Rycerze i wojowie są wśród nas... i używają wehikułu czasu!

Czytaj dalej
Fot. grunwald1410.pl
Grzegorz Okoński

Rycerze i wojowie są wśród nas... i używają wehikułu czasu!

Grzegorz Okoński

Jest taki dzień, na który czekasz przez cały rok, gdy zdejmujesz koszulę czy marynarkę, zakładasz zbroje, a zamiast telefonu komórkowego bierzesz do ręki miecz. I wiesz, że 15 lipca wygrasz lub "zginiesz".

Kronikarze wspominali, że we wtorek 15 lipca 1410 roku pogoda nie dopisała: rano padał lekki deszcz, było chłodno, gdy licząca około 40 tysięcy ludzi połączona armia polsko – litewska docierała do Ulnowa nad jeziorem Łubień. Gdy jednak stawała tu obozem, przestało padać, a zza chmur wyjrzało słońce. Nie tylko ono jednak zajrzało nad pola wsi Grunwald, bo patrole wysyłane przed frontem formacji króla Władysława Jagiełły meldowały, że od zachodu nadciągają pierwsze oddziały krzyżackie ponad 20-tysięcznej armii Ulricha von Jungingena. Oba wojska oczywiście nie składały się wyłącznie z rycerstwa, bo dużą część w nich stanowiła piechota, obsługa taborów i czeladź, jednak tak liczne armie zwiastowały, że zbliża się jedna z największych średniowiecznych bitew…

Rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem. Ona złamała potęgę zakonu krzyżackiego

Teraz na polach Grunwaldu spotykają się „rycerze” z Polski, Niemiec, Włoch, Francji, Czech, a nawet z Nowej Zelandii i Stanów Zjednoczonych, by wziąć udział w jednym z najważniejszych wydarzeń prezentujących kulturę średniowiecza i odtwarzać bitwę, która na zawsze złamała potęgę zakonu krzyżackiego. Tegoroczny „Grunwald” był nawet szczególną imprezą, bo w sobotę 16 lipca 2022 roku posłańcy krzyżackiego wielkiego mistrza – a tak naprawdę ludzie cesarza Zygmunta Luksemburskiego i księcia szczecińskiego Kazimierza, już po raz 25-ty ogłosili, że wielki mistrz „śle wam te dwa nagie miecze”. Około godziny 14-tej rekonstruktorzy reprezentujący armie polsko-litewską i krzyżacką wyruszyli na pozycje wyjściowe w jednej z największych krajowych i europejskich imprez rekonstrukcyjnych, by godzinę później sięgnąć po miecze, kopie i łuki. Rozpoczęła się XXV Inscenizacja Bitwy pod Grunwaldem, z udziałem 1250 rycerzy, łuczników, artylerzystów i czeladzi.

Zobacz też: Rocznica słynnej szarży w wąwozie Somosierry. 30 listopada 1808 roku najdzielniejsi z dzielnych zdobyli cesarzowi armaty

Chorąży ginie ostatni

- Bitwa pod Grunwaldem była moją pierwszą tak poważną imprezą rekonstrukcyjną – mówi Piotr Mikołajczyk, rycerz Pocztu Wierzbięty herbu Łodzia z Krotoszyna, jednej z drużyn Stowarzyszenia Bractwo Rycerskie Ziemi Kaliskiej.

- Poczet brał w jej różnych edycjach udział w składzie chorągwi krakowskiej i chorągwi walczącego po stronie Krzyżaków księcia Konrada Białego. Jako, że bitwa musi mieć wynik zgodny z historią, to będąc w barwach księcia Konrada, przegraliśmy, a ja, jako chorąży zginąłem ostatni…

Piotr Mikołajczyk jest doświadczonym już rekonstruktorem. Odtwarzał rolę żołnierza Września 1939 roku, Żołnierza Wyklętego, powstańca wielkopolskiego, ale największą satysfakcję daje mu średniowiecze.

- Jestem mediewistą – podkreśla.

- Dla mnie zatem rekonstrukcja nie oznacza tylko wychodzenia w zbroi, odtwarzaniu życia XV-wiecznego rycerza i brania udziału w turniejach na Zamku Grodziec, czy na Zamku Czocha. To także poszukiwanie i poznawanie źródeł, ciągła nauka, jak był wyposażony, uzbrojony, ubrany rycerz, jakie panowały obyczaje, jak wówczas budowano, a wszystko po to, by jak najlepiej, jak najwierniej odtwarzać tamte czasy.

Kto chce walczyć, musi ćwiczyć

Jak na rycerza przystało, Piotr Mikołajczyk ma zbroję – wykonaną niczym dobry garnitur – na miarę przez uznanego płatnerza metodą zgodną z historycznymi wzorcami, ma też miecz i potrafi nim władać.

