Rząd PiS zaostrza politykę rolną. Ziemia tylko w rękach rolników
Resort rolnictwa chce, by Agencja Nieruchomości Rolnych stanęła na straży polskości gruntów. Wczoraj rząd zajął się ograniczeniem ich sprzedaży.
Wczoraj Rada Ministrów zajęła się projektem ustawy dotyczącej wstrzymania sprzedaży państwowej ziemi, którą administruje Agencja Nieruchomości Rolnych. Takie ograniczenia miałyby obowiązywać przez pięć lat, w tym czasie ziemia trafiałaby w ręce dzierżawców.
Kujawsko-Pomorska agencja administruje ok. 75 tys. ha. Jeśli doliczyć do tego grunty znajdujące się w spółkach Skarbu Państwa, jest to łącznie 82 tys. ha.
- Nie mamy nic przeciwko wieloletnim dzierżawom, ale rolnicy chcieliby także kupować państwową ziemię i powiększać rodzinne gospodarstwa - powiedział Paweł Barczak, rolnik z Wybranowa (pow. inowrocławski), który chce, by grunty rolne trafiały tylko do gospodarzy, a nie do spekulantów.
Szydło o wdrożenie krótkiej ścieżki legislacyjnej, tak by projekt dotyczący obrotu ziemią jak najszybciej trafił pod obrady parlamentu. Minister Jurgiel argumentuje, że pośpiech jest wskazany z uwagi na goniące nas terminy. Z początkiem maja obrót polską ziemią powinien zostać uwolniony dla obywateli innych krajów Unii Europejskiej.
Minister nie kryje jednak, że zamierza zrobić wszystko, by ten obrót jak najbardziej ograniczyć. Przy okazji chce „ukrócić spekulacje ziemią” oraz „wzmocnić gospodarstwa rodzinne”. „Stanowić to będzie wypełnienie konstytucyjnej normy, zgodnie z którą podstawą ustroju rolnego w Polsce są gospodarstwa rodzinne” - pisze w piśmie przewodnim do premier Szydło.
Krytycy nowej propozycji wskazują, że choć niektóre z celów wydają się słuszne, to w zaprezentowanych szczegółach ustawa jest nie do przyjęcia. Eksperci zwracają uwagę, że proponowane rozwiązania nie tylko zabezpieczą polską ziemię przed masowym wykupem przez cudzoziemców, ale wręcz zamrożą wszelki obrót nią na lata. Ponadto część wskazuje na ryzyko, jakie projekt niesie dla posiadaczy jakiejkolwiek ziemi zakwalifikowanej jako rolna. Alarmują, że projekt przewiduje zbyt daleko idącą ingerencję w prawo własności, w tym też prawo dziedziczenia.
rolnej na Pomorzu w ubiegłym roku wynosiła ponad 29 tys. złotych. To o 3 tys. więcej niż rok wcześniej, mniej więcej tyle, ile wynosiła wówczas średnia krajowa. Tyle że pomorski hektar jest wciąż o mniej więcej 10 tys. złotych tańszy niż ten z niemieckiej Turyngii, najtańszego landu Niemiec. To i tak niewiele w porównaniu z najdroższą Bawarią, gdzie hektar ziemi uprawnej wart jest blisko 40 tys., tyle że euro.
Przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi argumentują, że wobec napływu zagranicznego kapitału polska ziemia rychło przeszłaby w ręce obcokrajowców. Tymczasem wedle MRiRW, zachowanie polskiej własności ziemi rolnej ma być wręcz kwestią bezpieczeństwa narodowego. „Grunty rolne są najważniejszym środkiem produkcji żywności i realizacji fundamentalnego prawa do wyżywienia całego społeczeństwa” - czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Stąd też resort przygotował zmianę pięciu ustaw regulujących kwestie obrotu ziemią. Ministerstwo chce, by na straży polskości ziemi stanęła Agencja Nieruchomości Rolnych.
Przede wszystkim projekt Ministerstwa Rolnictwa przewiduje pięcioletni zakaz sprzedaży ziemi należącej do Skarbu Państwa.
Ale ograniczenia dotyczą każdej własności rolnej, także tej prywatnej. Zgodnie z projektem, powierzchnia kupionych gruntów nie może przekroczyć 300 hektarów, wliczając w to powierzchnię już posiadaną przez nabywcę. Oznacza to, że z obrotu ziemią rolną wykluczone zostaną największe gospodarstwa. Ale krąg osób i podmiotów w ogóle mogących obracać ziemią rolną zostanie jeszcze bardziej zawężony.
że nabywcami ziemi będą mogli być tylko rolnicy indywidualni. Wyjątkowo grunty rolne mogłyby być też nabywane przez najbliższych właściciela, a także dziedziczone (w tym na mocy tzw. zapisu windykacyjnego). Przy czym za bliskich rolnika uważani mają być tylko małżonkowie oraz rodzina. Osób żyjących wspólnie, a pozostających w związku nieformalnym, dotyczyć będą ogólne przepisy. Projekt dopuszcza jeszcze przejmowanie ich w drodze postępowania egzekucyjnego lub upadłościowego, ewentualnie nabywanie przez samorząd terytorialny lub Skarb Państwa, np. poprzez Agencję Nieruchomości Rolnych. I to w zasadzie koniec.
