Ryszard Tadeusiewicz, profesor AGH: Byłem widziany w niewidzialnej uczelni
Zawód nauczyciela akademickiego uprawiam od 1971 roku, więc siłą rzeczy miałem wiele różnych przygód związanych z tą funkcją. Chcę dzisiaj przypomnieć jedną z nich, polegającą na tym, że zdarzyło mi się pełnić funkcję członka Rady Naukowej niewidzialnej (z tytułu) uczelni.
Żeby wskazać całą niezwykłość tej sytuacji, zacznę może od stwierdzenia, że nauczyciel akademicki powinien być bardzo WIDZIALNY, a miejsce jego pobytu musi być dobrze znane. Głównie (chociaż nie wyłącznie) musi być widoczny i dostępny dla studentów. On i jego lokalizacja.
Gdy zostałem nauczycielem akademickim na mojej macierzystej uczelni (AGH) - to jeden z obowiązków, jaki musiałem przyjąć, polegał na tym, że musiałem podać do wiadomości studentów, że w określonych dniach i w określonych godzinach mogą korzystać z moich konsultacji. I korzystali, a ja się z tego cieszyłem, bo student pojawiający się na konsultacjach był żywym dowodem, że podczas wykładu czy ćwiczeń na tyle go zainteresowałem, że zdecydował się przyjść i coś szczegółowiej przedyskutować. Z takich spotkań i dyskusji wynikały często tematy przyszłych prac magisterskich, a nawet kilku doktorskich, a ponadto na bazie tych spotkań i konsultacji udało się powołać do życia dwa studenckie koła naukowe.
Powtórzę jeszcze raz: sprawy biegły w taki właśnie sposób, ponieważ prowadzący wykłady i ćwiczenia poza normalnymi zajęciami ze studentami był dla nich WIDOCZNY także w momentach nieujętych w formalnym planie i programie studiów. W każdym razie ja z pewnością byłem bardzo widoczny. Przynajmniej bardzo się starałem. Byli absolwenci AGH to potwierdzają.
To, co ja robiłem prywatnie - zyskało w 1995 roku formę instytucjonalną.
Działając wcześniej praktycznie wyłącznie w obszarze nauk technicznych, nie wiedziałem o podjętej na początku lat 90. inicjatywie prof. Wojciecha Gasparskiego zmierzającej do stworzenia w Polsce organizacji łączącej ze sobą wysiłki szczególnie zdolnych studentów i innowacyjnie myślących nauczycieli akademickich dążących do oparcia procesu kształcenia na klasycznej relacji „mistrz - uczeń”. Powoływano się przy tym na metody i relacje wypracowane w czołowych brytyjskich uniwersytetach w Oksfordzie i Cambridge. W rezultacie właśnie w 1995 roku powołano Collegium Invisibile i teoria zaczęła się zamieniać w praktykę.
Model kształcenia oferowany w Collegium Invisibile dobrze się sprawdzał głównie w odniesieniu do nauk humanistycznych, społecznych, ekonomicznych i pedagogicznych, chociaż warto wspomnieć, że inicjator Collegium Invisibile prof. Wojciech Gasparski był w czasie tworzenia Collegium profesorem nauk technicznych (prakseologiem), a pierwszy przewodniczący Rady Naukowej, prof. Piotr Węgleński, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, był biologiem.
Mój związek emocjonalny z ideami przyświecającymi powstaniu i rozwojowi Collegium Invisibile wynikał z faktu, że zawsze kształcenie inżynierów widziałem właśnie w kontekście mistrz-uczeń. W szczególności na rozpoczęcie XXIII Kongresu Techników Polskich w 2002 roku wygłosiłem referat programowy zatytułowany „Mistrz uczyni mistrza”. Referat ten znalazł wielu zwolenników w środowiskach inżynierskich i był w całości drukowany w dwóch pierwszych numerach „Przeglądu Technicznego” (gazety inżynierskiej) w styczniu i lutym 2002 roku.
Zapewne to i kilka podobnych wystąpień sprawiło, że w dniu 18.10.2008 zostałem powołany do Rady Naukowej Collegium Invisibile. I tak starając się zawsze być widocznym zostałem włączony do uczelni, która w nazwie deklarowała, że chce być niewidoczna. Członkiem Rady już nie jestem (moja kadencja skończyła się 30.09.2015), ale z ideami Collegium Invisibile jestem nadal całym sercem!