Rottweiler pogryzł 8-letnią Paulinkę w Jaśle
Rodzinna impreza w ogródku w Jaśle miała dramatyczny finał. Należący do gospodarza domu 4-letni rottweiler pogryzł twarz 8-letniej dziewczynce. Dziecko czekają skomplikowane operacje.
Miały być toasty za państwa młodych, zabawa do późnych godzin nocnych, radość i śpiew. Ale poweselne poprawiny zorganizowane w ogrodzie na prywatnej posesji zakończyły się dramatem. 8-letnią Paulinkę, którą gospodarz domu gościł wraz z mamą niespodziewanie i bardzo dotkliwie pogryzł po twarzy 4-letni mieszaniec typu rottweiler.
Dziewczynka nadal leży w szpitalu uniwersyteckim w Krakowie.
- Córka będzie mieć przeszczep prawego policzka i rekonstrukcję wargi, którą ma dosłownie wygryzioną tak, że widać zęby - mówi Piotr Krupa, ojciec dziewczynki. - Teraz jej stan jest dobry, jest przytomna i kontaktowa, choć cały czas ma podawane leki przeciwbólowe. Na początku w ogóle nie chciała pokazywać buzi, wstydziła się i płakała - opowiada.
W jakich okolicznościach doszło do ataku ustala właśnie policja, która została wezwana na miejsce zdarzenia. Wiadomo, że pies, któremu towarzyszył owczarek niemiecki nie był nigdzie zamknięty, ale biegał swobodnie pomiędzy gośćmi.
- Z rozpytań policjantów na miejscu i notatki sporządzonej z tej interwencji wynika, że dziecko bawiło się z psem i w pewnym momencie doszło do ugryzienia - mówi starszy aspirant Piotr Wojtunik z KPP w Jaśle. - Żeby ustalić dokładny przebieg zdarzeń będziemy wzywać świadków, ale trzeba pamiętać, że właściciel zawsze odpowiada za swojego psa i nie ma tu znaczenia czy poza posesją czy na jej terenie. To właściciel ma obowiązek trzymania czworonoga w sposób, który nie będzie zagrażał innym osobom - dodaje.
I zaznacza, że na ten moment postępowanie będzie zmierzało w kierunku postawienia właścicielowi psa zarzutu narażenia dziecka na niebezpieczeństwo, powodujące ciężki uszczerbek na zdrowiu. Rodzice Paulinki czuwają przy niej w szpitalu dzień i noc. Liczą na to, że właściciel psa poza odpowiedzialnością karną, poczuje się zobowiązany, żeby finansowo wspomóc leczenie ich dziecka.
- Na razie przed córką pierwsza operacja, co będzie dalej, jak długa i kosztowna będzie rehabilitacja nie wiadomo - mówi Piotr Krupa. - Liczymy na to, że nie zostaniemy z tym sami - dodaje.
Właściciel czworonoga zapewnia, że nie zostawi rodziny bez pomocy i współczuje im tego, co się stało. Zapewnia, że jego pies nigdy nie był agresywny, nikogo nie zaatakował i nie ma pojęcia dlaczego ugryzł dziecko.
- Wszystkim nam jest bardzo przykro z tego powodu, wiadomo że to spotkało nie dość, że dziecko, to jeszcze dziewczynkę i okaleczyło jej buzię. Ale czasu nie cofniemy, możemy tylko sprawić żeby wyszła z tego z jak najmniejszym uszczerbkiem na zdrowiu - mówi. - Ja się nie wzbraniam przed pomocą, chcieliśmy z synem i synową przyjechać do Krakowa do szpitala, ale rodzice Paulinki nie chcą na razie z nami rozmawiać, więc nie będziemy naciskać. Jak tylko zmienią zdanie, pomogę im jak tylko będzie trzeba - dodaje.
I zaznacza, że na niespodziewany atak psa mogło mieć wpływ to, że wokół było tłoczno i głośno, uczestnicy zabawy pili alkohol, a niewykluczone, że dziecko mogło złapać psa za pysk i wywołać w nim reakcję obronną. Pies, który jest mieszańcem rasy rottweiler był szkolony i układany. Ponieważ nie jest czysty rasowo nie podlega ustawie o rasach szczególnie niebezpiecznych, czyli nie wymaga zezwolenia.