszą. - To, że zdążymy będzie zasługą pracowników samorządu, a nie rządu - podkreśla.
Do spięć może dojść przy uchwalaniu sieci szkół, zmienią się rejony i nie wszyscy rodzice będą zadowoleni. Mogą swoją złość w wyborach wyładować na obecnych gospodarzach. Poza tym zmiany musi zatwierdzić kurator, któremu obecny rząd dał zdecydowanie większe kompetencje i decyzje.
Sprawdzian mobilizacji samorządy przeszły już wiosną, gdy w błyskawicznym tempie musiały się przygotować do wypłaty 500 zł na dziecko.
Minister pracy Elżbieta Rafalska podkreślała przecież publicznie, że rząd przekazał gminom pieniądze na przygotowania i tylko od nich zależy, czy nie będzie opóźnień. Ile miały na to czasu - to już inna sprawa.
- To było wyzwanie logistyczne, ale nasi pracownicy się spisali - chwali pracowników Zofia Topolińska, wójt w gm. Liano. - Jesteśmy wyćwiczeni w realizowaniu takich nagłych wyzwań. Wymarznięcia, susze też są na nas zrzucane i samorząd musi stanąć na wysokości zadania, bo inaczej, jak spojrzymy w oczy mieszkańcom?
Dodaje jednak, że 500+ to pierwsze od wielu lat zadanie, na które rząd przekazuje wystarczające kwoty i robi to w terminie. Gminy nie muszą wykładać z własnego budżetu.
Przez rok widać, że specyfiką obecnego rządu jest nie tylko dokładanie samorządom zadań, ale też ograniczanie samorządności i centralizowanie decyzji i władzy.
- Reformy z 1990 roku przywracającej gminny samorząd nie można zakwestionować, była jak najbardziej potrzebna i udana - ocenia Marek Wojtkowski, prezydent Włocławka. I od razu dodaje, że patrząc z perspektywy 25 lat sposób finansowania samorządu się nie zmienił: zadań przybywa, ale w parze nie idą wystarczające pieniądze.
To zgodnie podkreślają wszyscy: każdy rząd tak się zachowywał. Najpierw daje pieniądze, a później muszą je realizować gminy.
- Samorząd sobie poradzi, ale kosztem zadań własnych i inwestycji - mówi Wojtkowski. - Potrzebujemy pieniędzy na wkład własny do inwestycji finansowanych z unijnych pieniędzy.
Nikt nie chce jednak dopatrywać się drugiego dna w działaniach obecnego rządu - tzn. zniechęcania wyborców do obecnych włodarzy.
Jednocześnie samorządowcy nie udają, że nie widzą, co się dzieje dookoła. Zmienił się sposób finansowania zakupów dla ochotniczych straży pożarnych. Do tej pory jednostki dostawały pieniądze ze Związku OSP RP. Kieruje nim Waldemar Pawlak (PSL). Teraz dostają przez Państwową Straż Pożarną podległą rządowi. Decyduje komendant wojewódzki PSP.
- Myślałem, że centralizm się skończył, ale nie - kwituje burmistrz Chełmna.
W Lisewie właśnie to przetestowali. - Gmina chciała dołożyć i kupić OSP samochód ratowniczo-gaśniczy - opowiada wójt. - Latem sprawa stanęła przez zmianę zasad, komenda wojewódzka PSP nie wiedziała, jak to w końcu będzie.
Samochód od niedawna jest. Zapłacił Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy (300 tys. zł) i gmina (400 tys. zł).
Do rządu stopniowo wraca coraz więcej władzy kosztem samorządów. To nie tylko wspomniane już wzmocnienie roli kuratorów oświaty, którzy podlegają rządowi.
Do wojewodów wróciły ośrodki doradztwa rolniczego (ostatnio podlegały marszałkom, wcześniej wojewodom).
Od 1 stycznia to minister środowiska ma wybierać zarządy i rady nadzorcze wojewódzkich funduszy ochrony środowiska. Ustawa jeszcze nie jest przegłosowana, ale na pewno będzie.
Od nowego roku marszałkowie stracą nadzór nad regionalnymi zarządami melioracji.
Do tego trzeba dodać planowane zmiany w ustawie o regionalnych izbach obrachunkowych. Samorządy mają być kontrolowane pod względem gospodarności, choć nigdzie nie sprecyzowano, co to jest.
Udało się obronić tylko wojewódzkie rady dialogu społecznego - pozostały przy marszałkach, choć pieniądze na ich działanie daje rząd.