- Każdy zaczyna podobnie, od prostego miecza z kątownika, a później, jak już złapie bakcyla, jak ćwiczy i jak weźmie udział w bitwie, to zmienia go na miecz kuty. I nim już ćwiczy, doskonali technikę, koordynację, refleks, siłę. My ćwiczymy często, spotykając się na pokazach, a poza nimi średnio raz w tygodniu, co pozwala nam na pewne posługiwanie się bronią.

Rekonstrukcja pozwala na cofnięcie się w pewnym stopniu w czasie, na zdobycie wiedzy historycznej nieporównywalnie szerszej niż szkolna – czy na nawiązanie i utrzymanie kontaktów z podobnymi pasjonatami. Uczy dyscypliny – bo rycerzowi nie wypada zachowywać się niegodnie, ani np. w czasie pokazu… odbierać telefonu komórkowego, a do tego dobrze wpływa na utrzymanie kondycji fizycznej. Zbroja przecież nie jest z papieru.

- Ale też od razu trzeba rozwiać pewien mit, że jak jestem w zbroi, to na słońcu się w niej gotuję – owszem, jest ciepło, ale pod pancerzem mam „przepisowy”, bo zgodny z epoką strój, ubrania, które izolują i utrzymują znośną temperaturę.

Poczet Wierzbięty wbrew nazwie nie składa się tylko z trzech ludzi, lecz z kilkunastu. Realnie rekonstrukcją zajmuje się około dziesięciu wchodzących w skład stowarzyszenia Wielkopolan, głównie z południowej części regionu, z Krotoszyna i Kalisza. Gdy przychodzi czas pokazów, turniejów, bitew, pakują zbroje, stroje, broń, namioty i wyżywienie, po czym wspólnie wyjeżdżają. Nic dziwnego, że mają później wiele wspomnień.

Lubimy walki, ale w bezpiecznych granicach

- To też jest fajne: mnóstwo anegdot, żartów sytuacyjnych, które zapamiętujemy łatwiej niż wspomnienia o drobnych kontuzjach, które nieraz towarzyszą tej pasji. Zdarzają się bowiem urazy palców, mniejsze złamania, kolega niedawno stracił paznokieć zdjęty mieczem – ale po to ćwiczymy, by takich zdarzeń było jak najmniej. Bo w rekonstrukcji spotykamy trzy rodzaje odtwórców: sportowców, którzy chcą się bić jak najbardziej realistycznie, lecz nie przykładają większej wagi do realiów historycznych, rekonstruktorów kładących nacisk na teorię, a raczej nie biorących wielkiego udziału w pojedynkach i na takich – jak my – którzy łączą obie postawy: lubimy mocne walki, lecz w bezpiecznych granicach i zapewniamy przy tym dbałość o zgodność z historią.

Alternatywa dla telefonów komórkowych

Rekonstruktorem historycznym specjalizującym się w średniowieczu jest też bardzo dobrze znany w Sierakowie Robert Jędrzejczak, archeolog, historyk, dyrektor Muzeum Zamek Opalińskich w Sierakowie. Swoje historyczne pasje przekuł m.in. w organizowanie lekcji historycznych, festiwali wczesnośredniowiecznych, czy Pikników Napoleońskich.

- Udział w rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem jest czymś w rodzaju wehikułu czasu dla rekonstruktorów – mówi Robert Jędrzejczak.

- To miejsce, gdzie odbyła się jedna z największych bitew średniowiecznej Europy, jest samo w sobie magnesem dla pasjonatów historii, dla których ważne jest bycie pod Grunwaldem, pod Cedynią, na Wolinie, czyli tam, gdzie miały miejsce najważniejsze wydarzenia dla państwa polskiego w tamtych czasach. Jeśli do tego mogą ubrać zbroję, czy strój osoby innego stanu niż rycerski, jeśli odtwarzają konkretne czynności związane z nimi – to jest to zapadające w pamięć doświadczenie.

Robert Jędrzejczak też jest rekonstruktorem, należy do dwóch stowarzyszeń rekonstrukcyjnych: Grupy Historycznej Wielewit, zajmującej się okresem dynastii wczesnopiastowskiej i Stowarzyszenia GRH Pułk 4 Piechoty Xięstwa Warszawskiego – skupiającego się na odtwarzaniu okresu napoleońskiego. Nie są mu więc obce imprezy w Gieczu, Wolinie, Grzybowie, czy międzynarodowe – w Lipsku, pod Waterloo, czy rodzime Pikniki Napoleońskie w Sierakowie. Przy okazji – w lipcu odbędzie się kolejny Piknik miłośników ery Napoleona Bonaparte.

