Sądowy bój o szkolne boisko
Pan Adam pozwał miasto z powodu... boiska. - Tak się nie da żyć! - mówi. Raz zaniósł do urzędu 15 piłek. - Ale nie jestem przeciw boisku - zastrzega.
- To bardzo trudna sytuacja - przyznaje Grażyna Kłysz, dyrektor Gimnazjum nr 2. Chodzi o boisko, które w 2009 r. zostało wybudowane przy szkole w ramach akcji prowadzonej przez Ministerstwo Sportu i PZU. Założenie było takie, żeby boisko w czasie lekcji służyło uczniom, a po zakończeniu zajęć mieszkańcom. I zaczęły się problemy.
Boisko wybudowano w bezpośrednim sąsiedztwie posesji pana Adama (mężczyzna nie chce nazwiska w gazecie).
- Ludzie mówią, że jestem przeciw uczniom, a to nieprawda. Młodzież powinna uprawiać sport i boiska są potrzebne. Ale to konkretne jest tuż za płotem, nikt z nami nie konsultował jego lokalizacji. Jest tu ogromny hałas, co chwila piłki lądują w moim ogrodzie i musimy je uczniom podawać. Tak się nie da żyć! - mówi mężczyzna.
Któregoś dnia zabrał ze sobą wszystkie zebrane na podwórku piłki i poszedł do urzędu miasta. Piłek było 15. - Urzędnicy się tym nie zainteresowali. Pewnego razu piłka uderzyła w twarz moją babcię, która za płotem pracowała w ogrodzie. Chodzi nam tylko o to, żeby boisko było zamknięte po 18.00 i w weekendy, żebyśmy mogli chociaż trochę odetchnąć - mówi pan Adam.
- Żeby załagodzić sytuację, miasto ustawiło na granicy działki wysoki piłkochwyt - mówi Anna Suska, sekretarz urzędu miasta. To jednak nie pomogło. - Piłki i tak przez niego przelatują - mówi pan Adam. Dyr. Kłysz: - Ciężko znaleźć wyjście. Z jednej strony mamy racje pana Adama, ale z drugiej strony pozostałych mieszkańców, którzy chcą, żeby boisko było otwarte i ogólnodostępne, bo to jedyny taki obiekt na naszym osiedlu.
Obecnie boisko w tygodniu działa do 20.00. Otwarte jest w weekendy.
Terenu szkoły pilnuje ochrona. - Przeciwna boisku jest jedna, może dwie osoby. Kilkadziesięciu mieszkańców chce, żeby ono normalnie funkcjonowało. Nie znajdziemy wyjścia, które zadowoli wszystkich - przyznaje burmistrz Andrzej Kunt. Pan Adam skierował sprawę do sądu w Słubicach. - To chyba najlepsze rozwiązanie, żeby niezależny sąd ocenił tę sytuację. Jesteśmy ciekawi wyroku - dodaje burmistrz.