Radnych bitwa o pomnik
Radny Roman Jasiakiewicz: - Apeluję, aby IPN nie tworzył historii na nowo. Nie dzielmy ludzi! Marszałek Piotr Całbecki: - W najgorszych snach nie przypuszczałem, że takie sprawy mogą dzielić.
Zbudowanie „Pomnika Zbrodni Pomorskiej 1939 w Toruniu” wywołało tak burzliwą dyskusję na wczorajszej sesji Sejmiku, że sami radni zawstydzili się, że doszło do takiej awantury.
O co poszło? Województwo Pomorskie wystąpiło do naszego województwa o to, aby po 77 latach od zakończenia II wojny światowej, społeczność województwa kujawsko-pomorskiego przystąpiła do „realizacji przedsięwzięcia, którego owocem powinien być materialny ślad w postaci pomnika upamiętniającego tysiące Pomorzan zamordowanych w bestialski sposób jesienią 1939 r.”.
Pomnik stanąć ma w Toruniu, najprawdopodobniej w lesie Barbarka. Dlaczego tu? Bo Toruń był przedwojenną stolica województwa - uzasadniają inicjatorzy, a są wśród nich profesorowie historycy, również z IPN (m.in. Jan Szyling, Włodzimierz Jastrzębski, Mirosław Golon).
„Jednym z podstawowych założeń inicjatywy jest skupienie wokół tego projektu jak najszerszej grupy osób, mieszkańców obu regionów, którzy poprzez bezpośrednie lub pośrednie zaangażowanie w proces powstawania pomnika, staliby się kustoszami pamięci o ofiarach zbrodniczej działalności Selbstschutz Westpreussen” - postulują pomysłodawcy.
Jednak powstanie kolejnego pomnika wywołało ostry sprzeciw niektórych radnych wojewódzkich. - Gdybym wiedział, że jest pomysł budowy kolejnego pomnika upamiętniającego ofiary II wojny, to wnosiłbym o postawienie pomnika w Karolewie na Pomorzu, gdzie zginęło z rąk hitlerowców 10 tysięcy osób - mówił radny Marek Witkowski. - Karolewo jest na uboczu, niedaleko Więc-borka, co roku czcimy to miejsce, organizując tam biegi.
Po co nam ten pomnik?
Najwięcej zastrzeżeń co do pomysłu kolejnego pomnika miał jednak radny Roman Jasiakiewicz. Zauważył, że Pomnik Walki i Męczeństwa jest już w Bydgoszczy i nie ma sensu stawiać kolejnego w regionie. Dlaczego? Bo to Bydgoszcz była centrum terroru hitlerowców.
- Nie ulega wątpliwości, że termin „zbrodnie pomorskie” jest sztucznym wymysłem IPN, nie ma takiego terminu w polskiej historiografii, sztucznie tez nawiązuje do województwa pomorskiego sprzed 1 września 1939r. - przekonywał Roman Jasiakiewicz. - To próba uczynienia Torunia centralnym miejscem tamtych tragicznych wydarzeń z przywołaniem ofiar Piaśnicy, Gdyni, Tczewa. To zła droga i z totalnym pominięciem Bydgoszczy. W uzasadnieniu stanowiska słowem nie wspomina się o tragedii bydgoszczan.
A to właśnie w Bydgoszczy była główna siedziba Selbstschutzu i paramilitarnej organizacji mniejszości niemieckiej, tej struktury, której celem była likwidacja polskiej inteligencji.
Zgodnie z dyrektywą Himlera, inteligentem był każdy samodzielnie myślący i zdolny do przywództwa. Nawet dziecko.
- To w Bydgoszczy urzędował szef Selbstschutzu przy ulicy Wyspiańskiego 8 - przypominał radny Jasiakiewicz. - A przy Wyspiańskiego 10 był sztab Selbstschutzu na całe Pomorze. Tu też była nowa placówka wywiadu „ekspozytura nr 3”, powstała z połączenia ekspozytur w Poznaniu i Gdańsku. To tu zrodził się pomysł akcja „Wózek”. Do granicy z Rzeszą było wówczas 60 kilometrów.
Radny Jasiakiewicz zapewnił, że nikt nie kwestionuje, że Toruń był do 1 września 1939 r. stolicą województwa pomorskiego.
- Ale nie był miastem o znaczeniu centralnym dla tych spraw, o których mówię - dodał radny. - Bydgoszcz dla Niemców była miastem szczególnym. To tu zorganizowali akcję propagandową „Bromberger Blutsonntag” w 1939 roku. To tu doszło do jednych z pierwszych egzekucji 9 i 10 września na Starym Rynku.
Po co radny Jasiakiewicz o tym wszystkim przypomniał? Aby zapobiec stawianiu kolejnego pomnika. Jego zdaniem wystarczy już ten, który jest w Bydgoszczy - Pomnik Walki i Męczeństwa, poświęcony pamięci mieszkańców Kujaw, Pomorza i Ziemi Chełmińskiej.
- To przy nim powinny odbywać się główne uroczystości związane z oddawaniem czci zamordowanym w naszym regionie - dowodził.
I tak powstanie
- W najgorszych snach nie przypuszczałem, że takie sprawy mogą dzielić - nie dowierzał marszałek Piotr Całbecki.
- To nasz obowiązek budować przyszłość na fundamentach prawdy. Nawet jeśli Pomorze nie dołoży złotówki, ten pomnik powstanie - dodawał.
Radni wyraźnie podzielili się w sprawie kolejnego pomnika, ale przyznali, że wstydliwe jest się spierać o oddawanie czci ofiarom pomordowanym przez hitlerowców.
- Najgorzej będzie, gdy ci, którzy są winni, podzielą nas - apelował radny Przemysław Przybylski.
Po burzliwej dyskusji radni jednak większością głosów zgodzili się na budowę kolejnego pomnika w Toruniu.