Radosław Wodziński: Lorenzo potrafi się zdenerwować
- Ciężko znaleźć słabe punkty w Chemiku Police, ale na pewno będziemy ich szukać – mówi Radosław Wodzińskim, statystyk w drużynie Developres SkyRes Rzeszów, która w sobotę zagra w turnieju final-four Pucharu Polski siatkarek w Zielonej Górze.
To historyczny, bo pierwszy turniej czterech najlepszych drużyn siatkówki żeńskiej w Pucharze Polski, w którym wystąpi zespół z Rzeszowa. Dla klubu Developres awans do elitarnego grona jest największym dotychczasowym sukcesem.
Oprócz Developresu, który w półfinale turnieju w Zielonej Górze zmierzy się w sobotę o 14.45 z mistrzem Polski i obrońcą Pucharu Polski Chemikiem Police, zagrają Impel Wrocław i Budowlani Łódź. Mecz finałowy w niedzielę o 14.45. Rzeszowianki wywalczyły awans po tym jak w ćwierćfinale pokonały Budowlanych Toruń 3:0.
Łukasz Pado: Budowlanych Toruń udało się chyba rozpracować, bo wygrana 3:0 była bardzo przekonywująca...
Radosław Wodziński: Tak, ale to było ciężkie spotkanie. Przez większość setów była walka punkt za punkt. Nieźle grały u nich Pavan, Polak, a co ważne nie popełniały błędów. My bardzo ryzykowaliśmy zagrywką i trochę tych błędów nam się przydarzyło. Bardzo cieszy to zwycięstwo, bo awansowaliśmy pierwszy raz w historii klubu do final-four Pucharu Polski.
W pierwszym meczu turnieju finałowego w Zielonej Górze zagracie w sobotę z Chemikiem Police. Trochę pan już poznał ten zespół, bo macie za sobą dwa mecze ligowe z nim...
U siebie przegraliśmy 3:2, to była fajna gra z naszej strony, ale to był początek ligi. Myślę, że ten ostatni, wyjazdowy mecz, bardziej pokazał, jaki to jest mocny przeciwnik. Ciężko było znaleźć punkt zaczepienia, żeby z nimi cokolwiek wygrać. Wszyscy jednak mówią, że Puchar Polski rządzi się swoimi prawami, więc na pewno mamy jakąś małą szansę.
Graliście w Rzeszowie, graliście w Szczecinie. Teraz spotkacie się wpół drogi. Znalazł pan słabe punkty Chemika Police?
Ciężko powiedzieć, to jest na prawdę bardzo mocny zespół, same świetne zawodniczki. Jeśli na ławce siedzi Ola Jagieło, Blagojević czy Montano, to świadczy o tym, jaki ten rywal jest silny. Ciężko znaleźć słabe punkty, na pewno będziemy ich szukać.
Tajemnicą nie jest, że najlepiej ustrzelić rywala zagrywką...
Ameryki nie odkryję jak powiem, że granie dobrze zagrywką często potrafi ustawić mecz. To element, od którego zaczyna się każdą akcję, na tym to bazuje. Tak jest w siatkówce, często ten, kto zagrywa, ten wygrywa.
Jak się panu pracuje z Lorenzo Micellim?
Jest to jakaś zmiana. To jest Włoch, dla niego bardzo ważna jest cała analiza, odprawy przedmeczowe, jest osobą pracowitą i bardzo wymagającą. Dużo nowych rzeczy pokazuje, jeśli chodzi o to co robię. Ja już kilka lat pracuję, mam pewien wypracowany system, on też ma swoje koncepcje, szukamy wspólnego porozumienia, kompromisu. To jest tylko tydzień pracy za nami, ale myślę, że idziemy w dobrym kierunku.
To miły i ciepły facet czy ostry i wymagający?
Jest na pewno osobą otwartą, ale tak jak wspomniałem, jest też bardzo wymagający i w momencie, gdy coś jest nie po jego myśli, to czasami może pokazać trochę nerwów.
Jak się panu mieszka w Rzeszowie?
To mój pierwszy rok, można powiedzieć, na obczyźnie. Wcześniej kilka lat spędziłem bardzo przyjemnych w Bydgoszczy. Teraz zmiana na Rzeszów. Fajne miasto, ale jeszcze nie zdążyłem zobaczyć tych wszystkich ciekawych miejsc. Jest to związane z naszą pracą – trening, dom, a jak jest kilka dni wolnego to człowiek chce odpocząć, skoczyć do rodziny. A do domu mam całkiem sporo, bo 400 km (R. Wodziński pochodzi z Turku – przyp.red.).
Czy dla pana przeprowadzka do Rzeszowa to swego rodzaju awans? Kiedy pracował pan w Bydgoszczy biliście się w ogonie tabeli. Tu jest w perspektywie nawet walka o medale...
Dla mnie takim sporym awansem, który dał mi bodziec do tej pracy dalej, było powołanie do kadry narodowej i te ostatnie dwa lata pracy z Jackiem Nawrockim, one dały mi najwięcej. Natomiast widzimy jak teraz wygląda liga, Bydgoszcz też jest, wysoko, też ma fajny zespół. Fakt, w Rzeszowie tych zwycięstw odnosimy więcej i cieszę się z tego.
Sporo krzyczy pan w czasie meczu na sędziów. To ma wywrzeć jakąś presję na nich?
Lubię być aktywny w czasie meczu, żyję tym, jak każdy w zespole. Presja na sędziego? Coś w tym jest.