Rękodzieło dobre na prezent i jako ozdoba
Szukacie oryginalnych prezentów i ozdób? Do wtorku, 22 grudnia możecie je znaleźć na jarmarku. Na stoisku pani Wiktorii Kowalczuk i Józefiny Hreczuch są prawdziwe cudeńka.
Są panie stałymi bywalczyniami bożonarodzeniowego jarmarku?
Wiktoria Kowalczuk: Ja już od paru lat przyjeżdżam do Zielonej Góry na wszystkie duże jarmarki. Na bożonarodzeniowym też już byłam kilka razy, a przyjeżdżam aż z Dolnego Śląska. Do Winnego Grodu trafiłam, bo mieszka tu mój syn. Pierwszy raz przyjechałam na Winobranie i tak mi się spodobało, że postanowiłam bywać tu częściej. Ludzie mnie tu już znają i przychodzą na stoisko.
Józefina Hreczuch: Przychodzę na jarmark co roku, żeby w domu nie siedzieć z nosem w książce. To przynajmniej mnie zmusza, żeby wyjść i posiedzieć na świeżym powietrzu.
Gdybym szukała jakichś oryginalnych ozdób choinkowych lub prezentów, coś ciekawego by mi panie poleciły?
Józefina Hreczuch: Oczywiście rękodzieło, które nigdy nie wychodzi z mody. Ja sama robię anioły, szopki, różne figurki w sam raz na udekorowanie domu. Wiadomo, jak jest choinka, to ją trzeba ubrać, bo ma być ładna.
Wiktoria Kowalczuk: Moje drobiazgi to też ręczna robota. Sprzedaję świeczki i zabawki wykonane z miodu pszczelego.[/cyt]
Dużo czasu zajmują paniom przygotowania do jarmarku?
Józefina Hreczuch: Anioły i szopki zaczynam robić już po Świętach Wielkanocnych, bo są bardzo pracochłonne. Jedną rzecz robię czasem nawet pięć dni. Potrzebna jest specjalna matryca, potem stelaż z drutu, który okręcam watą albo bandażem. Kupuję perukę, z której robię aniołkom włosy, a na koniec zostają sukienki, no i skrzydła. Jest też brokat, który musi wyschnąć.
Wiktoria Kowalczuk: Na targach staroci wyszukuję różnych wzorów, z których mogę zrobić figurki. Ostatnio wśród dzieci bardzo modne są dinozaury. A sama produkcja również wymaga trochę czasu. Zużyte plastry miodu trzeba roztopić, wycisnąć i wsadzić do gotowej formy, w której wyciska się już gotową figurkę lub świeczkę. Na bożonarodzeniowy jarmark przywożę choineczki, aniołki, szyszki, ale i śmieszne figurki w sam raz dla dzieci.
Dużo ludzi odwiedza stoisko?
Wiktoria Kowalczuk: Dosyć dużo, kupują sobie nasze rękodzieło jako ozdoby do domu i jako prezenty. W tygodniu z ruchem gorzej, bo ludzie siedzą w pracy, niektórzy jeszcze czekają na wypłaty. Największy utarg jest zawsze na weekend. Przyjeżdżają goście z pobliskich wiosek, co chwilę ktoś przystaje, pyta o cenę, kupuje. Co mogę powiedzieć, nie ma co narzekać.