Rząd szykuje bat na kierowców i mocno zaostrza przepisy drogowe
Nowy projekt ustawy wymierzony jest m.in. w prowadzących auta pod wpływem alkoholu lub narkotyków.
Rząd zaakceptował przygotowany w Ministerstwie Sprawiedliwości projekt ustawy, która zaostrza kary za przestępstwa w ruchu drogowym oraz wydłuża okres przedawnienia karalności wykroczeń. - Nowe przepisy wymierzone są w skrajnie nieodpowiedzialnych kierowców, którzy powodują śmierć i zniszczenia na polskich drogach, a ich ofiarami są niejednokrotnie dzieci - mówi Wioletta Olszewska, z Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji Ministerstwa Sprawiedliwości.
- Nie można dłużej tolerować sytuacji, w której wymiar sprawiedliwości jest bezradny wobec tych, którzy drwią z prawa i stwarzają śmiertelne zagrożenie - wskazuje Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny.
Na czym będą polegać zmiany? - Pijany lub odurzony narkotykami sprawca śmiertelnego wypadku pójdzie do więzienia na co najmniej dwa lata, a kara nie będzie mogła zostać zawieszona. Dziś dolna granica kary przy takim przestępstwie to zaledwie dziewięć miesięcy pozbawienia wolności, a wyrok do jednego roku więzienia można zawiesić - przytacza Olszewska.
Policja, prokuratura i sądy dostaną więcej czasu, by skutecznie wymierzyć sprawiedliwość sprawcy przestępstwa drogowego.
- Po wejściu zmian w życie wykroczenia będą się przedawniać dopiero po trzech latach od momentu ich popełnienia. Dziś przedawnienie następuje już po dwóch latach - przypomina rzeczniczka MS.
Dodatkowo każdy, kto złamie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, zostanie skazany na karę nawet do pięciu lat więzienia. Dziś są to co najwyżej trzy lata. Zmiany dotyczą też kwestii ucieczki przed policją - nowe przepisy przewidują za takie wyczyny aż pięć lat za kratkami dla kierowcy.
Przedstawiciele ministerstwa podkreślają, że wprowadzenie zmian miałoby ograniczyć siadanie za kółkiem nietrzeźwych osób. A statystyki dotyczące tego są zatrważające. - W przeciągu 11 miesięcy ubiegłego roku zatrzymaliśmy aż 1783 kierowców, w których organizmie znajdowało się ponad pół promila alkoholu - podaje Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka prasowa KWP w Lublinie.
W ostatnim czasie wielu nietrzeźwych kierowców doprowadziło do tragicznych zdarzeń. Tak było w listopadzie 2015 r., gdy Rafał W. z Łukowa z ponad dwoma promilami w organizmie pędził po al. Tysiąclecia. Kierowca wiózł wówczas swojego kolegę na rozprawę rozwodową. Pasażer miał cztery promile alkoholu. Pijany kierowca nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i potrącił dwie starsze kobiety. Jego proces trwa przed lubelskim sądem.
Ok. dwóch promili alkoholu w wydychanym powietrzu miał również Krzysztof C., były prodziekan Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Medyk do kraksy doprowadził w marcu 2015 roku. BMW kierowane przez 65-letniego lekarza uderzyło w suzuki. Według kobiety poszkodowanej w wypadku, sprawca był pijany i sprawiał wrażenie, jakby znajdował się pod wpływem narkotyków. Jego proces już się kończy. W czasie pierwszej rozprawy poszkodowana zeznawała, że C. po wypadku biegał wkoło samochodu, szczypał ją i błagał, żeby nie zgłaszała sprawy na policję. Za milczenie proponował jej nawet 350 tys. zł i nowy samochód.
Natomiast w listopadzie ub. r. pijany 29-latek z Lublina uciekał przed policją. Nie chciał zatrzymać się do kontroli, ponieważ kierował bez prawa jazdy. Pędząc ulicami popełnił szereg wykroczeń. Teraz przebywa w areszcie, oczekuje na proces.
Po wejściu zmian w życie, takie i podobne przypadki skutkowałyby dużo poważniejszymi konsekwencjami prawnymi. Jednak nie wszyscy eksperci są przekonani do słuszności podnoszenia kar.
- Kary i tak są już wysokie, ale wciąż nie odstraszają i nie powodują, że kierowcy nie siadają „po kielichu” za kierownice. Powinniśmy raczej skupić się bardziej na profilaktyce i częstszych kontrolach kierowców. Każdy powinien mieć świadomość i obawiać się tego, że policja może go przyłapać - uważa Waldemar Czerniak, prezes lubelskiego oddziału Polskiego Związku Motorowego.
Według Czerniaka ważne jest także zwiększenie dostępności darmowych alkomatów lub badań za niewielką opłatą, by każdy kierowca mógł się sam przebadać przed jazdą. - Nad jeziorem Białym jest taki punkt, gdzie wystarczy wrzucić 2 zł i samemu sprawdzić, czy można usiąść za kierownicą. Takie rozwiązania powinny być częściej stosowane - dodaje prezes PZM w Lublinie.