Radny pyta o koszt biżuterii burmistrza
Na ostatniej sesji uwagę wszystkich przykuły nowe łańcuchy na szyi burmistrza i przewodniczącego rady miejskiej.
Nie omieszkał zadać pytania na ten temat radny Andrzej Jerosławski. - Widzę, że macie nową biżuterię, czy to było konieczne? Wydawać pieniądze na łańcuchy, przecież to kosztuje. Tamte były niedobre, czy nie spełniały wymogów? - dopytywał. - Jeśli wydajemy pieniądze, to wydajmy je rozsądnie, nie lubię próżno wyrzucać pieniędzy podatników.
Głos zabrała sekretarz urzędu Jadwiga Krajecka i wytłumaczyła, skąd te zmiany i że to nie jest niepotrzebny wymysł. - Insygnia pochodziły z lat 1994 - 98. Przy kontroli komisji heraldycznej okazało się, że nie spełniają wszystkich warunków. Najważniejsza jest pieczęć, bo są nią zatwierdzane wszystkie pisma urzędowe i nią się zajęliśmy w pierwszej kolejności - tłumaczyła. - Mogły powstać zarzuty, że posługujemy się pieczęcią, w której są umieszczone nielegalne znaki heraldyczne. A to byłby poważny zarzut.
W urzędzie zlecono zrobienie dokumentacji heraldycznej. Okazało się, że Tuchola ma bardzo bogatą przeszłość, więc powstał nowy herb, łańcuchy, pieczęć, flaga i sztandar.
- Chcę przypomnieć, że pierwsze projekty też nie zostały od razu przyjęte - dodaje Krajecka. - Ogłosiliśmy przetarg. Wpłynęły dwie oferty i różnica w cenie była dwukrotna. Wybraliśmy tańszą. Łańcuchy kosztowały 17 tys. zł.
Przygotowania trwały już w zeszłym roku, bo był to wymóg i teraz jest ostateczne zakończenie tematu. - Poczet sztandarowy powinien w urzędzie powinien być - podkreślano na sesji. - Do tej pory nie mieliśmy, a jest tyle ważnych uroczystości, gdzie urząd powinien być godnie reprezentowany.