W innych przypadkach nie- zbędna będzie zgoda prezesa ANR na każdą transakcję. Wcześniej sprzedający będzie musiał wykazać, że nie było możliwości nabycia nieruchomości rolnej przez rolników lub państwo. Ale to nie koniec wymagań, jakie będzie trzeba spełnić. Nabywca będzie musiał bowiem dać rękojmię „należytego prowadzenia działalności rolniczej”. Sama transakcja zaś ma nie doprowadzić „do nadmiernej koncentracji gruntów rolnych”. Projekt nowelizacji nie precyzuje jednak, co należy uznać za „należyte” prowadzenie gospodarstwa ani kiedy należy uznać, że koncentracja gruntów jest „nadmierna”. Osoby, które dopiero zamierzają założyć gospodarstwo, też nie będą miały łatwo. Przygotowywane prawo będzie od nich wymagało posiadania „kwalifikacji rolniczych”, dania wspomnianej rękojmi należytego prowadzenia gospodarki oraz zamieszkania w gminie, w obrębie której położone są grunty, najpóźniej w ciągu pięciu lat od transakcji.
Komu prezes ANR odmówi zgody na sprzedaż gruntów, temu będzie przysługiwać roszczenie o zakup ziemi przez agencję. Szkopuł w tym, że choć ustawa mówi o zakupie według wartości rynkowej gruntu, to tę oszacowywać będzie… Agencja Nieruchomości Rolnych.
Inna rzecz, że zakupionej za zgodą ANR ziemi pod rządami szykowanej ustawy nie będzie można odsprzedać dalej przez okres 10 lat. Przez ten czas nie będzie też można ziemi wydzierżawić ani wynająć. Mało tego, projektowane przepisy wprost stanowią, że przez ten okres nabywca będzie musiał gospodarzyć na roli osobiście. Od tego obowiązku zwolnić będzie go mógł jedynie sąd, i to w obliczu zdarzeń losowych. Dowodem potwierdzającym osobiste prowadzenie gospodarstwa rolnego ma być oświadczenie prowadzącego to gospodarstwo, poświadczone przez wójta, względnie odcinek z KRUS dla rolników „zawodowych”. - Przepis ten powoduje przypisanie właściciela do ziemi, od której będzie mógł się uwolnić tylko w przypadku ciężkiej choroby lub trwałego kalectwa - ostrzega Anna Jackowska, wiceprezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Tymczasem kto nie zastosuje się do którejkolwiek z tych zasad, ryzykuje… przepadek ziemi na rzecz Skarbu Państwa. Kolejne zapisy projektowanej ustawy jasno stanowią bowiem, że jeśli nabywca w ciągu 10 lat nie podjął lub zaprzestał prowadzenia gospodarstwa, to na wniosek agencji sąd ma obowiązek stwierdzić nabycie tej nieruchomości przez państwo. Tak samo stanie się, jeśli w ciągu pięciu lat nie zamieszka w gminie, na której terenie znajdują się zakupione przez niego grunty.
Fundamentalną zmianę w art. 4 obowiązującej ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego. Chodzi o zapis dający Agencji Nieruchomości Rolnych prawo złożenia oświadczenia o nabyciu nieruchomości rolnej w przypadku jakiejkolwiek zmiany własnościowej dotyczącej gruntów rolnych. I tak ANR będzie mogła wykupić ziemię będącą przedmiotem dowolnej umowy sprzedaży, wyroku sądu, a nawet należącą do przekształcających się właśnie spółek handlowych. Teoretycznie drogę do ingerencji ANR otworzyć by mogły już same zmiany w gronie wspólników spółki.
Co więcej, nowe przepisy mogą dotknąć każdego rolnika, bowiem „za zapłatą odpowiadającej jej wartości rynkowej” agencja będzie miała też prawo przejąć ziemię wchodzącą w skład masy spadkowej lub wymienioną w zapisie windykacyjnym.
Ze strony przedstawicieli środowiska rolników zdają się płynąć ambiwalentne odczucia. Z jednej strony Krajowa Rada Izb Rolniczych oficjalnie pozytywnie oceniła przygotowywany projekt i doceniła zapisy antyspekulacyjne. Jednak w samym środowisku pojawiają się opinie mocno krytyczne, np. prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej zarzucił przygotowywanej ustawie w niektórych miejscach łamanie przepisów unijnych. Zdaniem Leszka Grali, przedstawiony przez ministerstwo projekt wprowadza przepisy, których realizacja zależeć będzie od oceny prezesa ANR i dawać niebezpiecznie szerokie pole do interpretacji.
Projekt ustawy o wstrzymaniu obrotu ziemią to nie ostatnie słowo obozu rządzącego. Zgodnie z deklaracjami polityków PiS, trwają obecnie prace nad wielką reformą ustroju rolnego.
Łukasz Kłos