Marek Michalak napisał do minister edukacji z prośbą, by zajęła się tym problemem. Nauczyciele wskazują - prace domowe są potrzebne, by uczniowie utrwalali wiedzę.
Rzecznik praw dziecka jest zasypywany skargami od rodziców na nadmiar zadawanych dzieciom prac domowych.
-
Uczniowie wskazują, że są przemęczeni, zniechęceni do zajęć szkolnych, nie mogą dostatecznie wypocząć oraz realizować i rozwijać swoich pasji
- tłumaczą pracownicy biura RPD. Przypominają, że z badań przeprowadzonych przez Instytut Badań Edukacyjnych wynika, iż zadawanie do domu wcale nie przyczynia się do wzrostu efektywności nauczania, a nadmierne obciążanie dzieci może nawet skutkować spadkiem ich możliwości edukacyjnych.
Na prace domowe skarżą się też rodzice uczniów z Pomorza: - Wielokrotnie na zebraniach zwracaliśmy uwagę wychowawcy, że dzieci za długo siedzą nad lekcjami. Bywa, że z dnia na dzień syn ma zrobić 20 zadań z matematyki! A to tylko jeden przedmiot - mówi pan Piotr z Gdańska, tata gimnazjalisty. - Nie mogę patrzeć, jak syn, który nie jest asem, do godziny 23 rozwiązuje zdania. To chore! Rano wstaje nieprzytomny. Jak ma uważać i rozumieć to, co omawiają na lekcjach? To błędne koło.
Nie najlepsze zdanie o zbyt wymagających pracach domowych ma również Agata Marjańska, pedagog, a prywatnie matka: - Moje dzieci chodzą do szkoły, w której nauczyciele mają dość świadome podejście do prac domowych, dlatego albo w ogóle ich nie zadają, albo zadają bardzo mało i tylko w konkretne dni. To, według mnie, dobre podejście, bo nadmiernie nie obciąża uczniów - wyznaje matka drugo- i trzecioklasisty. I dodaje: - Ale z rozmów z innymi rodzicami wiem, że są szkoły, gdzie zadaje się do domu codziennie. Nawet 6- i 7-latki spędzają nad nimi godzinę każdego dnia. To bez sensu, bo dziecko, które spędza w szkole 6 czy 8 godzin dziennie, w domu powinno mieć czas na odpoczynek. To w szkole ma chłonąć wiedzę.
Nauczyciele przekonują natomiast, że bardzo ważne jest, by uczniowie pracowali także w domu. -
Dzięki temu mogą lepiej przyswoić wzory, sprawdzić, czy samodzielnie potrafią ich użyć. To jest potrzebne. Ale nie można ucznia zarzucić zadaniami
- tłumaczy Gabriela Lis, nauczycielka matematyki z Zespołu Szkół Łączności w Gdańsku. - Prace domowe pozwalają też dać trudniejszy materiał tym uczniom, którzy mają większe możliwości.
Pedagog Agata Marjańska podkreśla jednak, że prace domowe mają sens pod jednym warunkiem - jeśli są zindywidualizowane: - Nauczyciele często tłumaczą, że dzięki pracom domowym dzieci utrwalają wiedzę, ale przecież każde dziecko ma inne predyspozycje, więc zadawanie wszystkim dzieciom tej samej pracy mija się z celem. Ktoś, kto świetnie sobie radzi z matematyką, nie ma potrzeby, by rozwiązywać 100 zadań. Każdy uczeń powinien mieć inną pracę domową, ale ponieważ w klasie jest nawet 25 uczniów, nauczyciel nie jest w stanie tego zrobić.
Tymczasem Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, zwrócił się do minister edukacji z prośbą o rozważenie możliwości włączenia zagadnienia zmniejszenia obciążenia uczniów pracami domowymi do Planu Nadzoru Pedagogicznego na kolejny rok szkolny”. Anna Ostrowska z MEN obiecuje, że minister Anna Zalewska sprawę rozważy. Rzecznik już jednak dodaje, że odrabianie lekcji w domu ma swój sens:
- Zadawanie uczniom zadań domowych jest sposobem na utrwalenie lub sprawdzenie wiadomości zdobytych podczas zajęć lekcyjnych, pod warunkiem że uczeń opanował treści nauczania na lekcjach i jest w stanie samodzielnie je wykonać - tłumaczy rzecznik prasowy MEN. - Nauczyciel, zadając pracę, powinien brać pod uwagę obciążenie uczniów wynikające z realizacji pozostałych przedmiotów oraz inne kwestie, na przykład czy zadania zainteresują i zachęcą uczniów do pracy, czy będą dla nich ciekawe, czy wykonanie ich w domu nie będzie zbyt czasochłonne i zbyt trudne lub czy uczniowie mają dostęp do komputera bądź odtwarzacza CD - podkreśla Ostrowska.