Ruszają prawybory w USA
Mieszkańcy stanu Iowa jako pierwsi zagłosują na ostatecznych przedstawicieli Demokratów i Republikanów, którzy jesienią powalczą o prezydenturę.
Skomplikowany system wyborczy w Stanach Zjednoczonych sprawia, że decyzja kilkuset tysięcy mieszkańców Iowa, którzy udadzą się w pierwszy lutowy poniedziałek do urn, może zaważyć na losach prezydentury. Jedna z zasad amerykańskiej polityki, mówiąca: „Kto wygrywa w Iowa, ten zdobywa nominację”, choć nie zawsze się sprawdza, wskazuje, że kto osiągnie sukces w tych stanach, których mieszkańcy dokonują prezydenckiej selekcji jako pierwsi (w kolejnych dniach w centrum uwagi znajdzie się New Hampshire), przeważnie staje do decydującej walki o miejsce w Białym Domu. Jeśli wyniki nie są jednoznaczne, z zapartym tchem czeka się na 1 marca, zwany Super Wtorkiem, kiedy to prawybory przeprowadzane są jednocześnie aż w 12 stanach.
Dwa tygodnie później głosowanie odbywa się w stanach, którym przysługuje duża liczba delegatów – wtedy sytuacja klaruje się jeszcze bardziej. Oficjalne decyzje, kto będzie reprezentował Demokratów, a kto Republikanów, zapadną jednak dopiero na partyjnych konwentach w drugiej połowie lipca, gdy ostatnie stany dokonają swoich wyborów. Właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa kampania. Finalne starcie między zwycięzcami prawyborów, które będzie miało miejsce we wtorek 8 listopada, poprzedzą trzy telewizyjne debaty (pierwsza odbędzie się pod koniec września).
Mimo że od dłuższego czasu wydaje się, że ostatecznymi pretendentami będą kontrowersyjny miliarder Donald Trump z Partii Republikańskiej oraz wywodząca się z Demokratów żona byłego prezydenta Hillary Clinton, amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę, że w wielu stanach ich pozycja jest niepewna. Według sondaży Trump w wielu stanach przegrywa nieznacznie z Tedem Cruzem, nieco mniej radykalnym, ale także populistycznym, antysystemowym i opowiadającym się za izolacjonistyczną polityką kandydatem. Wielu czarnego konia republikańskich prawyborów widzi w Marcu Rubio: młodym, świetnie prezentującym się polityku o kubańskich (podobnie jak Cruz) korzeniach, mającym poparcie w partyjnych strukturach i wyrażającym poglądy bardziej umiarkowane niż rywale. Choć nie daje mu się dużych szans w starciu z kontrkandydatami, wskazuje się, że gdyby to on wygrał prawybory, miałby największe szanse w pojedynku z rywalem z Partii Demokratycznej.
W łonie partii, z której wywodzi się ustępujący prezydent Barack Obama, sytuacja jest znacznie bardziej klarowna. Zdecydowaną faworytką w wyścigu o nominację Demokratów przez wiele tygodni była sekretarz stanu i żona byłego prezydenta Hillary Clinton. Jednak wobec licznych skandali (wysyłanie e-maili wagi państwowej z prywatnego konta, niejasności w pozyskiwaniu środków przez jej fundację) i minimalnej sondażowej przewagi nad Trumpem szanse w prawyborach zyskują nieznani do tej pory kandydaci. Najpoważniejszym jest radykalny Bernie Sanders, który sam siebie nazywa socjalistą i antysystemowcem. Jeśli syn polskiego imigranta, mimo nieporównywalnie mniejszego zaplecza politycznego, wygra prawybory w pierwszych stanach (a według lokalnych sondaży jego zwycięstwo w New Hampshire jest niemal pewne), Hillary Clinton będzie w ogromnych tarapatach.
Autor: Maciej Deja