- Historia może być alternatywą dla telefonów komórkowych i komputerów w rękach młodzieży – uważa Robert Jędrzejczak. - Uczy świadomości narodowej, odpowiedzialności, skłania do samodzielnego badania przeszłości, czytania, szukania w archiwach i bibliotekach – może być pasją. Gdy wyjeżdżamy na dwa, trzy, czy cztery dni, to mamy telefony komórkowe – ale na dnie w plecaku. Zamiast nich zajmujemy się odtwórstwem: rzemiosłem, handlem, wojskiem – i nikogo nie ciągnie wtedy do wirtualnego świata…

Albert Kiszkurno, czyli Mieszko I z Uroczyska Wołkołatka

Są tacy ludzie, którzy z dosłownie żyją rekonstrukcją historyczną, a dzięki niej – mogą cofać się w czasie każdego dnia, nie tylko raz, czy kilka razy w roku. Albert Kiszkurno, bardzo dobrze znany w rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej mieszka w dworku na terenie nazwanym Parkiem Historycznym Uroczysko Wołkołatka. To miejsce w Woli Jabłońskiej, niedaleko Grodziska Wielkopolskiego i Rakoniewic jest celem wycieczek szkolnych, spotkań pasjonatów historii i festiwali średniowiecznych. Tu tarcze, miecze, posągi słowiańskie świetnie korespondują z klimatycznymi zabudowaniami w lesie. Tu także rządzi Albert Kiszkurno z żoną Karoliną, znany całej Polsce z szeregu filmowych produkcji historycznych Zdzisława Cozaca. Postawny brodaty słowiański wojownik od lat jest najbardziej chyba charakterystyczną wizytówką wojujących Wielkopolan - Drużyny Wojów Piastowskich Jantar. Zdzisław Cozac, scenarzysta, reżyser i producent, który Alberta obsadził w roli Mieszka I w serii „Tajemnice początków Polski”, nie krył słów uznania, kręcąc „Krzyż i koronę”.

- Bo oni, rekonstruktorzy, nie starają się, by wypaść dobrze - oni po prostu robią to naturalnie, bez zastanowienia, po prostu wiedzą, jak wyprowadzić cios mieczem, jak odtworzyć czynności codzienne rzemieślnika z podgrodzia, jak sterować łodzią czy nawet - jak paść „martwym” w bitwie

- mówił Zdzisław Cozac. - Mamy cechę wspólną: dla nich i dla mnie jest to pasja, a nie stylizacja. A pasja daje doświadczenie, realizm, mimowolną dbałość o detal. Ta sama pasja sprawia, że 17 razy jeżdżę z Warszawy na Wolin i z powrotem, pokonując w jedną stronę 650 kilometrów, że pracujemy wszyscy nad filmem nie osiem godzin i rozchodzimy się, tylko stale nim żyjemy. Mój Mieszko występuje już w kilku filmach, za każdym razem jest naturalny i ma w sobie coś oryginalnego. Jego żona, Karolina, gra razem z nim, jest - a jakże - Dobrawą. A Mieszko świetnie jeździ konno, włada bronią białą i dowodzi...

Sam Albert Kiszkurno żartuje, że dzięki Mieszkowi był już wielokrotnie ochrzczony, w tym – co nie przytrafiło się autentycznemu księciu - przed kamerami. Jak mówi, Mieszkiem się nie rodzi, Mieszkiem się bywa, więc trzeba trochę popracować, by najważniejsza rola wypadła jak najlepiej.

- Wiem, że trzeba zrobić to fajnie i za każdym razem trochę inaczej niż poprzednio, by nie popaść w rutynę - opowiada Albert. - Mieszko jest postacią ciekawą - raz, że tak ważną, dwa, że tak mało znaną. Praca na planie wymaga skupienia i uwagi, bo trzeba być wszystkim, nie tylko aktorem, ale i scenografem, kostiumologiem, konsultantem historycznym. Z jednej strony taka wielofunkcyjność związana jest z realiami budżetowymi, a z drugiej z pasją, która sprawia, że praca daje naprawdę dużą satysfakcję.

Współcześni wojowie Mieszka I żartują, że aktorzy seriali mają na pewno mniej problemów z bezpieczeństwem, od tych, co grają w teoretycznie spokojnym filmie dokumentalnym.

- Takie aktorstwo to sport o charakterze kaskadersko-kontaktowym, gdzie świszczą miecze, gdzie konnica wpada na szereg piechoty, gdzie trzeba w pełnym pancerzu w ławie wojów zbiegać po stoku o dużym nachyleniu, ryzykując połamanie nóg, czy nawet w tymże pancerzu wpaść jako trup do wody - przyznaje Albert. - Są później pamiątki w postaci blizn i wspomnień, jak np. fatalnie złamanej nogi w czasie bitwy o Grody Czerwieńskie. Ale cóż - Mieszko też nie miał lekkiego życia: w końcu - jest wojna - są ofiary…

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grzegorz Okoński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.