Fot. Andrzej Szkocki Jacek Piechota (z lewej) razem ze swoim obrońcą, mec. Markiem Mikołajczykiem przekonali kolejny skład sędziów, że były minister gospodarki nie był tajnym współpracownikiem SB
Były lider lewicy nie był żadnym tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa. Jego kontakty z agentami były jawne, bo wynikały z obowiązków służbowych - orzekł w czwartek szczeciński sąd.
Wyrok nie jest prawomocny. IPN może się odwołać. To już kolejny proces w tej sprawie, która ciągnie się od lat. Biuro lustracyjne IPN oskarżyło Jacka Piechotę, że skłamał w oświadczeniu lustracyjnym w 2011 r. Zataił, że był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i donosił na ludzi z harcerstwa, gdy był szefem ZHP.
Kwestia Piechoty jako tajnego współpracownika SB pojawiła się po raz pierwszy w 1992 roku, po ujawnieniu tzw. listy Maciarewicza, na której występował on jako tajny współpracownik „Robert”. Teczki agenta o tym pseudonimie, osobowa i pracy, zostały zniszczone.
Piechota konsekwentnie zaprzeczał jakoby był tajnym współpracownikiem. (TW). Tłumaczył, że każdy w PRL na ważnym stanowisku był odwiedzany przez funkcjonariuszy SB.
- Ale nie były to żadne tajne spotkania, a oficjalne - mówił.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień