Roszady w samorządzie. Radny opuszcza prezydenta
Z klubu Tadeusza Truskolaskiego w radzie miasta odchodzi Dariusz Wasilewski. To już kolejny radny, który rozstaje się z prezydencką formacją. Dokładnie rok temu odszedł Marcin Szczudło. Do PiS
Prezydent nie spełnił pokładanych w nim nadziei na odpartyjnienie lokalnej polityki. Jestem zawiedziony. Odchodzę - mówi Dariusz Wasilewski.
Od wtorku to radny niezależny. Oficjalnie rozstał się z klubem Tadeusza Truskolaskiego w miejskiej radzie. Ten polityczny rozwód nie jest zaskoczeniem. Od miesięcy radny Wasilewski chadzał własnymi drogami, nie zawsze wspierając decyzje prezydenta. Oliwy do ognia dolała nominacja na wiceprezydenta polityka PO Zbigniewa Nikitorowicza. O tej decyzji prezydenta radni jego klubu dowiedzieli się z mediów. Dariusz Wasilewski poczuł się urażony.
Za to prezydent Tadeusz Truskolaski czuje ulgę. - To rozstanie to dla mnie wizerunkowa poprawa. Nie będę musiał tłumaczyć się z jego wypowiedzi, z którymi się nie zgadzałem - komentuje Tadeusz Truskolaski.
Wasilewski to drugi radny, który opuszcza prezydencki klub. Rok temu do PiS odszedł Marcin Szczudło.
-Nadal będziemy działać, tak jak do tej pory. Wielkiej straty z powodu odejścia Dariusza Wasilewskiego nie odczuwam. Być może jest nawet jakaś forma ulgi. Jak ktoś nie pasuje do kogoś, to wcześniej czy później nastąpi rozstanie - komentuje prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
W ostatnich wyborach samorządowych jego komitetowi udało się wprowadzić do rady miasta sześciu radnych. Od wczoraj jest ich już tylko czterech. Dokładnie rok temu z prezydentem rozstał się Mariusz Szczudło. Postanowił wrócić do PiS. Teraz na polityczny rozwód zdecydował się Dariusz Wasilewski.
Ruch ten zaskoczeniem nie jest. Wasilewski kojarzony jest z endecją i Młodzieżą Wszechpolską. Nie raz na sesji pokazywał odmienne zdanie niż pozostali radni prezydenta. Razem z PiS głosował za budową pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie poparł też inicjatywy magistratu, by 2017 był rokiem Ludwika Zamenhofa. Projekt przepadł.
Mimo tych różnic, Dariusz Wasilewski trwał w klubie Tadeusza Truskolaskiego, aż do nominacji na wiceprezydenta polityka PO Zbigniewa Nikitorowicza. O tej decyzji prezydenta, radni jego klubu dowiedzieli się z mediów. Nikt z nimi się nie skonsultował.
- Ja na to zareagowałem. Wystąpiłem z inicjatywą, by nasz klub przekształcił się w klub autentycznie niezależny. Łącznie ze mną cztery osoby się nad tym zastanawiały. Za status quo cały czas była pani przewodnicząca. Ta moja inicjatywa się nie udała. Stąd decyzja o odejściu - mówi Dariusz Wasilewski.
Prezydentowi Białegostoku zarzuca przede wszystkim upartyjnienie lokalnej sceny politycznej. - Ideą założycielską komitetu była wolna od podziałów partyjnych praca na rzecz lokalnej społeczności. Jednak istnieje uzasadniona obawa, że komitet Truskolaskiego zostanie wchłonięty przez koalicję partii PO - Nowoczesna - mówi Dariusz Wasilewski.
W radzie miasta będzie teraz radnym niezależnym. Zapewnia, że do PiS nie przechodzi. - Nie toczą się żadne rozmowy na ten temat - potwierdza Mariusz Gromko, przewodniczący rady miasta i klubu PiS. Nie zaskoczyła go decyzja Wasilewskiego. - Bezpartyjność prezydenckiego klubu była tylko kreacją na potrzeby wyborów samorządowych. Inicjatywa ta okazała się porażką. Dariusz Wasilewski nie mógł już znieść tej ścisłej współpracy z PO i Nowoczesną. Trudno mu się dziwić - komentuje Mariusz Gromko.
- Pan prezydent od wielu lat współpracuje z PO. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Wiadomo natomiast, że pan Wasilewski zawsze mentalnie bardziej związany był z ONR-erm i Młodzieżą Wszechpolską niż z klubem Tadeusza Truskolaskiego - mówi z kolei Maciej Biernacki, radny PO.
Co dalej z prezydencką formacją? - Klub pozostaje niezależny, zgodnie z formułą w jakiej powstał i dalej będzie skupiał się wyłącznie na działaniach dla dobra i rozwoju Białegostoku - piszą w specjalnym oświadczeniu radni prezydenta. Dodają, że sugerowanie rozłamu w klubie przez Dariusza Wasilewskiego jest niehonorowe i niezgodne z prawdą. - Komitet Tadeusza Truskolaskiego nie jest porażką. Osobiście nie zdecydowałabym się na start w wyborach pod szyldem partyjnym - dodaje Anna Augustyn, szefowa klubu prezydenckiego.