Samorządowcy do wycięcia. W tym Tadeusz Ferenc
Prezes PiS chce, by najbliższe wybory samorządowe odbyły się na nowych zasadach. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci pełniliby swoje funkcje tylko przez dwie pięcioletnie kadencje. Jednym z prezydentów, który już nie będzie mógł wówczas startować w wyborach, jest Tadeusz Ferenc.
Zasada ma dotyczyć już rządzących w miastach i gminach, więc jeżeli PiS wprowadzi tę zmianę, a wszystko wskazuje, że tak się stanie i to jeszcze przed wakacjami, to w naszym regionie w najbliższych wyborach nie będą mogli startować np. Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, Robert Choma, prezydent Przemyśla, czy Piotr Przytocki, prezydent Krosna. Wszyscy piastują te stanowiska od 2002 r. W ogólnopolskich rankingach najlepszych prezydentów w Polsce plasują się od lat na czołowych miejscach. W wyborach stratowali z własnych komitetów.
- Wyglada na to, że PiS chce wyciąć nie swoich ludzi z prezydenckich foteli w całym kraju - ocenia dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej. - W inny sposób nie udało się z nimi wygrać, więc trzeba zmienić ordynację i nie pozwolić im wystartować po raz kolejny.
W wyborach po zmianach nie będzie mogło wystartować także wielu obecnych burmistrzów, w tym np. Wiesław Dronka, burmistrz Boguchwały, czy Stanisław Gwizdak, burmistrz Łańcuta. Możliwość taką straci także kilkunastu wójtów, w tym np. Roman Kałamarz, wieloletni wójt gminy Jarosław, czy Piotr Błażejowski, wójt gminy Bukowsko, który urzęduje tam od 1988 roku.
Ferenc nie wystartuje, bo nie będzie mógł
Jednym z prezydentów, który już nie będzie mógł wówczas startować w wyborach, jest Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, który miastem rządzi od 15 lat.
- To nie jest dobry pomysł, bo w miastach czy gminach planuje się pracę, a szczególnie inwestycje na wiele lat do przodu. Jak przyjdzie ktoś nowy, niedoświadczony, to przez połowę pierwszej kadencji będzie się musiał uczyć, jak zarządzać. Potem już mało czasu zostanie na działanie
- tłumaczy prezydent. Pytany, czy wystartuje w kolejnych wyborach, mówi, że nie ma takiej możliwości, bo PiS na pewno zmieni ordynację.
W samorządach potrzeba świeżej krwi
Innego zdania jest Krystyna Wróblewska z Prawa i Sprawiedliwości, która jest szefową tzw. podkarpackiego zespołu samorządowego.
- W samorządach potrzeba zmian, potrzeba młodych, ambitnych ludzi, którzy potrafią zarządzać i mają dobre pomysły - mówi poseł Wróblewska. - Ci, którzy przez wiele lat rządzili w miastach czy gminach, na pewno zostaną zagospodarowani, bo ich doświadczenie jest bardzo cenne. Tu nie chodzi o to, żeby kogokolwiek wycinać, chodzi o wprowadzenie do samorządów nowych twarzy - zapewnia posłanka.
Dr Krzysztof Prendecki, socjolog z Politechniki Rzeszowskiej, uważa, że ten pomysł może się rządzącej partii nie opłacać.
- Prawo i Sprawiedliwość ma słabą pozycję w samorządach, dlatego chce zwiększyć swoje szanse w wyborach prezydentów, wójtów i burmistrzów poprzez zmianę ordynacji wyborczej - tłumaczy socjolog. - Tylko, że nie ma pewności, że suweren zagłosuje akurat na kandydatów tej partii. W terenie liczą się bardziej dokonania konkretnych ludzi, ich popularność, sympatia, jaką wzbudzają w swojej miejscowości, a nie przynależność partyjna.