Rafał Trojanowski: Karierę kończy się raz
Wychowanek rzeszowskiej Stali Rzeszów Rafał Trojanowski zakończył przygodę ze sportem żużlowym po sezonie 2016. Przy ukochanym sporcie jednak pozostał i, jak mówi, nie ma szans na powrót na tor. – To jest za ciężki spory, by bawić się w powroty – mówi „Trojan”.
Jak odnajdujesz się w nowej rzeczywistości po zakończeniu kariery?
Jak do tej pory czuje się dobrze w nowej roli. Mam kontakt z tym, co kocham i to jest najważniejsze.
Nie ma momentów, że jeszcze ciągnie cię na tor, gdy widzisz, jak teraz zaczynają się te wszystkie treningi i sparingi?
Skupiłem sie na nowym zajęciu - próbuję nie myśleć o tym, że już nie wyjadę na tor.
Wiele osób twierdzi, że spokojnie mógłbyś jeszcze jeździć. Namawiano cię na zmianę decyzji?
Namawiano. Jednak moja decyzja była przemyślana i ostateczna. Moim zdaniem, karierę kończy się tylko raz.
Z tego co wiem, pomagasz Edwardowi Mazurowi. Na czym ta współpraca polega?
Typowe sprawy żużlowe - podpisanie dobrego kontraktu, przygotowanie kondycyjne, kontakt z tunerami, wyjazdy na treningi, zawody itp. i pewnie najważniejsze, na unikaniu błędów młodości. Mamy dobry kontakt, więc często rozmawiamy również o sprawach prywatnych.
Będziesz jeszcze współpracował z innymi zawodnikami, bo wiem również, że pomogłeś jednemu z rzeszowskich juniorów?
Aż tak bym tego nie reklamował. Nic wielkiego nie zrobiłem. Mi też pomagano niejednokrotnie. Współpracuję tylko z Mazurem, ale mam cały czas kontakt z chłopakami z KIM Speedway Team, który powstał po to, żeby sobie pomagać.
Czy w przyszłości chciałbyś również spróbować swoich sił jako trener?
Zobaczymy. Na razie cieszę się tym, co robię.
Poświęciłeś żużlowi kawał życia. Jedni mówią, że ten sport zmierza w bardzo złym kierunki, a inni twierdzą, że jest zupełnie odwrotnie. Jaka jest twoja opinia?
Niestety takie mamy czasy, że ciężka praca i duże ryzyko nie są w modzie, a duże pieniądze zarabia się tylko w ekstralidze. Do niej jednak droga jest bardzo kosztowna. Brakuje chętnych do jazdy i jeśli nie zmieni się sposobu finansowania młodzieży i odpowiedniego zaplecza sprzętowego będzie coraz gorzej.
Niektórzy zawodnicy po zakończeniu kariery wracali jeszcze na tor. Czy w twoim wypadku jest to możliwe?
Nie ma takiej możliwości. Nie mam 30 lat, żeby myśleć o powrocie. Co więcej, to jest za ciężki sport, aby bawić się w powroty.
W tym sezonie będziemy mieli mecze w piątki, soboty i niedziele. Uważasz, że to dobrze?
Nie jestem wróżką, to się okaże. Trzeba szukać nowych rozwiązań - może akurat to będzie odpowiadało kibicom.
Zapewne interesujesz się losami swojego macierzystego klubu. Jak oceniasz szanse Stali w Nice Polskiej Lidze Żużlowej?
Myślę, że nie powinni mieć problemu z utrzymaniem w 1 lidze. Mają kilku nowych ciekawych zawodników, a do tego są też bracia Lampartowie, którzy są wizytówką tego klubu. Oby kibice mieli powody do radości z jazdy wszystkich swoich wychowanków.