Latem 1939 roku, kiedy Niemcy czyniły ostatnie przygotowania do rozpoczęcia wojny z Polską, nieświadomi grozy sytuacji mieszkańcy Kujaw i Pomorza, a także z całej Polski, ufni w siłę polskiego oręża i pomoc sojuszników, masowo zgłaszali się na ochotnika do oddziału, który miał zbrojnie napaść na Wolne Miasto Gdańsk, zająć je i następnie przyłączyć do Polski.
Po zajęciu Zaolzia przez wojsko polskie w październiku 1938 roku nastroje nacjonalistyczne w naszym kraju wyraźnie wzrosły. W efekcie bezustannych zapewnień ze strony rządowej o pełnej gotowości bojowej i sile wojska polskiego, zdolnego do odparcia każdej agresji, poczucie pewności siebie Polaków stale rosło, zwłaszcza że liczono w razie konfliktu na pomoc sojuszników - Anglii i Francji. Dlatego na kolejne agresywne mowy i żądania Adolfa Hitlera Polacy coraz częściej reagowali żądaniem jego „poskromienia” za pomocą siły.
„Idźmy na Gdańsk!”
W marcu 1939 r. w Bydgoszczy odbyła się wielka manifestacja patriotyczna na Starym Rynku. Przyszło około 20 tysięcy ludzi. Zebrani deklarowali gotowość walki w obronie ojczyzny, ale przy okazji pojawiło się kilka haseł skrajnie nacjonalistycznych typu „Kupuj tylko u Polaka”. Przemawiający wiecownicy domagali się także przyłączenia do Polski kolejnych ziem, oderwanych na mocy traktatu wersalskiego, jak Złotow-szczyzny, Prus Wschodnich i Wolnego Miasta Gdańska. Te same hasła padały na kolejnych wiecach, organizowanych w Toruniu, Grudzią-dzu i w innych miastach Pomorza.
Gdańsk już od chwili ustanowienia go samodzielną jednostką administracyjną jako Wolne Miasto był w Wersalu kością niezgody pomiędzy Polakami i Niemcami. Na mocy umów z Ligą Narodów to wojsko polskie miało bronić miasta przed napaścią i to Polaków miał prawo wezwać do udzielenia zbrojnej pomocy Wysoki Komisarz Ligi Narodów w Gdańsku.
Bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości Polacy, zachęceni skutecznością polityki faktów dokonanych, tuż po zajęciu zbrojnym w październiku 1920 roku Wilna i terenów tzw. Litwy Środkowej, rozpoczęli przygotowania do podobnego ataku na Gdańsk. Ostatecznie jednak na akcję zbrojną się nie zdecydowano, podobnie jak trzy lata później, kiedy była najlepsza ku temu sposobność z uwagi na głęboki kryzys gospodarczy Niemiec. Obawiano się reperkusji o zasięgu międzynarodowym.
Jeśli coś powiedzą, strzelajcie!
Jeszcze raz doszło do kryzysu politycznego osiem lat później. W marcu 1931 roku Senat Gdańska odmówił prawa wpłynięcia do portu gdańskiego polskim okrętom. Rada Ligi Narodów umyła w tej sprawie ręce. Jednak podczas oficjalnej wizyty brytyjskich okrętów w Gdańsku razem z nimi wpłynął do portu polski kontrtorpedowiec ORP „Wicher”, który miał rozkaz - w razie nieprzyjaznych gestów - otworzyć ogień do najbliższego gdańskiego urzędu. Do tego nie doszło, a demonstracja przyniosła skutek, odtąd znów polskie okręty mogły wpływać do Gdańska.
Idee zbrojnego zajęcia Wolnego Miasta przez Polskę wróciły w 1939 roku. 1 lipca na łamach „Dziennika Bydgoskiego” ukazał się płomienny apel, podpisany przez poznańskiego dziennikarza, Mieczysława Dunin-Borkowskiego, o powstanie Legionu Oswobodzenia Gdańska.
Samorzutnie, ochotniczo
„Pamiętamy, z jakim szalonym entuzjazmem tworzył się samorzutnie w zeszłym roku ,,Ochotniczy Korpus Zaolziań-ski”. Czyżby nie można obecnie powtórzyć doświadczenia zeszłorocznego i stworzyć równie silnego ,,Ochotniczego Korpusu Oswobodzenia Gdańska z uścisku Hakaty”? Wiemy, że władze polskie mają prawo wkroczyć do Gdańska dopiero na wezwanie Wysokiego Komisarza Ligi Narodów, rezydującego w Gdańsku. Ale wiemy również, że wezwanie takie byłoby uważane przez hitlerowców za wystarczający powód do rozpoczęcia kroków wojennych. Ponieważ więc rząd Rzeczypospolitej związany jest traktatami i umowami, które zwykł był zawsze dotrzymywać, więc powinno całe społeczeństwo wystąpić samorzutnie, ochotniczo. Niech krnąbrny karzeł gdański wie, że nie tylko świetnie wyekwipowana armia polska jest gotowa do boju, ale również i armia ,,cywilów”. Może stworzenie ,,Ochotniczego Legionu Gdańskiego” otrzeźwiłoby hitlerowców gdańskich i może w końcu Senat Wolnego Miasta znalazłby odpowiednie środki, żeby ukrócić nikczemną i nieprzebierającą w środkach propagandę antypolską? Mam nadzieję, że mój apel nie przebrzmi bez echa”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień